Samozwańcze Państwo Islamskie przyznało się do przeprowadzenia wczoraj dwóch zamachów pod Kairem i w Aleksandrii. Ataku w Sztokholmie dokonał jego zwolennik.
„Grupa należąca do Państwa Islamskiego przeprowadziła dwa ataki na kościoły w Tancie i Aleksandrii” – napisał „Amak”, medium uznawane za zbliżone do terrorystów z Da’isz. Zamachów dokonano, gdy w świątyniach trwały nabożeństwa z okazji Niedzieli Palmowej. Koptowie obchodzą ją w tym roku w tym samym terminie, co katolicy.
Według egipskiego resortu zdrowia, w położonej niecałe 100 km od Kairu Tancie w wyniku eksplozji bomby umieszczonej pod ławką zginęło 25 osób. W Aleksandrii, drugim co do wielkości ośrodku w kraju, w wejściu na mszę zamachowcy samobójcy przeszkodziła policja. Wybuch przed świątynią zabił jednak 11 osób. Liczba rannych w obu atakach przekroczyła 100. W aleksandryjskiej katedrze św. Marka przebywał papież Aleksandrii Teodor II, patriarcha Kościoła koptyjskiego, któremu nic się nie stało. To najważniejsza świątynia dla wyznania, którego wierni stanowią co najmniej 5 proc. ludności Egiptu.
Koptowie od miesięcy są na celowniku radykalnych grup dżihadystycznych, w tym samozwańczego Państwa Islamskiego. Chrześcijanie w większości opuścili już np. Półwysep Synaj na wschodzie kraju, uznawany za miejsce relatywnie najsilniej zinfiltrowane przez grupy wierne Da’isz. To na Synaju ma siedzibę Ansar Bajt al-Makdis, które złożyło przysięgę wierności przywódcy Państwa Islamskiego, Abu Bakrowi al-Baghdadiemu. W grudniu 2016 r. eksplozja w świątyni w Kairze zabiła 25 osób. Do niedzielnego ataku na kościoły doszło dziewięć dni przed planowaną wizytą papieża Franciszka w Egipcie. Prezydent Abd al-Fatah as-Sisi zwołał nadzwyczajne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
Do ataków w Egipcie doszło dwa dni po tym, jak zwolennik Da’isz zaatakował w Sztokholmie. Napastnik z Uzbekistanu zabił cztery osoby, a ranił co najmniej 15. Tratowanie ludzi porwanymi ciężarówkami stało się nowym, tanim narzędziem działań terrorystów w Europie. Stolica Szwecji to kolejny taki przykład po podobnych atakach w Nicei, Berlinie i Londynie. W piątek w Sztokholmie mężczyzna, który kilka godzin wcześniej porwał samochód dostawczy, zabił nim trzy osoby.
Drottninggatan to jedna z najważniejszych handlowo-turystycznych ulic miasta. Sklepy, restauracje i bary sprawiają, że ulicę, w znacznej części zamienioną w deptak, przemierzają liczni turyści i sami mieszkańcy Sztokholmu. Tak też było w piątkowe popołudnie, gdy napastnik rozjeżdżał spacerowiczów, po czym wjechał w dom towarowy Ahléns City. – To był jeden z naszych samochodów dostawczych. Gdy nasz kierowca wyładowywał towar pod restauracją Caliente, ktoś wskoczył do kabiny i odjechał – opowiadał agencji TT Marten Lyth, rzecznik browarów Spendrups. Pracownik próbował powstrzymać złodzieja, przez co sam omal nie został przez niego przejechany.
Strach w szwedzkiej stolicy wzrósł, gdy policja podała niepotwierdzoną później informację o strzałach, które miały być słyszane nieopodal Ahléns City, a także w innych częściach miasta. Na ulicach pojawili się snajperzy. Wstrzymano ruch metra i pociągów. Niektóre ulice Sztokholmu zamknięto dla samochodów. Zaostrzono kontrolę graniczną; wstrzymano m.in. ruch na moście łączącym Szwecję z Danią. Policja zaapelowała do Szwedów, by unikali spacerów po centrum. Ratusz otworzył kilka tymczasowych noclegowni dla tych, którzy nie mogli opuścić śródmieścia. Nadzwyczajne środki bezpieczeństwa były stopniowo luzowane podczas weekendu. – Nasz przekaz zawsze będzie prosty: nie pokonacie nas, nie będziecie zarządzać naszym życiem, nigdy nie wygracie – mówił premier Stefan Löfven.
W porzuconej przez napastnika ciężarówce – jak podała telewizja SVT z powołaniem na źródła w szwedzkiej policji – znaleziono bombę, której sprawca nie zdołał zdetonować lub zrezygnował z tego zamiaru. Terrorysta został zatrzymany w piątek późnym wieczorem w podsztokholmskiej miejscowości Märsta. Okazał się nim 39-letni obywatel Uzbekistanu, pracujący na budowie ojciec czworga dzieci. Szwedzkie media znają jego personalia, ale żaden poważny tytuł ich nie podał (podało je kilku blogerów, ale brakuje niezależnego potwierdzenia, więc i my ich nie podajemy). Jego żona w rozmowie z „Aftonbladet” zapewniła jednak, że nigdy nie opowiadał w domu o religii czy polityce.
Zatrzymanemu przyznano już obrońcę z urzędu. Rzecznik szwedzkiej policji Jonas Hysing powiedział, że Uzbek deklarował w mediach społecznościowych przychylność wobec metod stosowanych przez samozwańcze Państwo Islamskie. Mimo to najpewniej nie miał bezpośrednich związków z podobnymi organizacjami. Szef szwedzkiego kontrwywiadu Anders Thornberg przyznał, że był on przez to obiektem zainteresowania Säpo. W związku z piątkowym zamachem policja przesłuchuje też siedem innych osób. Na razie w charakterze świadków, bo wstępna wersja przewiduje, że Uzbek działał sam.
Scenariusz piątkowego dramatu przypomina raczej trzy ataki, do jakich doszło w Europie w ciągu ostatnich miesięcy. Najpierw 14 lipca 2016 r. Tunezyjczyk Muhammad Lahwijidż-Buhlal wjechał ciężarówką na Promenade des Anglais w Nicei, zabijając nią 86 osób i raniąc 434. Potem zastrzelili go policjanci. 19 grudnia 2016 r. inny Tunezyjczyk – Anis Amri porwał polską ciężarówkę, mordując jej kierowcę, po czym wjechał w tłum na berlińskim Breitscheidplatz – zabił 11 osób, a 56 ranił. Z kolei 22 marca tego roku Brytyjczyk Khalid Masood przejechał cztery osoby na Westminster Bridge w Londynie, po czym śmiertelnie dźgnął nożem próbującego go zatrzymać policjanta. Odpowiedzialność za Niceę i Berlin wzięło na siebie Państwo Islamskie. Sprawca z Londynu został raczej zainspirowany przez ideologię tego samozwańczego kalifatu.