Po 7 latach od katastrofy w Smoleńsku nie mam większej wiedzy na jej temat i wciąż jest wiele pytań – powiedziała w poniedziałek w TVP1 posłanka Małgorzata Wassermann (PiS), córka Zbigniewa Wassermanna, który zginął w tej katastrofie.

"Bezspornie ustalono jedynie, że nie wydarzyło się to, o czym mówi dr Maciej Lasek i raport MAK-u, tego jesteśmy pewni. Ówczesna prokuratura zgromadziła prawie 2 tys. akt, z których niewiele wynika. W jednym i drugim przypadku były to jedynie działania pozorowane" – podkreśliła Wassermann.

Posłanka, która jest przewodniczącą komisji śledczej ds. Amber Gold, powiedziała, że przed rokiem powołano nowy zespół prokuratorski w sprawie katastrofy smoleńskiej i powstała nowa komisja, która na razie zapoznała się ze zgromadzonymi dokumentami i "będzie musiała przystąpić do pracy w zasadzie od początku".

Dodała ona, że kolejne dochodzenie będzie wymagało długiego czasu. "Prokuratorzy (wcześniej prowadzący śledztwo - PAP) dużo trudu sobie zadali, żeby nie zadać żadnego trudnego pytania. Dlatego czynności te trzeba przeprowadzić kolejny raz. Opinia jaka wtedy powstała, jest nieczytelna i wewnętrze sprzeczna. W niewielkiej części nadaje się do wykorzystania" – uważa Małgorzata Wassermann.

Posłanka powiedziała również, że nie ma zaufania do materiałów (tkankowych – PAP) przywiezionych z Moskwy. "Nasi prokuratorzy go pobrali, ale później musieli go zostawić. Nie wiadomo co się wtedy z nim działo, bo dopiero po pewnym czasie przyjechał do Polski" - podkreśliła. Dodała, że nie ma pewności w jakich warunkach był on przechowywany i że jest on pobierany ponownie podczas kolejnych ekshumacji zwłok ofiar katastrofy.