W ostatnim dniu kampanii przed II turą wyborów prezydenckich we Francji oboje kandydaci: Marine Le Pen i Emmanuel Macron odwiedzili w piątek katedry. W Reims przeciwko wizycie Le Pen protestowali zwolennicy Macrona i lewicowego radykała Jean-Luca Melenchona.

Wizyta liderki skrajnie prawicowego Frontu Narodowego w katedrze w Reims (północny wschód), gdzie przez wieki koronowani byli królowie Francji, nie była wcześniej ogłoszona. Mimo to przywitali ją tam jej przeciwnicy machający balonami w kolorach Unii Europejskiej i transparentami z napisem "Zagrodzić drogę skrajnej prawicy". Jak pisze AFP, w większości byli to zwolennicy Melenchona - lidera skrajnej lewicy, który odpadł w pierwszej turze wyborów 23 kwietnia, zdobywając prawie 20 proc. głosów.

"Marine, oddaj pieniądze" - krzyczało za kordonem policji kilkuset przeciwników Le Pen, nawiązując do postępowań prowadzonych przez wymiar sprawiedliwości w sprawie domniemanej defraudacji przez Front Narodowy funduszy Parlamentu Europejskiego.

Na miejscu byli także obecni zwolennicy Frontu Narodowego.

Le Pen odwiedziła katedrę w towarzystwie m.in. Nicolasa Dupont-Aignana, który - jak ogłosiła wcześniej - w przypadku jej zwycięstwa ma być premierem jej rządu. To gaullista i przeciwnik UE, który w pierwszej turze wyborów zdobył 4,7 proc. głosów.

Macron również odwiedził w piątek wielowiekową katedrę - w Rodez w Oksytanii na południu Francji. Agencje nie informują o protestach towarzyszących jego wizycie. Powiedział, że ma już kandydata na premiera w swoim rządzie, ale nie zdradził jego nazwiska. Dodał, że pracuje już nad składem przyszłego gabinetu.

Od północy z piątku na sobotę rozpocznie się w całym kraju cisza wyborcza, podczas której zakazane jest prowadzenie kampanii czy publikacja wyników sondaży. Według ostatnich danych, Macron prowadzi większością 61,5 do 38,5 proc., albo nawet 62 do 38 proc. w stosunku do Le Pen. (PAP)