Zbyt mała liczba lokali wyborczych w krajach poza UE, zakaz prowadzenia kampanii w innym języku niż bułgarski, elementy ksenofobiczne w kampanii części partii - to podstawowe zastrzeżenia misji międzynarodowych obserwatorów na wyborach parlamentarnych w Bułgarii.

27-osobowa misja OBWE i Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (ZPRE), której członkowie spędzili pięć tygodni w Bułgarii przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi, oceniła w poniedziałek, że wybory ogólnie były dobrze zorganizowane, a bułgarscy obywatele mogli dokonać wolnego wyboru wyłonienia swoich przedstawicieli do parlamentu, niezależnie od swego etnicznego pochodzenia.

"Ordynacja wyborcza umożliwia wszystkim obywatelom, niezależnie od pochodzenia, dokonanie wolnego wyboru" - powiedziała Marie-Christine Dalloz z ZPRE. Dodała, że do misji docierały informacje o ingerencji władz innego państwa w proces wyborów. Podkreśliła, że na przyszły parlament spadnie zadanie obniżenia napięcia w kraju i poza nim w związku z tym problemem.

Roman Jakić z misji OBWE podkreślił, że zakaz prowadzenia kampanii wyborczej w innym języku niż bułgarski ograniczył możliwości kontaktu niektórych kandydatów ze swoimi wyborcami. (Chodzi tu o kategoryczny zakaz prowadzenia kampanii po turecku, za co Lufti Mestan, lider protureckiej partii DOST został ukarany grzywną–PAP). Jakić dodał, że część partii używała w kampanii ksenofobicznego, głównie antyromskiego i antytureckiego słownictwa.

Według obserwatorów media zagwarantowały możliwość partiom i pojedynczym kandydatom przedstawienie swych programów wyborczych, organizowane były dyskusje, publikowano płatne spoty. Informacje o kampanii były jednak wyodrębnione w oddzielnych blokach, co w pewnym stopniu ograniczyło dostęp do nich - zauważył Jakić.

Według obserwatorów misji OBWE i PACE organizacja i obsługa wyborów przebiegły sprawie, a sam proces był przejrzysty.

Z Sofii Ewgenia Manołowa (PAP)