Na Białorusi trwają aresztowania i represje po protestach społecznych, tymczasem polskie władze milczą; to jest test polskiej dyplomacji: czy upomni się o aresztowanych, czy też będziemy nadal mieli do czynienia z polityką chowania głowy w piasek - mówili w środę posłowie PO.

Posłowie PO Andrzej Halicki i Robert Tyszkiewicz mówili na środowym briefingu w Sejmie, że obecnie na Białorusi "dzieją się rzeczy bardzo niebezpieczne i niepokojące".

"Tydzień temu zwróciliśmy się do marszałków (Sejmu) Marka Kuchcińskiego i (Senatu) Stanisława Karczewskiego o podjęcie pilnej interwencji na rzecz osób uwięzionych i aresztowanych po protestach społecznych na Białorusi. Jedyną odpowiedzią do dnia dzisiejszego jest milczenie. I to milczenie polskiego kierownictwa Sejmu i polskiego rządu jest wyraźną zachętą dla Alaksandra Łukaszenki do prowadzenia narastających represji" - powiedział Tyszkiewicz.

"Trwa największa fala represji od 2010 r. Do tej pory ponad 250 osób zostało zatrzymanych lub aresztowanych, ponad 80 osób zostało skazanych na karę aresztu. Wczoraj aresztowano kolejne 3 osoby, dziś dochodzą informacje o kolejnych aresztowaniach" - wyliczał.

Według Tyszkiewicza, "milczenie Polski jest dla Łukaszenki zachętą, zielonym światłem do tego, by te represje eskalować". "Wzywamy i apelujemy do polskiego MSZ, do kierownictwa polskiego Sejmu, o głośny i stanowczy protest przeciwko temu, co dzieje się dzisiaj na Białorusi" - oświadczył poseł PO.

Jak zaznaczył, "szczególnie boleśnie dotkniętą grupą osób prześladowanych" w ostatnich dniach są dziennikarze, a zwłaszcza pracujący dla telewizji Biełsat.

"Warto w związku z tym zaapelować do MSZ, do polskiego rządu, by wreszcie podjął decyzję o kontynuowaniu wsparcia dla tej telewizji, a nawet wobec prześladowań, rekwizycji sprzętu, potrzeby zapłacenia grzywien, opieki prawnej nad zatrzymanymi dziennikarzami, zwiększenia środków na telewizję Biełsat" - dodał Tyszkiewicz.

Zaznaczył, że "nie można w tej sytuacji mówić o wygaszaniu jedynej niezależnej telewizji nadającej w języku białoruskim". Ocenił, że jest to już "kwestia przyzwoitości ze strony polskiej, a nie tylko polityki sąsiedzkiej".

Tyszkiewicz przypomniał, że w czwartek ma się odbyć posiedzenie sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych z udziałem przedstawicieli opozycji białoruskiej, m.in. Anatola Labiedźki i Jurego Hubarewicza. Niestety - jak zauważył - nie będą oni mogli stawić się w polskim Sejmie, bo są w aresztach na Białorusi.

"Apelowaliśmy już do marszałków o natychmiastową interwencję na rzecz uwolnienia gości polskiego Sejmu. Milczenie, bierność, brak inicjatywy sprawiają, że oni nadal są w aresztach" - zaznaczył poseł Platformy. "To jest test polskiej dyplomacji: czy, jak zawsze dotąd było, upomni się o aresztowanych, czy też będziemy nadal mieli do czynienia z polityką chowania głowy w piasek, udawania jakiegoś ocieplenia, podczas gdy kolejni ludzie na Białorusi trafiają do więzień i aresztów" - oświadczył Tyszkiewicz.

Z kolei Halicki mówił, że "półtora roku działania polskiego rządu to pogorszenie relacji ze wszystkimi partnerami europejskimi z wyjątkiem jednego, kuriozalnego ocieplenia, które ma miejsce na linii Warszawa- Mińsk". Przekonywał, że szkodzi ono polskiej mniejszości na Białorusi oraz nieuznawanemu przez białoruskie władze Związkowi Polaków na Białorusi. Jak wskazywał Halicki, związek skupia się obecnie na obronie polskich szkół.

"Mamy dziś sytuację testu wobec polskiej dyplomacji: czy będziemy w milczeniu przyglądali się, jak u naszego wschodniego sąsiada do więzień trafiają kolejne osoby, jak wprowadza się siłą nauczanie w języku rosyjskim i białoruskim do polskich szkół, jak prześladuje się dziennikarzy, czy też polski głos w obronie Białorusi będzie słyszalny i w UE, i na Wschodzie" - podsumował Tyszkiewicz.

Od połowy lutego w różnych miastach Białorusi dochodzi do protestów przeciwko tzw. dekretowi o pasożytnictwie i w związku z trudną sytuacją gospodarczą. Od początku marca trwają zatrzymania uczestników i organizatorów demonstracji. Według niezależnego Centrum Praw Człowieka Wiasna, takich osób jest już ponad 240. Wielu z nich wymierzane są kary aresztu lub grzywny. W aresztach przebywa wielu liderów i działaczy środowisk opozycyjnych.

Dekret nr 3 przewiduje specjalny jednorazowy podatek od osób, które nie pracowały co najmniej 183 dni w ciągu roku i nie zarejestrowały się oficjalnie jako bezrobotni. (PAP)

(planujemy kontynuację tematu)