Ponad 90 przedstawicieli branży turystycznej z regionu Puszczy Białowieskiej żąda cofnięcia jeszcze przed majówką zakazu wstępu do lasu w Nadleśnictwie Białowieża. Przedstawiciele Lasów Państwowych poinformowali, że nie wiedzą, kiedy zakaz będzie zniesiony.

Od początku kwietnia, na czas nieokreślony, Lasy Państwowe wprowadziły zakaz wstępu do lasu na terenie Nadleśnictwa Białowieża. Leśnicy tłumaczą to względami bezpieczeństwa. Chodzi o zaatakowane przez kornika drukarza drzewa, które mogą zagrażać ludziom. Według leśników dostępne są szlaki turystyczne, ale turyści wchodzą na nie na własną odpowiedzialność.

Przedstawiciele branży turystycznej podkreślają, że pierwsze osoby, które zarezerwowały wcześniej pobyty w regionie Puszczy Białowieskiej na długi weekend majowy, rezygnują z nich właśnie z powodu zakazu wstępu do lasu. "Codziennie musimy rozmawiać z turystami z Polski i ze świata oburzonymi sytuacją w puszczy. Co mamy im odpowiadać?" - napisano w liście wystosowanym w poniedziałek przez protestujących do premier Beaty Szydło, wicepremiera Mateusza Morawieckiego, ministra sportu i turystyki Witolda Bańki oraz minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbiety Rafalskiej.

Maria Bielecka z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku powiedziała w poniedziałek PAP, że na razie nie wiadomo, kiedy zakaz będzie zniesiony. Dodała, że trwają tam prace, a leśnicy starają się udostępniać poszczególne miejsca "na bieżąco, jak najszybciej". Przypomniała, że przed Wielkanocą udostępniono tzw. drogę Jagiellońską oraz drogę Kamieniecką do skrzyżowania z drogą Jagiellońską.

To ponowny protest przedstawicieli branży turystycznej w tej sprawie. Na początku kwietnia hotelarze, właściciele kwater i przewodnicy domagali się zniesienia zakazu wstępu do Puszczy Białowieskiej przed Wielkanocą. Napisali wtedy w tej sprawie list do ministra środowiska Jana Szyszko, ale - jak mówią - nikt nie odpowiedział ani na protest, ani na proponowane przez nich rozwiązania, by nie niszczyć turystyki w rejonie puszczy. Zamiast całkowitego zakazu, proponowali np. czasowe zakazy wstępu do lasu przy niesprzyjającej pogodzie w wybranych miejscach, tak jak to się dzieje w Białowieskim Parku Narodowym. Zaproponowali również opublikowanie listy miejsc, szlaków, które mogą być potencjalnie niebezpieczne i widoczne, a także ich oznakowanie.

"Minister środowiska milczy, nadleśnictwa obstają przy tłumaczeniu się zagrożeniem spowodowanym przez kornika i drzewa, które +w każdej chwili mogą się przewrócić+. (...) nie wiemy, kiedy i jakie drogi i szlaki turystyczne zostaną udostępnione lub zamknięte, a zakazy wstępu do Nadleśnictw Białowieża i Hajnówka nadal obowiązują" - napisali przedstawiciele branży w piśmie przesłanym w poniedziałek PAP.

Podkreślają, że dla wielu osób turystyka jest jedynym źródłem utrzymania w regionie. Z turystyki żyje - jak podają - 900 z ponad 2,1 tys. mieszkańców gminy Białowieża.

"Nasz głos został zlekceważony. Nie planuje się zaniechania działań rujnujących branżę turystyczną i pozbawiających pracy dużą część mieszkańców regionu" - napisano w liście. Protestujący domagają się konsultowania z nimi podejmowanych decyzji. "Domagamy się szacunku dla naszej pracy zapewniającej byt naszym rodzinom. Puszcza Białowieska to nasze wspólne dobro i sprzeciwiamy się jej zawłaszczaniu przez jedną grupę interesów" - napisano w liście.

Branża turystyczna domaga się również "zaniechania wszelkich działań", których skutkiem może być utrata przez Puszczę Białowieską prestiżowego statusu jako obiektu światowego dziedzictwa UNESCO. "Jego utrata pozbawiłaby nas ważnego międzynarodowego elementu wyróżniającego i promującego puszczę (...) Turyści z kraju i ze świata przyjeżdżają tu, by zobaczyć ostatni europejski las nizinny o cechach pierwotnych, a nie las gospodarczy" - napisali przedstawiciele branży.

Ich zdaniem do Puszczy Białowieskiej przyjeżdżają głównie miłośnicy turystyki przyrodniczej i kulturowej i taką turystykę branża stara się rozwijać.

Ekolodzy uważają, że zakaz jest "przykrywką" do cięć drzew.(PAP)