- Polska może zyskać na nowym rozdaniu w amerykańskiej administracji - stwierdza Mateusz Morawiecki w rozmowie z DGP.
Jakie są efekty wizyty w USA?
Widzę, że wraz z nową administracją w relacje polsko-amerykańskie ma szansę wstąpić nowy duch, choć trzeba zastrzec, że Waszyngton dopiero wypracowuje swoje podeście do polityki handlowej, energetycznej, klimatycznej czy gospodarczej. Miałem bardzo dobre rozmowy na poziomie Departamentu Energii oraz resortu handlu, a także z doradcami pana prezydenta Trumpa. Myślę, że Polska może zyskać na nowym rozdaniu w amerykańskiej administracji. Generalnie są dwa obszary, które zarówno dla USA, jak i Polski są najważniejsze – to rozwój gospodarczy oraz bezpieczeństwo, w tym energetyczne.
Jakie mogą być te zyski i w jakich dziedzinach?
Jeśli chodzi o konkrety, miałem bardzo dobrą i znacznie dłuższą, niż wstępnie planowano, rozmowę z sekretarzem energii Rickiem Perrym. Poruszyliśmy temat eksportu gazu do Polski, a także zachęcaliśmy sekretarza, by wraz z obniżką kosztów technologii wiertniczej firmy amerykańskie ponownie zainteresowały się inwestycjami w Polsce w wydobycie gazu łupkowego. Rozmowy dotyczyły też polityki klimatycznej czy roli i znaczenia węgla w energetyce. Prezydent Trump przykłada wagę do odczarowania tego surowca, bo nie chce zamykać wszystkich elektrowni węglowych, jak to było w planach jego poprzednika. Rozmawialiśmy o wielu aspektach na poziomie regulacyjnym, politycznym i widzę dużą spójność w naszych stanowiskach.
Amerykanie są zainteresowani reaktywacją programu łupkowego w Polsce?
Łupki i wiercenia to kwestia prywatnego biznesu, natomiast sekretarz energii pozytywnie patrzy na to, żebyśmy wrócili do dwustronnej współpracy w projektach dotyczących wydobycia gazu łupkowego w Polsce. Ale to musi się wiązać z niższymi kosztami technologii wydobycia i odpowiednim systemem regulacyjnym, nad którym będziemy pracowali. To niezbędne, by podjąć dyskusję z firmami, które wierciły już w Polsce, oraz z tymi, których jeszcze u nas nie było. Mieliśmy też ciekawą rozmowę o możliwościach eksportu LNG do terminalu w Świnoujściu – przy założeniu, że byłoby to atrakcyjne cenowo.
Te rozmowy prowadzone są w kontekście renegocjacji warunków importu gazu z Rosji?
W kontekście budowania szerokiego wachlarza źródeł zaopatrzenia Polski w gaz z różnych kierunków. Temu służą także prace nad budową gazociągu z Norwegii. Chcemy mieć jak najwięcej możliwości importu. Nie wykluczamy zwiększenia możliwości przeładunkowych gazoportu w Świnoujściu do 7,5 mld m sześc. rocznie, a może nawet w przyszłości do 10 mld.
Czy po rozmowie z sekretarzem handlu Wilburem Rossem wie pan, jak będzie wyglądała polityka handlowa nowej administracji?
Dowiedziałem się, że Polska jest traktowana jako bardzo poważny partner handlowy, który zachowuje się fair. Hasło, które robi dziś karierę w Waszyngtonie, to „Free trade and fair trade” (handel wolny i uczciwy – red.). W tym kontekście Polska jest traktowana bardzo pozytywnie. Mamy zrównoważony bilans handlowy z USA. To w przybliżeniu ok. 5 mld dol. eksportu i 5–5,5 mld dol. importu. Mamy szansę na eksport kolejnych grup towarów rolno-spożywczych, eksportujemy kurczaki, jabłka, wieprzowinę, ale wysyłamy też do USA produkty elektroniczne, elektromaszynowe, części do silników lotniczych. To mnie cieszy, bo to produkty z wysoką marżą. Rozmawialiśmy także o border adjustment tax, czyli o głośnym teraz na świecie podatku importowym.
Widzi pan jakieś zagrożenia dla Polski w związku z wprowadzeniem tego podatku?
W tej chwili nie. Po pierwsze, jeszcze nie wiadomo, jaki ostatecznie będzie miał on kształt, a po drugie, Polska jest traktowana jako partner, z którym handluje się na zasadzie fair trade.
Czy podczas rozmów padła nazwa TTIP? Czy to idea, która została już pogrzebana?
Zapytałem o podejście do TTIP pana Wilbura Rossa. Odpowiedź była taka, że TTIP to coś zupełnie innego niż TTP (transpacyficzna umowa handlowa, z której Amerykanie się wycofują – red.). Administracja amerykańska chce najpierw wypracować zasady postępowania wobec najbliższych sąsiadów, takich jak Meksyk i Kanada, dlatego w tej chwili są procedowane zmiany w umowie NAFTA (północnoamerykańskiej umowie o wolnym handlu – red.). W drugiej kolejności, po wypracowaniu nowych zasad w ramach NAFTA, nastąpi podejście do TTIP. Powiedziałem, że handel jest wyłączną kompetencją Unii Europejskiej reprezentowanej przez Komisję. W tego typu sprawach rozmowy muszą dotyczyć całej UE.
Rozmawiał pan też z Amerykanami o polityce bezpieczeństwa i NATO. Jakie były konkluzje?
Polska należy do grona tych członków NATO, którzy swoje zobowiązania sojusznicze traktują serio. I to w Białym Domu nie pozostaje bez echa. Doradca prezydenta Trumpa ds. międzynarodowych relacji gospodarczych i handlowych Kenneth Juster, ale też – co ciekawe – sekretarz handlu Wilbur Ross podkreślali, że wypełniamy zobowiązania obronne dotyczące wydatków na armię. To jest nowy kompas tej administracji, czyli ocena partnerów USA pod kątem fair trade czy wypełniania zobowiązań sojuszniczych w ramach NATO. Byłem w kilku think tankach i widać, że Polska jest odbierana jako partner poważny i poważany. Nasze bardzo dobre wyniki gospodarcze połączone z polityką prospołeczną, czyli to, że przeznaczyliśmy tyle środków na wydatki społeczne, a utrzymujemy deficyt budżetowy w ryzach, są dostrzegane i doceniane. Oprócz spotkań na szczeblu politycznym miałem także spotkania biznesowe z inwestorami. Zachęcałem na nich do inwestycji zarówno w nasze obligacje, jak i w nowe miejsca pracy, zwłaszcza w obszarach nowej gospodarki i przemysłów przyszłości.