Po kolejnych cięciach emerytur i kwoty wolnej od podatku jest szansa na dogadanie się z wierzycielami. Ministrowie finansów strefy euro powinni dziś zatwierdzić kolejną transzę pomocy.
Ministrowie finansów strefy euro zdecydują dziś, czy Grecja zasłużyła na kolejną, wartą 7,5 mld euro transzę oraz na złagodzenie warunków bailoutu. Aby przekonać wierzycieli, rząd w Atenach przeforsował w zeszłym tygodniu nowe oszczędności, czemu towarzyszyły strajk generalny i demonstracje.
– Nasz kraj po przyjęciu przez parlament nowych działań wypełnił swoje zobowiązania w całości i na czas. Nie ma żadnego uzasadnienia, by dłużej odkładać sprawę złagodzenia warunków spłaty długu – oświadczył wczoraj grecki minister finansów Euklid Tsakalotos.
W czwartek wieczorem głosami koalicji rządowej parlament w Atenach zaaprobował nowe oszczędności na kwotę 4,9 mld euro, co odpowiada 2 proc. PKB kraju. Kwota ta ma zostać uzyskana dzięki wstecznemu ograniczeniu 13. emerytury i zmniejszeniu kwoty wolnej od podatku. – Teraz ich kolej, by dotrzymali zobowiązania, tak jak my to zrobiliśmy. Zasługujemy na to i oczekujemy po poniedziałkowym spotkaniu Eurogrupy decyzji dotyczącej złagodzenia warunków, która będzie adekwatna do wyrzeczeń poniesionych przez naród grecki – oświadczył po głosowaniu premier Aleksis Tsipras. Jego skrajnie lewicowa partia Syriza doszła do władzy na początku 2015 r., obiecując skończenie z oszczędnościami, ale gdy przyszło co do czego, jej rząd, tak jak poprzednie, godził się na warunki stawiane przez wierzycieli. Także w przypadku czwartkowych cięć nie miała wyjścia – bez kolejnej transzy z bailoutu nie będzie mogła spłacić przypadających na lipiec zobowiązań, co byłoby równoznaczne z bankructwem.
Debatę i głosowanie poprzedziły 24-godzinny strajk generalny w środę oraz demonstracja przeciwników polityki oszczędnościowej w czwartek. W Atenach przeciwko cięciom protestowało ok. 15 tys. osób. Nie licząc niewielkiej grupy, która starła się z policją, manifestacja przebiegła dość spokojnie.
Przeciwnicy wymuszanych przez wierzycieli oszczędności dostali w zeszłym tygodniu do ręki poważny argument. Jak podał Eurostat, w I kwartale tego roku grecki PKB skurczył się o 0,1 proc., co wraz ze spadkiem o 1,2 proc. w ostatnich trzech miesiącach 2016 r. oznacza, że Grecja ponownie wpadła w recesję – pierwszą od 2012 r.
Grecja od dawna argumentuje, że wymuszanie na niej kolejnych oszczędności tylko pogarsza jej sytuację i jeśli ma ona wyjść z kryzysu, konieczne jest jakieś złagodzenie warunków spłaty długu, a najlepiej jego częściowe umorzenie. Do tego stanowiska w ostatnich miesiącach przychyla się Międzynarodowy Fundusz Walutowy, który jest jedną ze stron porozumienia o bailoucie. W szczególności fundusz uważa, że postawiony przed Grecją wymóg stałego uzyskiwania nadwyżki pierwotnej w budżecie (czyli bez uwzględniania rat długów i odsetek od nich) w wysokości 3,5 proc. PKB jest nierealistyczny.
Na ustępstwa wobec Aten nie zgadzają się jednak Niemcy, które będąc najpotężniejszą gospodarką strefy euro, w największym stopniu wyłożyły pieniądze na pożyczki dla Grecji. Stanowisko Berlina dodatkowo usztywniają zbliżające się wybory do Bundestagu, bo kwestia umarzania długów czy nawet łagodzenia warunków spłaty jest wyjątkowo źle odbierana przez niemieckich wyborców. Najprawdopodobniej zatem jedynym ustępstwem, na jakie Grecja może dziś liczyć, będzie wydłużenie okresu spłaty długów, ewentualnie niewielkie obniżenie odsetek, które musi płacić.
Obecny program pomocowy dla Grecji jest trzecim od początku kryzysu zadłużeniowego. Został przyjęty latem 2015 r. i będzie obowiązywać do końca czerwca przyszłego roku. Na mocy porozumienia w zamian za kolejne oszczędności oraz prywatyzację Grecja ma otrzymać pożyczki sięgające 86 mld euro. Spłata wszystkich pożyczek zaciągniętych w ramach bailoutu powinna się zakończyć w roku 2059.