Izba niższa parlamentu Rumunii ogromną większością głosów zaaprobowała we wtorek wycofanie się rządu premiera Sorina Grindeanu z rozporządzenia łagodzącego kary za korupcję, które wywołało wielkie protesty uliczne i potępienie międzynarodowe.

Rumuński Senat jednomyślnie zajął takie samo stanowisko 14 lutego.

Parlament poparł też w zeszłym tygodniu inicjatywę prezydenta Klausa Iohannisa w sprawie przeprowadzenia referendum dotyczącego zmian antykorupcyjnego prawa. Iohannis ostro krytykował rozporządzenie, z którego rząd wycofał się pod wpływem protestów, ale daty referendum jeszcze nie ustalił.

Wydane 31 stycznia w trybie pilnym rozporządzenie przewidywało m.in. zasadę, że przestępstwo urzędnicze ścigane jest z urzędu w trybie postępowania karnego tylko wówczas, gdy przyniosło skarbowi państwa uszczerbek w wysokości co najmniej 200 tys. lejów (190 tys. złotych).

Ostatecznie 5 lutego rząd wycofał się z planowanych zmian po masowych protestach w Bukareszcie i innych miastach, ocenianych jako największe demonstracje w Rumunii od upadku komunizmu w 1989 roku, oraz po krytycznych głosach ze strony społeczności międzynarodowej.

W związku z protestami 9 lutego do dymisji podał się minister sprawiedliwości Florin Iordache; wcześniej spór o dokument doprowadził do rezygnacji z urzędu ministra ds. przedsiębiorczości, handlu i kontaktów ze środowiskiem biznesu Florina Nicolae Jianu.

W ocenie ekspertów proponowane zmiany w kodeksie karnym miały służyć przede wszystkim rządzącej partii PSD i jej szefowi, Liviu Dragnei. Dragnea obecnie odpowiada przed sądem za wynagradzanie z funduszy publicznych dwóch osób pracujących w latach 2006-2013 dla kierownictwa jego partii, na czym skarb państwa stracił 108 tys. lejów (103 tys. złotych).

Rozporządzenie, z którego wycofał się rząd, było uważane za najpoważniejszy krok wstecz na drodze reform, jakie podjęła Rumunia po wejściu do Unii Europejskiej w 2007 roku.