Działanie rosyjskich kontrolerów ruchu powietrznego doprowadziło do sytuacji, w której łatwiej było o tragedię - powiedział we wtorek minister obrony Antoni Macierewicz, pytany w Telewizji Republika o nowe zarzuty dla kontrolerów wieży w Smoleńsku .

Macierewicz, pytany o poniedziałkowe informacje prokuratury, że kontrolerzy są podejrzani o umyślne sprowadzenia katastrofy, powiedział: "Materiał dowodowy zebrany przez zespół, a w jeszcze pełniejszym stopniu przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego (jest) bardzo przekonujący; pokazujący, że to było działanie świadome i że dążono do tego, żeby ono doprowadziło do katastrofy".

"Pamiętam z okresu, kiedy ten materiał dowodowy jeszcze nie był tak pełny, wskazywaliśmy na to (...) że kontrolerzy sprowadzali ten samolot do tragedii, do katastrofy. Chociaż – i to trzeba podkreślić koniecznie - panu majorowi (Arkadiuszowi) Protasiukowi udało się z tej pułapki uciec; ostatecznie to nie to działanie stało się przyczyną tragedii, chociaż doprowadziło do sytuacji umożliwiającej takie rozstrzygnięcie tego dramatu, żeby jak najlepiej udawał naturalną katastrofę" - powiedział szef MON.

Według niego "gdyby nie sprowadzono tego samolotu tak nisko, (...) dużo trudniej byłoby stworzyć to całe zamieszanie, z którym mamy po dzień dzisiejszy do czynienia. Samolot, który by się rozpadł 50, 60, 150 metrów nad ziemią, nie mógłby udawać naturalnej katastrofy" - powiedział minister.

Powtórzył, że podkomisja smoleńska przy Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego przygotowuje prezentację wyników swoich prac, w tym "setek, jeżeli nie więcej" eksperymentów i symulacji. Dodał, że zbierany przez kilkanaście miesięcy materiał "zostanie zaprezentowany opinii publicznej od początku lotu aż do tragicznego końca we wszystkich fazach dokładnie przeanalizowanych, z materiałem dowodowym potwierdzającym hipotezy, jakie naukowcy w tej sprawie sformułowali".

Na pytanie, czy zdziwiło go coś, o czym nie było dotychczas wiadomo, a co odkryła podkomisja, Macierewicz odparł: "Jeżeli mnie coś naprawdę bardzo zaskoczyło, a jest taka kwestia (...), to coś, co funkcjonowało w obiegu publicznym – pewna hipoteza czy przypuszczenie – ale które propaganda mająca uniemożliwić badanie tak dalece otorbiła (...) że w ogóle nie podejmowano jej analizy, a już zwłaszcza nie podejmowano eksperymentów mających sprawdzić, czy tak mogło być, czy nie". "Okazuje się, że tak mogło być i myślę, że tak niestety było" - powiedział.