Wojsko wyraża gotowość do pomocy służbom prowadzącym akcję ratowniczą na miejscu katastrofy, do której doszło w środę w zakładach produkujących proch strzelniczy w Mąkolnie na Dolnym Śląsku - poinformował w środę szef MON Antoni Macierewicz.

W fabryce doszło tego dnia do wybuchu i zawalenia się budynku. Zginęły dwie osoby, a 15 zostało rannych.

"Wojsko wyraża gotowość do pomocy służbom prowadzącym akcję ratowniczą na miejscu" - napisał Macierewicz na Twitterze. Złożył też kondolencje rodzinom ofiar śmiertelnych.

Śledztwo w sprawie spowodowania katastrofy, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach, wszczęła Prokuratura Rejonowa w Ząbkowicach Śląskich. Prokurator prowadził w środę oględziny na miejscu.

W wyniku wybuchu, a następnie zawalenia się jednego z budynków, zginęły dwie osoby. Obrażenia odniosło 15 osób. Cztery trafiły do szpitala. Ranni to pracownicy zakładu oraz osoby postronne.

Ratownicy Państwowej Straży Pożarnej po pięciu godzinach prowadzenia akcji wyciągnęli spod gruzów ciała dwóch osób. Akcja poszukiwawcza nadal jest prowadzona, choć najprawdopodobniej pod gruzami nikogo już nie ma. "Działania straży będą jednak prowadzone do momentu, aż będziemy mieli stuprocentową pewność, że faktycznie tak jest" - zapowiedział PAP dyżurny Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratowniczej Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu.

Parterowy budynek, który całkowicie się zawalił, miał wymiary 15 na 20 metrów. To jeden z kilku, w których znajdują się zakłady produkujące proch strzelniczy, m.in. dla kopalń.

Na miejscu katastrofy pracowały 22 zastępy straży pożarnej, w tym grupa ratownictwa chemicznego oraz grupa ratowniczo-poszukiwawcza.

W położonej niedaleko Złotego Stoku wsi Mąkolno produkowano proch strzelniczy już pod koniec XVII w.