Na blisko 5 mln euro Parlament Europejski ocenia straty w wyniku fikcyjnych posad asystentów europosłów skrajnie prawicowego Frontu Narodowego kandydatki na prezydenta Francji Marine Le Pen - podała w czwartek AFP, powołując się na źródła zbliżone do sprawy.

Prawnik PE Patrick Maisonneuve w piśmie do francuskich sędziów śledczych podał uaktualnioną na dzień 21 kwietnia kwotę 4 978 122 euro - przekazały źródła. Mecenas zastrzegł, że w miarę ujawniania nowych elementów w prowadzonym przez PE dochodzeniu, kwota ta, oparta na danych z lat 2012-2017, może się zmienić. Dotychczas straty PE szacowano na 1,9 mln euro.

Chodzi o zatrudnianie przez 17 eurodeputowanych FN, w tym samą Marine Le Pen, osób na stanowiskach europarlamentarnych asystentów, które w rzeczywistości były funkcjonariuszami partyjnymi, a nie świadczyły pracy na rzecz europosłów, czego wymagają unijne regulacje.

Dochodzenie w tej sprawie prowadzi francuski wymiar sprawiedliwości, który zwrócił się do PE o uchylenie immunitetu Marine Le Pen. Dwojgu pobierającym niesłuszne wynagrodzenia "asystentom" FN, w tym szefowej gabinetu Le Pen, Catherine Griset, postawiono już zarzuty karne.

Parlament Europejski w ramach własnego dochodzenia rozpoczął już odzyskiwanie kwoty 1,1 mln euro, w tym 340 tys. euro wydanych przez Marine Le Pen, jakie rzekomym asystentom wypłaciło sześcioro europosłów FN.

Marine Le Pen dementuje, jakoby były jakiekolwiek nieprawidłowości związane z finansowaniem asystentów europosłów. Twierdzi, że wymierzone w nią postępowania są prowadzone w ramach walki politycznej i odmawia stawienia się na wezwanie francuskich sędziów śledczych prowadzących sprawę.

Parlament Europejski uchylił wcześniej immunitet Marine Le Pen, ale w innej sprawie: w związku z dochodzeniem dotyczącym publikacji przez nią na Twitterze zdjęć z egzekucji zakładników Państwa Islamskiego. O uchylenie immunitetu zwróciła się do europarlamentu prokuratura w Nanterre, aby móc przesłuchać francuską europosłankę.

W 2015 roku Le Pen opublikowała na swoim profilu zdjęcia przedstawiające brutalne egzekucje zakładników przez dżihadystów z Państwa Islamskiego (IS), w tym egzekucję amerykańskiego dziennikarza Jamesa Foleya, który został ścięty. Le Pen opatrzyła te zdjęcia komentarzem: "To jest Daesz", używając arabskiego akronimu IS. Opublikowanie fotografii wywołało we Francji oburzenie.

Prokuratura może postawić jej zarzut rozpowszechniania obrazów przedstawiających przemoc, za co grozi kara do trzech lat więzienia i 75 tys. euro grzywny.

48-letnia dotychczasowa szefowa antyunijnego i antyimigracyjnego Frontu Narodowego przeszła 23 kwietnia do drugiej tury wyborów prezydenckich we Francji. Z sondaży wynika jednak, że większością ponad 60 proc. głosów pokona ją centrysta Emmanuel Macron. Druga tura głosowania odbędzie się 7 maja.

kot/ ro/