Mieszkańcy Nadrenii Północnej-Westfalii wybiorą w niedzielę nowy parlament regionalny. Głosowanie w najludniejszym landzie Niemiec to najpoważniejszy sprawdzian przed wyborami do Bundestagu. Porażka SPD byłaby ciosem dla kanclerskich ambicji Martina Schulza.

Nadrenia Północna-Westfalia (NRW) uważana jest za bastion SPD, a media nazywają ten zachodnioniemiecki kraj związkowy "sercem" socjaldemokracji. W minionym półwieczu SPD tylko raz, w latach 2005-2010, była zmuszona oddać tutaj władzę rywalom z CDU.

Od siedmiu lat liczącym blisko 18 mln mieszkańców landem znów rządzi SPD, tym razem w koalicji z Zielonymi. Jeszcze do niedawna wydawało się, że ciesząca się dużą popularnością premier Hannelore Kraft z SPD ma zapewnioną kolejną kadencję.

Najnowsze sondaże wskazują jednak nieoczekiwanie na zwrot w nastrojach. Zarówno Politbarometer (barometr polityczny) telewizji ZDF, jak i instytut YouGov zgodnie pokazały w czwartek po raz pierwszy od roku przewagę CDU Angeli Merkel - 31 proc. nad SPD Martina Schulza - 30 proc.

Opublikowany w piątek sondaż SPON wskazał co prawda nie nieznaczną (32,5 proc. do 31,6 proc.) przewagę SPD nad chadekami, jednak i tutaj widoczny jest duży spadek poparcia dla socjaldemokratów.

Wśród ekspertów panuje zgodność: ewentualna porażka SPD w jej mateczniku byłaby nie tylko klęską partii, ale także dotkliwym ciosem dla kandydata SPD na kanclerza, Martina Schulza. 61-letni socjaldemokrata pochodzi właśnie z Nadrenii, a wybory w jego rodzinnym regionie są dla niego ostatnią szansą, by udowodnić, że jest równorzędnym rywalem kanclerz Angeli Merkel.

"Jeżeli SPD przegra, Schulz będzie mógł pożegnać się z nadzieją na przeprowadzkę we wrześniu do urzędu kanclerskiego" - ocenia politolog Oskar Niedermayer. Podobnego zdania jest Karl-Rudolf Korte, komentujący wybory w telewizji publicznej: "To byłoby trzęsienie ziemi i koniec Schulza".

Socjaldemokraci przegrali w tym roku wybory w dwóch landach - w Kraju Saary i w Szlezwiku-Holsztynie. Jeżeli będą musieli oddać władzę także w NRW, ich szanse na sukces we wrześniowych wyborach do parlamentu ogólnoniemieckiego, Bundestagu, spadną do zera.

Po nominacji Schulza na szefa partii i kandydata na kanclerza poparcie dla SPD gwałtownie wzrosło. W sondażach socjaldemokraci dogonili chadeków a Schulz zbliżył się, a nawet prześcignął pod względem popularności Merkel. "Efekt Schulza" okazał się jednak zjawiskiem przejściowym. W połowie maja CDU powiększyła swoją przewagę nad SPD znów do 10 pkt. proc.

Pomimo niekorzystnego trendu, SPD walczy do ostatniego dnia o poparcie wyborców w NRW. Ponad jedna trzecia z nich (35 proc.) nadal nie wie, na kogo odda głos w niedzielnych wyborach.

Na wiecu w swoim rodzinnym Wuerselen pod Akwizgranem w czwartek Schulz obiecywał przywrócenie sprawiedliwości społecznej w Niemczech. Zapowiadał, że jako kanclerz będzie się troszczył o "zwykłych ludzi", jakby zapominając, że SPD rządzi przecież w NRW, a i na szczeblu całego kraju jest koalicjantem w rządzie Merkel.

Blisko połowa mieszkańców NRW uważa, że kierowany przez SPD rząd Hannelore Kraft źle kieruje sprawami landu. Krytycy wskazują na duże zadłużenie landu, niskie tempo wzrostu i problemy socjalne, a także przestępczość.

Jej rywalem z CDU jest Armin Laschet. 56-letni chadek krytykuje rząd przede wszystkim za błędy w dziedzinie bezpieczeństwa wewnętrznego. Powodów do krytyki nie brakuje: w noc sylwestrową 2015 roku w Kolonii doszło do masowych napaści rabunkowych i seksualnych na kobiety. Sprawcami byli głównie imigranci z Afryki Północnej, policja nie była w stanie przez wiele godzin opanować sytuacji.

Szef MSW Ralf Jaeger (SPD) dopuścił zdaniem opozycji do powstania w miastach obszarów kontrolowanych przez kurdyjsko-libańskie gangi, na których policja boi się jakoby interweniować.

Ze względu na znaczenie NRW, Merkel aktywnie wspiera swojego partyjnego kolegę Lascheta w kampanii wyborczej. Kilkakrotnie sama uczestniczyła w wiecach, przekonując do głosowania na CDU. W czwartek wieczorem Duesseldorfie zapowiedziała ulgi dla podatników w wysokości 15 mld euro.

Obszar, na którym po 1945 roku utworzono Nadrenię Północną-Westfalię, przez stulecia był przemysłowym sercem Niemiec. W gospodarce tej części kraju dominowały górnictwo węgla kamiennego, hutnictwo i przemysł stalowy. Transformacja tego landu w bastion energii odnawialnych i usług trwa i jest związany z wieloma problemami.

SPD panicznie boi się powtórki sytuacji z 2005 roku. Wtedy to socjaldemokraci przegrali wybory w NRW, a kilka miesięcy potem przegrali też wybory do Bundestagu i stracili władzę.

Jeżeli rządząca obecnie koalicja SPD z Zielonymi upadnie, to najbardziej prawdopodobnym wyjściem wydaje się być wspólny rząd największych partii CDU i SPD. Jednak takiej koalicji nie chcą ani socjaldemokraci, ani chadecy. Obie partie są wyraźnie zmęczone takim sojuszem na szczeblu całych Niemiec.

Ze względu na wzajemne animozje, trudno będzie politykom sklecić rząd z trzech partii. Zieloni nie chcą koalicji z CDU i liberalną FDP, a FDP odmawia współpracy z SPD i Zielonymi. Te cztery partie wykluczają w dodatku jakikolwiek sojusz z postkomunistyczną Lewicą i eurosceptyczną Alternatywą dla Niemiec.

"Nie wiadomo, jak rozwiązać tę łamigłówkę" - przyznają eksperci, obawiając, się, że przed podobnymi dylematami niemieccy politycy mogą stanąć za cztery miesiące, po wyborach do Bundestagu.