Litwa zabrała się do przeciwdziałania rosyjskiej propagandzie. W siłach zbrojnych powstał zespół, który na bieżąco monitoruje, analizuje i próbuje walczyć z przejawami wojny informacyjnej.
„Przeciwko Litwie rozpętano aktywną kampanię informacyjną, ideologiczną i historyczną” – czytamy w raporcie kontrwywiadu VSD. Kampania wynika wprost z doktryny Gierasimowa, sformułowanej w 2013 r. i omówionej po raz pierwszy w piśmie „Wojenno-Promyszlennyj Kurjer”. Generał Walerij Gierasimow, szef sztabu rosyjskiej armii, podkreśla znaczenie pozamilitarnych środków rozstrzygania konfliktów międzynarodowych. Czyli czegoś, co popularnie jest nazywane wojną hybrydową.
– Wszyscy przyznaliśmy, że słowo, kamera, fotografia, internet i ogólnie informacja stały się kolejnym typem broni, kolejnym rodzajem sił zbrojnych – mówił rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu. – Sfera informacji jest czwartym polem bitwy obok lądu, morza i powietrza. Doktryna Gierasimowa zakłada, że działania w tej sferze są planowane przez wojsko. Dlatego także u nas to armia, korzystając ze wsparcia VSD, myśli, jak się przed nimi bronić – mówi DGP sierżant Tomas Čeponis, który odpowiada za politykę informacyjną litewskich sił zbrojnych.
Wojsko naszego północno-wschodniego sąsiada już w 2004 r. zaczęło werbować cywilnych ekspertów zajmujących się wojną informacyjną. – Wdzięczny temat dla analizy stanowiła wojna gruzińsko-rosyjska z 2008 r., ale Zachodowi oczy otworzyła dopiero inwazja na Krym. Tymczasem agresję Rosji na Ukrainę poprzedziła 12-letnia kampania informacyjna – dowodzi Čeponis. Rosjanie dostosowują przy tym narrację do odbiorcy. Inny przekaz o państwach bałtyckich trafia na Zachód, inny do obywateli Rosji, a inny na użytek mieszkańców Litwy, Łotwy i Estonii.
I tak – dowodzą litewscy analitycy – bałtycka trójka jest przedstawiana na Zachodzie jako niegodni zaufania rusofobiczni nacjonaliści, uciskający mniejszości etniczne i niemający nic wspólnego z zachodnimi wartościami. Na użytek odbiorców w państwach bałtyckich Rosjanie lansują tezy o zgniłym Zachodzie, NATO niezdolnym do pomocy w razie zagrożenia i niesprawnie działających instytucjach wymienionych państw. Zarazem podkreśla się rosyjsko-nadbałtycką wspólnotę historyczną i kulturową. Z kolei Rosjanie mają przyjąć obraz państw nadbałtyckich jako zdrajców i rusofobów, podburzających Zachód przeciw Moskwie.
Na Litwie odbiór rosyjskiej propagandy jest łatwiejszy niż w Polsce. 7,2 proc. mieszkańców mówi na co dzień po rosyjsku (Rosjanie, ale też Białorusini, Ukraińcy i część Polaków). „Russkij jazyk” zna jednak 80 proc. społeczeństwa; także oni sięgają po rosyjskie książki i media. Telewizja publiczna zrezygnowała z pokazywania filmów z Rosji (stacje komercyjne wciąż je kupują, bo są znacznie tańsze niż zachodnie). Służby zaś starają się wycofywać materiały propagandowe z księgarń i bibliotek. Za pretekst często służy przyjęty w 2008 r. zakaz symboliki komunistycznej, tymczasem wiele tego typu książek gloryfikuje sowiecką przeszłość. Państwo stara się też aktywnie reagować na fałszywe informacje.
Po szczycie NATO w Warszawie, na którym zapadła decyzja o wzmocnieniu wschodniej flanki Sojuszu, na Litwę zaczęli przyjeżdżać niemieccy żołnierze. RFN wzięła na siebie odpowiedzialność dowodzenia batalionem stacjonującym w tym kraju. 14 lutego litewscy politycy i dziennikarze otrzymali pisma informujące o gwałcie, którego żołnierze Bundeswehry mieli dokonać na 15-latce z Janowa. Janów znajduje się zaledwie 13 km od Rukłego, gdzie Niemcy stacjonują. Wieść zaczęła się rozchodzić po mediach społecznościowych. – Służby zaalarmowały nas, że informacja wygląda na podejrzaną. Policja ją zweryfikowała, ustaliwszy, że do żadnego gwałtu nie doszło, a 15-latka w ogóle nie istnieje. Media natychmiast nagłośniły sprawę i wyjaśniły, że to dezinformacja – mówi DGP Renatas Norkus, doświadczony dyplomata, były ambasador w Moskwie.
Podejrzenia o rozprzestrzenianie fałszywki padły na Rosjan, bo to im zależy na tym, by niemieccy żołnierze nie zostali dobrze przyjęci przez Litwinów. – Ale zagrożenia hybrydowe nie dotyczą tylko propagandy. One łączą w sobie również elementy konwencjonalne. Dlatego nowy rząd premiera Sauliusa Skvernelisa stara się wprowadzić bardziej holistyczne zarządzanie kryzysowe, łączące doświadczenia MSZ, resortu obrony, a nawet kultury – dodaje Norkus. Władze w Wilnie planują też powołanie specjalnej grupy roboczej, która koordynowałaby działania armii, służb i rządu w tym zakresie.
Słowo, kamera, fotografia, internet stały się kolejnym typem broni.