Operator Biełsatu Aleś Lubianczuk, zatrzymany w piątek podczas przeszukania w biurze redakcji w Mińsku, pozostanie w areszcie do rozprawy za "drobne chuligaństwo" – poinformował PAP przedstawiciel stacji. Informacja nie została potwierdzona przez milicję.

"Aleś przekazał nam, że zostaje zatrzymany w areszcie do poniedziałku, kiedy odbędzie się rozprawa administracyjna za +drobne chuligaństwo+. Udało nam się z nim porozmawiać na komisariacie, gdy został na chwilę wyprowadzony. Milicja zarzuca mu, że przeklinał" – powiedział PAP oficjalny przedstawiciel Biełsatu na Białorusi Alaksiej Minczonak.

Jak wyjaśnił, przedstawiciele stacji udali się na komisariat dzielnicy Pierwomajskiej w Mińsku, by uzyskać informacje na temat Lubianczuka. "Najpierw nie było wiadomo nic, potem powiedzieli nam, że niedługo go wypuszczą. A teraz okazało się, że jednak postawiono mu zarzuty" – dodał Minczonak. Podkreślił, że dziennikarz był przetrzymywany ponad trzy godziny bez sporządzenia protokołu, co jest naruszeniem białoruskich przepisów.

"Lubianczuk ma ważną akredytację dziennikarską białoruskiego MSZ jako przedstawiciel Telewizji Polskiej" - oświadczył Minczonak.

W piątek rano milicja weszła do dwóch biur Biełsatu w centrum Mińska z nakazami prokuratorskimi i rozpoczęła przeszukania. Z biura przy Prospekcie Niepodległości zabrano sprzęt komputerowy, służący do montażu materiałów telewizyjnych. W biurze przy ul. Oktiabrskiej, gdzie zatrzymano Lubianczuka, również zarekwirowano komputery.

Według oświadczenia mińskiej milicji przeszukania są związane z kontrolą w związku z "nielegalnym wykorzystaniem znaku towarowego".

Redakcja przypomina, że w 2014 r. Sąd Najwyższy Białorusi zabronił telewizji używać na terenie Białorusi znaku "TV Biełsat" w związku z pozwem Andreja Bielakoua z firmy BIEŁSATplus, który twierdził, że przez zbieżność nazw widzowie kojarzą jego przedsiębiorstwo z kanałem telewizyjnym.

Ambasada RP poinformowała PAP, że zwróciła się do białoruskiego MSZ w sprawie wyjaśnienia sytuacji.

Wcześniej szef programów informacyjnych Biełsatu Alaksiej Dzikawicki ocenił, że przeszukania mogą mieć związek z tym, że telewizja "aktywnie relacjonowała" protesty społeczne na Białorusi w ostatnich tygodniach. Od połowy lutego w różnych miastach odbywają się akcje społeczne przeciwko tzw. dekretowi o pasożytnictwie i w związku z pogarszającą się sytuacją gospodarczą.

W ubiegłym roku czterech pracowników Biełsatu po raz pierwszy otrzymało oficjalne akredytacje białoruskiego MSZ jako przedstawiciele TVP. Podejmowane wcześniej próby uzyskania akredytacji kończyły się niepowodzeniem.

Z Mińska Justyna Prus (PAP)