Przed krakowskim sądem dobiega końca proces 15 oskarżonych w sprawie handlu kobietami. W piątek sąd zamknął przewód sądowy i oddał glosy stronom. Na mowy końcowe prokuratora i obrońców sąd przewidział piątkową i poniedziałkową rozprawę, następnie zapadnie wyrok.

Zarzuty aktu oskarżenia dotyczą handlu ludźmi, sutenerstwa i działania w zorganizowanej grupie przestępczej, która działała w latach 2004-2006, zwerbowała z terenu całego kraju blisko 100 kobiet i zmuszała je do pracy na terenie Włoch i Grecji w nocnych klubach dla mężczyzn.

Prawdopodobnie ogłoszenie wyroku nastąpi w przyszłym tygodniu. Dziennikarze będą mogli wysłuchać jedynie sentencji wyroku, bez jego uzasadnienia, ponieważ proces toczy się z wyłączoną jawnością.

W piątek do sądu jako jeden z nielicznych oskarżonych stawił się główny oskarżony Konrad M. Nie chciał jednak wypowiadać się przed zapadnięciem wyroku. Jak podała na początku kwietnia "Rzeczpospolita", Konrad M. to muzyk, lider KOD-Kapeli, uczestniczącej w manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji.

Według prokuratury na czele grupy zajmującej się handlem kobietami stał Konrad M., który za pośrednictwem ogłoszeń w mediach oraz przez internet oferował kobietom dobrze płatną pracę w charakterze hostess, reklamujących alkohole w renomowanych restauracjach, znajdujących się w atrakcyjnych miejscowościach we Włoszech i Grecji.

Od kandydatek wymagano jedynie, by miały od 18 do 30 lat, oraz by dobrze się prezentowały; nie wymagano znajomości języka greckiego czy włoskiego. Do kwestionariusza zgłoszeniowego kobiety zobowiązane były dołączyć zdjęcie twarzy oraz sylwetki, w celu dokonania wstępnej weryfikacji.

Kobiety, które przeszły weryfikację, były zapraszane do firmy Konrada M. w Warszawie na jednodniowe szkolenie. Podczas szkolenia uczono je podstawowych zwrotów po włosku lub po grecku, a także pouczano, że muszą zabrać ze sobą elegancki wieczorowy strój, niewyzywający, w którym mogłyby reklamować dobre alkohole w renomowanych restauracjach.

W trakcie szkolenia zapewniano, że praca nie ma żadnych aspektów seksualnych, mogą więc być spokojne. Na koniec szkolenia Konrad M. zawierał z kandydatkami umowę, w której zobowiązywał się, że dopełni wszelkich starań, by mogły zdobyć dobrze płatną pracę i by zalegalizowano ich pobyt. Kobiety podpisywały tzw. deklaracje wekslowe, na wypadek gdyby odmówiły podjęcia pracy na miejscu.

Kobiety były przewożone - na własny koszt - do Włoch lub Grecji. Tam rezydentka kierowała je do nocnych klubów. Dopiero na miejscu dowiadywały się, że ich praca będzie polegała na świadczeniu usług seksualnych klientom klubów. Kobiety znajdowały się w trudnej sytuacji, ponieważ nie miały pieniędzy, nie znały języka, nie miały zalegalizowanego pobytu ani prawa do pracy.

Organizatorzy procederu wykorzystywali ponadto podpisane przez kobiety weksle i straszyli, że będą zmuszone je wykupić za znaczną kwotę, której nie miały. W większości kobiety podejmowały więc pracę. Tylko niewielka część z nich - przy pomocy rodzin lub znajomych - uciekła i wróciła do Polski.

Według ustaleń prokuratury, członkowie grupy za pracę jednej kobiety otrzymywali dziennie do 10 euro.

Wśród 15 oskarżonych w wieku od 24 do 67 lat znajduje się dziewięć kobiet. W większości są to osoby z wyższym wykształceniem, w tym lekarz i aktor oraz włoski pośrednik. Werbowaniem kobiet zajmowały się cztery firmy w całej Polsce.

W toku śledztwa trzy osoby przyznały się do winy i wyraziły skruchę. Pozostali, w tym Konrad M., nie przyznali się do winy.

Proces w tej sprawie rozpoczął się w sierpniu 2011 r. za zamkniętymi drzwiami. Prawie wszyscy obrońcy oskarżonych domagali się, by także odczytanie aktu oskarżenia było utajnione, podkreślając, że "dobro wymiaru sprawiedliwości i oskarżonych nie wymaga upublicznienia aktu oskarżenia". Sąd uznał jednak, że za publicznym odczytaniem aktu oskarżenia przemawia ważny interes społeczny. Utajnił wyjaśnienia oskarżonych i zeznania świadków.

Jedynie obrońca oskarżonego o kierowanie grupą przestępczą Konrada M. wnosił o dopuszczenie jawności na czas składania wyjaśnień przez jego klienta. Oskarżony bowiem czuje się niewinny i chciałby zdementować pojawiające się na jego temat nieprawdziwe informacje - uzasadniał.

W procesie uczestniczy w charakterze przedstawiciela organizacji społecznej Fundacja przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu La Strada. (PAP)