Z dotychczasowych dowodów wynika, że przejazd kolumny uprzywilejowanych aut BOR z panią premier odbywał się z zachowaniem prawnych wymogów, które daje to uprzywilejowanie - podał we wtorek prokurator Włodzimierz Krzywicki z Prokuratury Regionalnej w Krakowie.

Dodał, że "bezpośrednim sprawcą wypadku (był) młodociany kierowca seicento". Zarazem Krzywicki zaznaczył, ze śledztwo jest w fazie początkowej i "nie można w nim w sposób stanowczy niczego wykluczyć" a dowody nie są jeszcze kompletne.

Prok. Krzywicki przyznał, że w postępowaniu uzyskano też "sporadyczne" zeznania świadków, iż nie słyszeli oni sygnałów dźwiękowych kolumny. Dodał, że nie ma zeznań osób, które naocznie widziałyby przebieg samego wypadku. Według prokuratora, przeważają zeznania, że były i sygnały dźwiękowe, i świetlne.

Krakowska prokuratura sformułowała na piśmie i ogłosiła we wtorek 21-latkowi stawiany wcześniej ustnie przez policję zarzut nieumyślnego naruszenia zasad bezpieczeństwa w ruchu lądowym, zagrożony karą do 3 lat więzienia (art. 177 par. 1 Kodeksu karnego). Według zarzutu, kierowca fiata na dwukierunkowej jedni, wykonując manewr skrętu w lewo, nie zachował szczególnej ostrożności. Według prokuratury 21-latek nie sygnalizował zamierzonego manewru włączeniem lewego kierunkowskazu. W zarzucie zapisano też, że wypadek skutkował obrażeniami ciała premier Beaty Szydło i funkcjonariusza BOR trwającymi powyżej 7 dni - nie precyzował, czy dotyczy to obojga poszkodowanych.

Do wypadku doszło w piątek w Oświęcimiu. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów, w której pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku, wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i zderzył się z autem szefowej rządu, które uderzyło w drzewo. W wypadku ranni zostali też dwaj funkcjonariusze BOR - kierowca i szef ochrony premier.