Tuż przed wtorkowym rozpoczęciem wizyty sekretarza stanu USA Rexa Tillersona w Moskwie Władimir Putin rozwiał nadzieje na wyperswadowanie władzom na Kremlu, że dalsze wspieranie syryjskiego reżimu Baszara el-Asada pogłębi izolację Rosji na arenie międzynarodowej.

Trudne zadanie Tillersona po serii agresywnych poczynań i wypowiedzi z obu stron zmieniło się w zadanie niemożliwe - wskazują amerykańskie media.

Putin dał sekretarzowi stanu przez swoich doradców do zrozumienia, że nie zamierza się z nim spotkać, ale według Stephana Sestanovicha, eksperta Rady Stosunków Zagranicznych (Council on Foreign Relations) i byłego specjalnego ambasadora do spraw byłych republik ZSRS jest to wybieg rosyjskiego przywódcy, zmierzający do zademonstrowania jego niezadowolenia i zyskania na czasie.

Zdaniem dziennikarzy towarzyszących Tillersonowi w podróży do Moskwy nie jest nawet pewne jego spotkanie z rosyjskim ministrem spraw zagranicznych Siergiejem Ławrowem.

Kilka miesięcy wcześniej, kiedy Tillerson jako szef koncernu energetycznego ExxonMobile negocjował z Rosją opiewające na miliardy dolarów porozumienia o wydobyciu ropy naftowej, Putin udekorował go Orderem Przyjaźni.

Jeśli szef amerykańskiej dyplomacji miał jakiekolwiek nadzieje na skłonienie władz rosyjskich, aby zdystansowały się od władz w Damaszku, to nadzieje takie Władimir Putin rozwiał na niecałą godzinę przed wylądowaniem samolotu Tillersona w Moskwie.

Po wtorkowych obradach szefów MSZ krajów G7 we włoskim mieście Lukka Tillerson oświadczył, że Rosja musi wybrać, po czyjej stronie chce stać w sprawie konfliktu w Syrii. Zaapelował do Moskwy o sojusz z Waszyngtonem i jego partnerami.

Zaznaczył, że sojusz Rosji z Asadem i oraz popierającymi go Iranem i libańskim Hezbollahem nie służy jej interesom. Szef amerykańskiej dyplomacji dodał, że Rosja musi wybrać, z kim chce współpracować.

"Mamy nadzieję, że rosyjski rząd dojdzie do wniosku, iż zawarł sojusz z niewiarygodnym partnerem" - oznajmił Tillerson, odnosząc się do Asada. "Jasne jest dla wszystkich, że panowanie rodziny Asadów zbliża się do końca" - powiedział.

Sekretarz stanu podkreślił, że Stany Zjednoczone nie mogą pozwolić na to, aby należące do reżimu Asada składy broni chemicznej trafiły w ręce bojowników Państwa Islamskiego. Zarzucił ponadto Rosji, że przestała być gwarantem likwidacji syryjskiej broni chemicznej.

Zapewnił też, że jego kraj nie zaakceptuje użycia broni chemicznej ani w Syrii, ani nigdzie indziej.

Nawiązując do piątkowego amerykańskiego ataku na syryjską bazę lotniczą w odpowiedzi na atak chemiczny w mieście Chan Szajchun, Tillerson zaznaczył, że ostrzelanie jej pociskami manewrującymi leżało w interesie bezpieczeństwa narodowego USA.

Rosjanie nie pozostali dłużni Tillersonowi, zarzucając administracji Trumpa prowadzenie polityki „amerykańskiej wyjątkowości”. „Powtarzanie jak zaklęcie, że Asad musi odejść, nie jest żadnym rozwiązaniem” - oświadczył rzecznik Putina Dmitrij Pieskow.

Putin zarzucił we wtorek USA, że pod pretekstem walki z rozprzestrzenianiem broni chemicznej przygotowują inwazję na Syrię, a ich postępowanie odpowiada temu, co uczyniły w roku 2003 dla uzasadnienia inwazji Iraku. Zapowiedział też, że Rosja zwróci się do Rady Bezpieczeństwa ONZ o przeprowadzenie dochodzenia w sprawie użycia broni chemicznej w Syrii.

Biały Dom ujawnił we wtorek raport wywiadu wskazujący, iż siły syryjskie użyły sarinu przeciw własnej ludności. Rzecznik prezydenta USA Sean Spicer oskarżył na wtorkowej konferencji prasowej władze Syrii, że "przy pomocy Rosji starają się zmylić światową opinię publiczną poprzez kampanię dezinformacji”.

Mimo wyrażania jeszcze w poniedziałek nadziei, że sekretarzowi stanu uda się przynajmniej nawiązać dialog w Putinem, w 24 godziny później amerykańskie media ogłosiły powrót do „zimnej wojny” i stwierdziły, że sekretarz stanu podjął się „misji niemożliwej do zrealizowania”.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)