Niewykluczone, że przed szczytem w Rzymie prezydent Andrzej Duda zabierze głos; prezydent ma swą wizję rozwoju UE - powiedział szef prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski. Podkreślił, że nie ma koncepcji Polexitu, a dyskusja o Europie kilku prędkości, jego zdaniem, wkrótce wygaśnie.

Magierowski pytany we wtorek w radiowej Trójce o to, czy prezydent zaangażuje się w dyskusję o przyszłości UE, powiedział, że "niewykluczone, że pan prezydent zabierze głos tuż przed szczytem w Rzymie, czy to w formie wywiadu, czy to w formie przemówienia".

25 marca we włoskiej stolicy szefowie państw i rządów na jubileuszowym szczycie w 60. rocznicę podpisania traktatów rzymskich mają przyjąć deklarację dotyczącą przyszłości Wspólnoty.

"Pan prezydent ma swoją wizję tego, w którym kierunku powinna się Unia Europejska rozwijać" - mówił szef prezydenckiego biura prasowego. Jak podkreślał, prezydent stoi na stanowisku, że Wspólnota powinna m.in. bardziej się opierać na suwerenności państw członkowskich i zrezygnować z "jałowych" dyskusji na temat federacji, stworzenia z Unii jednego państwa.

W dyskusji wokół deklaracji rzymskiej na forum UE pojawia się koncepcja Europy kilku prędkości; koncepcję tę odrzuca m.in. Polska.

W ocenie Magierowskiego "ta dyskusja o Europie dwóch, czy wielu prędkości wraca co kilka lat i zawsze gaśnie po dwóch, trzech tygodniach". "Myślę, że podobnie będzie także i w tym przypadku" - stwierdził.

Gdy prezydent zabierze głos - mówił szef prezydenckiego biura prasowego - powie, że Polexit to absurd, że nigdy taka koncepcja nie pojawiła się wśród liderów rządzącej partii.

"Nie ma takiej koncepcji i prawdopodobnie nigdy nie powstanie, dlatego że Prawo i Sprawiedliwość, wbrew temu co twierdzą niektórzy komentatorzy, szczególnie prasy zachodniej, nie jest partią eurosceptyczną. Ma swoje wątpliwości co do obecnego funkcjonowania Unii, chciałoby Unię naprawiać" - powiedział Magierowski.

"O ile Polexit w moim przekonaniu w ogóle nie wchodzi w grę, ale wchodzi w grę Eurexit, czyli rozpad UE. Jeśli UE sama się nie naprawi, to możemy być świadkami dużo gorszych scenariuszy niż ten wydumany Polexit" - ocenił.

Według Magierowskiego prezydent wiedział o proponowanej przez Polskę kandydaturze Jacka Saryusz-Wolskiego na stanowisko szefa Rady Europejskiej i wspierał ją. Przyznał, że należało proces lobbowania zacząć "być może trochę wcześniej" i "rozmawiać być może trochę częściej, intensywniej z przywódcami europejskimi na temat tej kandydatury i możliwości zmiany na stanowisku szefa RE".

Jak podkreślił, w czasie szczytu w Brukseli, na którym przy sprzeciwie Polski wybrano Donalda Tuska na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej, premier Beata Szydło "nie miała wyjścia".

"Z jednej strony, rząd nie mógł poprzeć kandydata, który w tak jaskrawy sposób przeciwstawiał się polityce wybranego w politycznych wyborach rządu RP, z drugiej strony, było jasne, że większość przywódców chciała, by Donald Tusk pozostał na stanowisku. Sytuacja była trudna, ale chcę podkreślić, że pan prezydent jest pełen uznania dla postawy pani premier" - powiedział Magierowski.

Odnosząc się do niepodpisania przez szefową polskiego rządu konkluzji szczytu powiedział, że "w obliczu tych wszystkich kryzysów, z którymi boryka się UE, nie ma to większego znaczenia".

W ocenie Magierowskiego "trudno mówić o tym, że teraz współpracy w ogóle nie będzie". "Pan prezydent wystosował depeszę gratulacyjną do przewodniczącego Tuska i liczy na to, że w tej drugiej jego kadencji, mimo wszystkich swarów i nieporozumień, jednak uda się nawiązać współpracę, która będzie owocna i dla Polski, i dla UE" - podkreślił dyrektor biura prezydenckiego.