Większość mieszkańców kraju popiera reformatorski kurs prezydenta Rouhaniego, ale jest rozczarowana, że porozumienie nuklearne nie przekłada się na poprawę poziomu życia.
Ubiegający się o drugą kadencję umiarkowany polityk Hasan Rouhani jest faworytem jutrzejszych wyborów prezydenckich w Iranie. Jego pozycję osłabia jednak Donald Trump, który zapowiada zerwanie umowy nuklearnej z Teheranem, co działa na korzyść konserwatystów.
Kosztowna izolacja
W wyborach ostatecznie startuje czterech kandydatów (Rada Strażników Rewolucji dopuściła sześciu, ale dwóch się później wycofało), jednak realne szanse na zwycięstwo ma tylko dwóch – Rouhani oraz Ebrahim Raisi, który jest protegowanym najwyższego przywódcy duchowego, ajatollaha Alego Chameneiego. Według sondaży Rouhani prowadzi i ma nawet szansę na zwycięstwo w pierwszej turze, ale badania należy traktować z dużą ostrożnością, bo wielu wyborców jest niezdecydowanych lub odmawia odpowiedzi. Wystarczy przypomnieć, że cztery lata temu Rouhani na dwa tygodnie przed wyborami miał jednocyfrowe poparcie, a mimo to wygrał. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad połowy głosów, dwóch najlepszych zmierzy się za tydzień w decydującej turze.
Głównym osiągnięciem pierwszej kadencji Rouhaniego jest zawarte w połowie 2015 r. porozumienie z mocarstwami (USA, Rosją, Wielką Brytanią, Francją, Chinami i Niemcami), na mocy którego Iran w zamian za zniesienie sankcji gospodarczych zobowiązał się do rezygnacji z wojskowego programu nuklearnego. Efektem umowy jest przerwanie politycznej izolacji Teheranu oraz napływ zagranicznych inwestycji, które, jak przekonuje prezydent, przełożą się na gospodarczą prosperity. Szacuje się, że irańska gospodarka traciła z powodu sankcji ok. 50 mld dol. rocznie.
Pierwsze symptomy poprawy już widać, bo w zeszłym roku PKB wzrósł o 4,5 proc. wobec 0,4 proc. rok wcześniej, bezrobocie wynosi 10,7 proc., a gdy Rouhani obejmował władzę przekraczało 15 proc. Udało się też zahamować galopującą inflację. Tym niemniej oczekiwania społeczne były większe. Wychodzenie z kryzysu idzie wolniej, niż się spodziewano, z dwóch powodów: niskich cen ropy, która jest głównym towarem eksportowym Iranu, oraz objęcia władzy w USA przez Donalda Trumpa. Amerykański prezydent od początku kampanii powtarzał, że układ z Iranem jest jednym z najgorszych, jakie USA kiedykolwiek zawarły, i jak tylko dojdzie do władzy, to go wypowie. To, że jeszcze tego nie zrobił, nie zmienia faktu, iż ta groźba w dużej mierze odstrasza zagranicznych inwestorów.
Igranie z ogniem
Choć obóz konserwatystów był przeciwny porozumieniu nuklearnemu, teraz żaden z rywali Rouhaniego nie mówi o wypowiedzeniu umowy, lecz raczej krytykują brak wystarczająco pozytywnych efektów gospodarczych. Słowa Trumpa dają im też do ręki argument, że nie trzeba było wierzyć Ameryce i wchodzić z nią w żadne układy, a dla Iranu lepszym rozwiązaniem będzie, jeśli zamiast otwierać się na świat, zacznie się zbroić na wypadek konfrontacji. To z kolei, gdyby Raisi wygrał i faktycznie prowadził taką politykę, dawałoby Trumpowi pretekst do podjęcia działań siłowych. „Iran igra z ogniem. Oni nie doceniają, jak miły był dla nich prezydent Obama. Ale ze mną tak nie będzie” – napisał jakiś czas temu amerykański prezydent na Twitterze.
Przy takiej retoryce Trumpa Rouhaniemu trudno bronić porozumienia nuklearnego. Większość Irańczyków sympatyzuje raczej z obozem umiarkowano-reformatorskim niż z religijnymi konserwatystami, ale problemem dla prezydenta może być apatia wyborców. Część z tych, którzy przed czterema laty zawierzyli Rouhaniemu, nie odczuwa, by w efekcie układu ich standard życia się podniósł, i może tym razem nie zagłosować wcale. – W tych wyborach chodzi o gospodarkę, a gospodarka jest związana z porozumieniem nuklearnym – mówi stacji NBC Sanam Vakil, ekspert z londyńskiego think tanku Royal United Services Institute.
Otwieranie się na świat
To nie prezydent jest najbardziej wpływową osobą w Iranie, lecz najwyższy przywódca duchowy i to on ma decydujący głos w polityce zagranicznej. Ale kwestia, czy wybory wygra przedstawiciel obozu umiarkowanego czy konserwatywnego, ma duże znaczenie. Zwycięstwo Rouhaniego będzie oznaczać dalsze powolne otwieranie Iranu na świat, poluzowywanie kontroli obyczajowej nad społeczeństwem i osłabianie antyamerykańskiej retoryki, co ułatwi prowadzenie interesów z Iranem. Pomimo gróźb Donalda Trumpa, wciąż jest to kraj bardzo atrakcyjny inwestycyjnie. Ma ponad 80 mln ludzi, liczną, dobrze wykształconą, dobrze zarabiającą i złaknioną zagranicznych towarów klasę średnią, ogromne złoża ropy naftowej oraz wymagającą rozbudowy i modernizacji infrastrukturę. Także polskie firmy po zniesieniu sankcji zaczęły wchodzić do Iranu. I tak jak inni inwestorzy, wolałyby one, by ten kraj otwierał się na świat, a nie zamykał.