65 proc. Amerykanów chce powołania niezależnego prokuratora w celu wyjaśnienia kontaktów osób ze sztabu wyborczego prezydenta USA Donalda Trumpa z przedstawicielami Kremla - wynika z sondażu opublikowanego w poniedziałek przez telewizję CNN.

W tym samym badaniu mniej niż jedna trzecia respondentów – 32 proc. - opowiedziała się za preferowanym przez Republikanów rozwiązaniem, aby wyjaśnienie wszystkich zarzutów związanych z rolą Rosji w amerykańskich wyborach prezydenckich pozostawić komisjom wywiadu Izby Reprezentantów i Senatu.

Demokraci, wskazując, że obie izby Kongresu obecnej 115. kadencji są kontrolowane przez Partię Republikańską, opowiadają się za powołaniem specjalnego prokuratora.

Zadaniem takiego prokuratora, niezależnego od ministerstwa sprawiedliwości i Kongresu, byłoby przeprowadzenie śledztwa w sprawie rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie, wysuwanych wobec przedstawicieli sztabu wyborczego Trumpa zarzutów o zatajenie kontaktów z władzami Rosji oraz nielegalne ujawnianie mediom tajnych informacji rządowych, o co administracja Trumpa oskarża "pogrobowców" Baracka Obamy.

Liczba Amerykanów domagających się wyjaśnienia wszystkich wątków związanych z zarzutami o rosyjskie koneksje sztabu wyborczego Trumpa wzrosła po tym, jak obecny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Jeff Sessions podczas składanych pod przysięgą zeznań w Senacie nie ujawnił, że w ubiegłym roku dwukrotnie rozmawiał z ambasadorem Rosji w Waszyngtonie Sergiejem Kislakiem.

Jako pierwszy rewelacje o spotkaniach Sessionsa z Kislakiem opublikował w ubiegłym tygodniu dziennik "Washington Post". Wcześniej ten sam stołeczny dziennik podobnymi rewelacjami doprowadził do dymisji gen. Michaela Flynna ze stanowiska doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego.

Przywódcy Demokratów w Kongresie, wskazując, że Sessions złożył fałszywe zeznania pod przysięgą, zażądali jego rezygnacji ze stanowiska ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Sessions na konferencji prasowej w ubiegły czwartek tłumaczył, że podczas składnia zeznań przed komisją sprawiedliwości odpowiedział, iż nie miał kontaktów z przedstawicielami władz rosyjskich, "ponieważ źle zrozumiał pytanie".

Zwolennicy Trumpa sądzą, że ataki na jego bliskich współpracowników i niezliczone przecieki są przejawami spisku zwolenników Obamy oraz rywalki Trumpa w wyborach prezydenckich Hillary Clinton, którzy chcą się w ten sposób zemścić za przegraną i storpedować poczynania obecnego prezydenta. Zwolennikiem takiej teorii jest m.in. konserwatywny komentator Patrick J. Buchanan, w przeszłości kandydat w wyborach prezydenckich i doradca republikańskich prezydentów, m.in. Richarda Nixona i Ronalda Reagana.

W komentarzu opublikowanym na swoim portalu w poniedziałek Buchanan zarzucił przeciwnikom obecnego prezydenta, tworzącym "luźno powiązaną, ale rozgałęzioną konspirację", próbę obalenia prezydenta, odrzucenia jego populistycznego programu i zanegowania rezultatów wyborów z roku 2016. "Rdzeniem tej konspiracji jest +głębokie państwo+, agenci związani ze środowiskiem wywiadu, ich kolaboranci w mediach oraz ich wierny chór w Partii Demokratycznej, która prawie całkowicie kontroluje nasz rząd" - wyjaśnił Buchanan.

Zwolennikiem takiej teorii jest też sam prezydent, który podczas weekendu na Twitterze zarzucił Obamie, że w czasie kampanii wyborczej zainstalował podsłuch w jego nowojorskiej rezydencji w Trump Tower.

Oskarżenia Trumpa jako bezpodstawne odrzucili rzecznik Obamy, były dyrektor wywiadu narodowego James Clapper oraz dyrektor FBI James Comey. Comey zdecydował się nawet na bezprecedensowy w amerykańskiej historii krok: wezwał ministerstwo sprawiedliwości do odrzucenia oskarżeń prezydenta Trumpa. Ministerstwo do tej prośby nie przychyliło się. Wiadomo jednak, że prezydent Stanów Zjednoczonych bez zgody specjalnego sądu (Foreign Intelligence Surveillance Court) i szeregu agencji nie może samodzielnie zlecić zainstalowania podsłuchu.

"W rezultacie, w tej naszej rzekomo dojrzałej demokracji – stwierdza zespół redakcyjny konserwatywnego dziennika "Wall Street Journal" we wtorkowym komentarzu redakcyjnym - obecny prezydent zarzuca swojemu poprzednikowi próbę zakwestionowania jego zwycięstwa, podczas gdy partia poprzedniego prezydenta oskarża pana Trumpa o konszachty z wrogiem na Kremlu". "Hollywood by tego nie wymyśliło!" – czytamy w artykule zatytułowanym "Waszyngton zwariował".

"Nasz kraj – postuluje +WSJ+ – desperacko potrzebuje interwencji kogoś dojrzałego, kto ustali fakty i przedstawi je amerykańskiemu społeczeństwu".

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)