- Nie można tworzyć dogmatów, że demokracja jest jedynym systemem możliwym do zaakceptowania.Przecież to jest jeden z najgłupszych systemów, jakie stworzył człowiek - mówi Robert Bąkiewicz z ONR w rozmowie z Magdaleną Rigamonti.

Mam się do pana zwracać per panie brygadzisto?
Jestem koordynatorem.
Brygady Mazowieckiej ONR.
Hm. Może pani mówić: panie Robercie.
Panie Robercie, co to znaczy Polska dla Polaków?
Znaczy dokładnie to, co znaczy. Dla Polaków, a dla kogo jeszcze miałaby być?
Tylko dla Polaków?
Jeśli dla kogoś jeszcze, to musiałaby się nie nazywać Polska, tylko jakoś inaczej. Jednak polscy nacjonaliści, polscy narodowcy nigdy nie mówili, że tylko dla Polaków.
Jak to? Przecież to wasze hasło.
Ono znaczy, że nasz naród w Polsce ma przewodzić. Przysługuje mu prawo do tego, żeby to państwo tworzyć według własnych zasad, z własną kulturą i religią.
Ale w tym narodzie są wciąż i Żydzi, i Niemcy, i Tatarzy. Przed II wojną w zasadzie byliśmy krajem multikulturowym.
A teraz praktycznie jesteśmy monoetnicznym narodem i myślę, że to jest sprzyjające, zwłaszcza w kontekście tego multikulturalizmu, który się szerzy w Europie.
A Polska jest bastionem Europy – to znowu wasze hasło. Pan je wymyśla?
Wspólnie wymyślamy. Wydaje się, że w dzisiejszej sytuacji Europy jesteśmy tym bastionem konserwatyzmu, wartości chrześcijańskich, narodowych idei.
Swoim dzieciom też pan to mówi?
Oczywiście. Dwie najmłodsze są jeszcze za małe, najstarsza ma 14 lat.
To akurat.
I mówię jej o wartościach, które zbudowały nasze państwo. Ona jest jeszcze dzieckiem, ale wie, co się dzieje na zachodzie Europy, do czego prowadzi system demoliberalny. Wie, że tam nie radzą sobie z uchodźcami, że uchodźcy zdominowali takie kraje, jak Francja, Niemcy, Szwecja.
Córka jest już w młodzieżówce ONR?
Nie, nie ma czegoś takiego jak młodzieżówka ONR.
Myślałam, że kształcicie kadry. Ilu was jest?
To tajemnica. Nie wiem do końca.
W Brygadzie Mazowieckiej ilu?
Też tajemnica. Nie będę mówił publicznie.
Z czego pan żyje, ze składek?
Nie, pracuję, mam swoją firmę. Nie kryję się z tym, że działam w ONR.
Koledzy z pracy pytają: hajlujesz?
O co pani chodzi? Nie chcę wchodzić w taką dyskusję. Nikt u nas nie hajluje.
Widziałam na zdjęciach.
Przed II wojną światową wszystkie ruchy narodowe, które rozwijały się bardzo prężnie w Europie, używały salutu rzymskiego w stosunku do podniesionej zaciśniętej pięści środowisk socjalistycznych czy komunistycznych.
Co to za tłumaczenie, potem był Hitler, II wojna światowa i ta podniesiona ręka to po prostu hajlowanie.
I zdajemy sobie z tego sprawę, że część osób tak to odbiera.
Hajlujecie czy nie?
Nie. Dla nas bycie narodowcem, nacjonalistą to cnota, bo to umiłowanie własnego narodu.
Wiadomo, do czego doprowadził nacjonalizm niemiecki.
To był narodowy socjalizm. My jesteśmy nacjonalistami polskimi, chrześcijańskimi i antykomunistami.
Też widziałam pana na zdjęciach z Marszu Powstania Warszawskiego.
I?
I wygląda pan jak jakiś hitlerowiec. Jednoznacznie się pan kojarzy z tą opaską na ręce.
Zaraz zrobi pani zdjęcie niekorzystne, na którym będzie pani wyglądać jak czarownica, i będę mówił, że mi się tak pani kojarzy.
Niech pan da spokój, dokładnie pan wie, o czym mówię.
Wie pani, do czego prowadził polski nacjonalizm? Jeśli patrzeć na historię ONR, to...
Niezbyt długa ta historia. Dwa miesiące i w 1934 r. ONR zdelegalizowano.
Nie dwa, tylko trzy.
Niecałe.
I proszę pamiętać, że wtedy w Polsce rządził Piłsudski i to były rządy autorytarne. ONR był przeciwnikiem politycznym, którego trzeba było zniszczyć, a jego członków wsadzono do obozu koncentracyjnego w Berezie Kartuskiej. W naszej organizacji byli wtedy ludzie o takich nazwiskach jak Mosdorf czy Rossman, z pochodzenia Niemcy. A Stanisław Piasecki miał korzenie żydowskie. Ale to byli Polacy z wyboru i za takich byli uważani przez Polaków. Również sytuacja działa w drugą stronę. Etniczny Polak sam mógł i może pozbawić się udziału w naszym narodzie, abstrahując od wartości, które na tę nację się składają. To była elitarna organizacja i w kwestiach moralnych, i intelektualnych. W czasie II wojny oni pozostali wierni swoim wartościom, narodowi, Bogu, nie poszli na współpracę ani z jednym okupantem, ani z drugim.
Bolesław Piasecki współpracował po wojnie ze stalinowcami.
Ale to tylko odłam ONR – Falanga. W czasie wojny twórcy ONR pokazali, że nie są szowinistami, że nie nienawidzą drugiego człowieka. Mosdorf, współtwórca ONR, umarł w obozie w Oświęcimu, pomagał Żydom, inni też pomagali.
Przed wojną ich tępili, getta ławkowe, straszny antysemityzm.
Trzeba znać kontekst historyczny. Co to znaczy antysemityzm? Czy bronienie własnych interesów to jest antysemityzm? Żydzi mają własne interesy, Polacy własne, Francuzi też. My mówimy, że powinniśmy realizować własne interesy.
Przed wojną Żydzi to byli polscy obywatele.
I w czasie wojny członkowie ONR pomagali Żydom. Polskim narodowcom zawsze przyświeca pewna hierarchiczność wartości. Najwyższą wartością jest Bóg, a Bóg nam każe pomagać i Żydowi, i pederaście, i islamiście. Ja pomogę każdemu, nawet lewakowi.
Boże, kto to jest ten lewak? Dla pana każdy, kto nie narodowiec, to lewak.
Nie każdy. Są konserwatyści, liberałowie, różne nurty.
Ale mało kto neguje demokrację, wspólnotę europejską, prawa człowieka, potępia homoseksualizm, tworzy strukturę złożoną z brygad.
Nam chodzi o militaryzację polskiego narodu, o system hierarchiczny.
O zniszczenie demokracji.
Jesteśmy przeciwnikami demoliberalizmu.
Demokracji też.
Przecież to jest jeden z najgłupszych systemów, jakie stworzył człowiek.
Jaki jest lepszy?
Nie wiem, który jest najlepszy. Ale nie można tworzyć dogmatów, że demokracja jest jedynym systemem możliwym do zaakceptowania.
Alternatywy nie ma.
Nie ma, bo system demoliberalny spycha wszystkie inne propozycje ustrojowe w debacie publicznej.
Co pan mówi, jakie propozycje ustrojowe, rządy autorytarne, monarchię, co?
Jeszcze raz mówię, że demokracja to nie jest rozwiązanie, a szczególnie taka demokracja, z jaką mamy dzisiaj do czynienia.
A pana jak wybrano na koordynatora brygady?
Zostałem wskazany przez innych członków ONR, którzy są ode mnie wyżej w hierarchii.
Wkupił się pan?
Działamy w myśl moralności katolickiej, która mówi, żeby stawać się lepszym, pracować nad sobą.
Nadużywa pan słowa „demoliberalizm”.
Nie nadużywam. To słowo najlepiej oddaje to, co się dzieje w Europie. Wolność jednostki ponad wszystko to nie jest dobra droga.
Prawa człowieka też nie?
Jak ktoś ma prawa, to musi mieć też obowiązki. A dziś obowiązków nie ma, są tylko prawa. Moje dziecko idzie do szkoły i słyszy, że są prawa dziecka...
To chyba dobrze, wie, że nikt nie ma prawa go krzywdzić, ojciec nie ma prawa go bić, nauczyciel poniżać, wykorzystywać.
Państwo ma prawo decydować, jak ja chcę wychowywać dziecko?
Bić by pan chciał?
Państwo ma decydować, jakie mam stosować metody wychowawcze?
O biciu mówię.
Czyli państwo zakłada, że ja krzywdzę własne dziecko.
Nie, państwo zakłada, że są takie domy, i na przemoc wobec dzieci nie ma zgody, jest karana.
Widziała pani instytucje, które rzuciłyby się pod pociąg, żeby ratować własne dziecko? A ja za własne dzieci oddałbym życie. Państwo nie ma prawa ingerować w moje metody wychowawcze i nie ma też prawa indoktrynować mojego dziecka w szkole w kwestiach seksualności.
Dostawał pan lanie?
Dostawałem.
I co?
I bardzo dobrze, że dostawałem. Należało mi się.
Bo może był pan zbójem i dresiarzem.
W moim pokoleniu kary cielesne były na porządku dziennym.
Jesteśmy z tego samego pokolenia i u mnie nie były.
Nie pamiętam, żeby ktoś do szkoły przychodził pobity, zmaltretowany. To media tylko nagłaśniają takie sprawy, pokazują patologię. Czy ta patologia zniknęła, kiedy kara jest już za klapsa?
Swoje dzieci też pan leje?
Wychowuję dzieci najlepiej, jak potrafię, daję im to, co mam najlepszego. Mam nadzieję, że moje dzieci będą dobrymi Polakami, dobrymi ludźmi, katolikami, patriotami.
Od kiedy pan jest narodowcem?
Od kiedy to, co się dzieje wokół mnie, przestało mi się podobać.
Kiedy?
Kiedy urodziły się moje dzieci i zacząłem dostrzegać zmiany nastawienia medialnego i politycznego np. do kwestii rodziny.
Wcześniej też chyba hipisem pan nie był.
Nie.
Punkrockowcem?
Nie.
A kim?
Dresiarzem. Trochę żartuję. Chłopakiem normalnym. W żadnej subkulturze dresiarskiej czy skinowskiej nie byłem. Kiedy zacząłem mieć rodzinę, zauważyłem, że niepodważalne wartości są podważalne, że rodzina jest marginalizowana, zobaczyłem nadreprezentatywność homoseksualistów.
Gdzie?
W debacie publicznej, w serialach.
W serialach polskich to chyba ze dwa razy się zdarzyło.
Od paru lat nie oglądam telewizji.
Właśnie, ale pogadać sobie można.
Do momentu, kiedy oglądałem, zawsze jakieś wątki homoseksualne się pojawiały, jakiś pederasta był.
A ONR nie ma żadnych?
Z tego, co wiem, to nie ma.
Może być jakiś ukryty.
Nie sądzę.
Sami Polacy w ONR?
Metryk nikomu nie sprawdzamy.
Nie?
Raczej jednak chyba sami Polacy. Nie jest najważniejsze, jakie mają pochodzenie. Dla polskiego nacjonalisty nie jest istotne, czy pani się urodziła Niemką, czy Żydówką, ważna jest pani świadomość przynależności do kultury i cywilizacji, do narodu polskiego i respektowanie zasad obowiązujących, czyli przede wszystkim akceptowanie moralności katolickiej.
Homoseksualizmowi mówicie stanowcze „nie”.
Kościół katolicki mówi „nie”. To zagrożenie dla rodziny, dla tradycyjnych wartości. Nie dlatego, że w ogóle taka postać istnieje, tylko ze względu na to, w jaki sposób jest przedstawiana. Tylko fajni, przyjemni goście, wrażliwi. Natomiast ich adwersarze to jakieś czarne charaktery. To jest inżynieria społeczna.
Dla pana zagrożenie, że pana uwiedzie, małżeństwo panu rozbije?
Nie rozumie pani, że wspieranie homoseksualizmu działa destrukcyjnie na rodzinę.
Nie rozumiem.
Wczoraj przeczytałem dokument brytyjskiego stowarzyszenia lekarzy, którzy proponują, by nie używać sformułowań: kobieta w ciąży, tylko człowiek w ciąży. Widziałem też badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii w przedziale wiekowym od 18 do 30 lat. Niecałe 50 proc. deklarowało się jako bi- lub homoseksualiści.
Demonizuje pan.
Nie, kiedyś pederaści nie byli odrzucani społecznie, wręcz przeciwnie, proponowano im pomoc.
Dlaczego pan używa słowa: pederasta?
To naukowe określenie. Zawsze tak mówiłem. Kiedyś pederastom proponowano leczenie.
Po co pan tak mówi, przecież pan wie, że homoseksualizm to nie choroba.
Wykreślono ją z indeksu chorób poprzez demokratyczne głosowanie. Jeśli to nie choroba, to na pewno zboczenie, dewiacja, która szkodzi rodzinie.
Błagam.
Na nas ma wpływ to, co nas otacza. Kiedy moje dzieci jadą ze mną samochodem, to widzą reklamy, na których jest dwóch pederastów.
Nie ma takich reklam, zmyśla pan na potrzeby swojej ideologii.
Są reklamy deprawujące ludzką seksualność, przecież na ulicach wiszą zdjęcia z półnagimi ludźmi.
Może pan nie oglądać, nie patrzeć.
I nie patrzę. Dzisiaj świat posługuje się wartościami materialnymi, seksualnymi.
Już widzę, jak 40-letni zdrowy facet zamyka oczy. Siedziba ONR jest w centrum Warszawy, tu wszędzie wiszą reklamy.
Staram się. Wydaje mi się, że tego nie powinno być w przestrzeni publicznej. Nie wiem, czy te 27 lat bycia Polski w systemie demoliberalnym nie spowodowało większego spustoszenia w społeczeństwie niż 50 lat komunizmu. Widzę to jako katolik, człowiek, któremu życie w grzechu przeszkadza.
To niech pan nie żyje w grzechu, zajmuje się sobą.
Nie, modlę się za innych, którzy żyją w grzechu.
Papieża Franciszka zbytnio pan nie poważa, co?
To jest papież rzymskokatolicki. Ale przecież nie wszystkie poglądy, które wypowiada, są obowiązującą nauką Kościoła. Tradycja katolicka mówi o homoseksualizmie, że to grzech, że nie dostąpi się zbawienia, tylko wiecznego potępienia.
Jakieś wtyki ONR ma w kręgach kościelnych oprócz ks. Jacka Międlara?
Dlaczego pani pyta?
Bo mnie interesuje, czy ONR ma jakieś brygady do zwalczania pedofilii i homoseksualizmu w Kościele.
Pani żartuje? Jako katolik jestem zobowiązany otoczyć modlitwą ludzi, którzy zbłądzili.
Modlitwa nie wystarczy.
Hierarchia i relacje w duchowieństwie to jest oddzielna sprawa. Wiele środowisk katolickich, z którymi współpracujemy bądź współtworzymy, potępia takie zachowania. Zresztą wcześniej ich nie było. Chodziłem na religię, do Kościoła i żaden ksiądz nigdy nie zachowywał się niegodnie.
Może był pan dla nich nieatrakcyjnym chłopcem albo się pana bali, bo i pedofilia była, i molestowanie, i homoseksualizm w zakonach, tylko wszystko było zamiatane pod dywan, nikt o nich głośno nie mówił.
Rozluźniona dyscyplina w zakonach i seminariach do tego doprowadziła. Zepsucie hierarchii, zepsucie człowieka do tego doprowadziło.
To może niech ONR maszeruje przeciwko zepsuciu hierarchii w Kościele katolickim.
Niech pani nie żartuje. Problem w tym, że kiedyś Kościół był teocentryczny, Chrystocentryczny, a teraz jest antropocentryczny, skupiony na człowieku, czyli w pewien sposób zdeformowany.
Czyli Kościół nacjonaliści też by zreformowali.
Powiem coś pani, problemy Kościoła zaczęły się po Soborze Watykańskim II, kiedy to na sile zyskała pewna demokracja nazywana kolegializmem, kiedy do głosu doszły koncepcje liberalne. Do dziś odczuwamy tego skutki – poluźnienie dyscypliny, inne formowanie kapłanów. Chciałbym, żeby Kościół wrócił do wartości, które wyznawał przez wieki i które były jego ogromną siłą. To jest moje osobiste zdanie.
A nie przekaz ONR?
Myślę, że wielu narodowców ma podobne zdanie, widzi to, co się dzieje złego w Kościele, potępia ten liberalizm w Kościele, potępia to, że w zakonach toleruje się pederastów, molestowanie seksualne. Wiadomo już, że ponad 90 proc. nadużyć seksualnych w Kościele dopuszczają się ludzie o skłonnościach homoseksualnych.
I pan by zakazał osobom o takich preferencjach seksualnych wstępu do Kościoła.
Już jest takie obostrzenie, ale pamiętam też ataki na papieża Benedykta XVI, który to obostrzenie wprowadzał. Kościół katolicki to jednak instytucja, która głównie robi dobre rzeczy.
O, wystraszył się pan.
Nie, jestem katolikiem, mam to wszystko przemyślane, przeanalizowane. Jestem normalnym człowiekiem, kolegą, sąsiadem, ze wszystkimi rozmawiam i z pederastami, i...
Podają panu rękę?
A co pani myśli, że ja chciałbym kogoś wyeliminować, zniszczyć. Nie, moja wiara, mój katolicyzm mi na to nie pozwala. Wobec Boga wszyscy jesteśmy równi. Uważam tylko, że propagowanie różnych idei wpływa degenerująco na naród. I tylko z tym chcemy walczyć. Nie orężem, nie fizycznie.
Na marszach nie wyglądacie pokojowo.
Żyjemy w świecie pacyfizmu.
I niech się pan cieszy.
Nie cieszę się.
Co, strzelać by pan chciał, walczyć? Niech pan doceni, że tyle lat wojny nie było.
Doceniam, ale jak idę ulicami Warszawy, to widzę zniewieściałych mężczyzn. Zastanawiam się, czy kiedyś moje córki znajdą odpowiedzialnych mężów.
W ONR-ze sobie znajdą.
Przecież widzi pani tych facetów na ulicach. Przestają wyglądać jak mężczyźni. Gdyby doszło do jakiegoś konfliktu, to wszyscy by pouciekali, pochowali się. A ja gdybym miał syna, to chciałbym, żeby umiał strzelać.
A córki, żeby umiały opatrywać rany i gotować strawę?
Córki też się nauczą strzelać. Wszyscy muszą być przygotowani na trudną sytuację. W społeczeństwie demoliberalnym, zaczadzonym ideą chorej wolności jest anarchia, która paraliżuje naród. Nie może być tak, że jednostka, jej wybory są stawiane ponad dobro jej grupy naturalnej, którą jest rodzina, a której emanacją jest naród.
Wy chcecie zniewolić jednostkę.
Nie. Kiedyś granice wolności były jasno określone.
O jakich czasach pan mówi, o II wojnie światowej, o PRL-u?
Nie widzi pani, że cywilizacja europejska wali się w gruzy?
I wy ją uratujecie.
Na pewno mamy ideę, jak to zrobić. Uważamy, że wszyscy ci, którzy mieszkają w Polsce, powinni się dostosować do zasad, które u nas obowiązują.
Ukraińcy, których w Polsce jest już ponad milion, dostosowują się do zasad u nas obowiązujących, ale narodowcom i tak przeszkadzają.
Na pewno jest to kultura bliższa nam niż arabska.
Bliższa? Taka sama w zasadzie.
Ale my jako narodowcy opowiadamy się za tym, żeby najpierw zabezpieczać interesy własnego narodu, a potem dopiero myśleć o pomaganiu innym.
Roman Giertych mówi, że najpierw ojczyzna, potem rodzina.
Z katolickiej nauki ordo caritatis wynika, że najpierw pomagamy tym, którzy są najbliżej nas, czyli żonie, dzieciom, potem sąsiadom, potem narodowi i tak dalej. Wszystko inne, inna kolejność to hipokryzja i zakłamanie. Oczywistym jest, że by uchronić własną rodzinę przed różnymi zagrożeniami, muszę realizować obowiązki ciążące na mnie jako członku narodu.
Ja pana pytam o Ukraińców, najbliższego sąsiada Polski, w dodatku w potrzebie.
A ja pani mówię, że Polska nie zadbała o Polaków wywiezionych gdzieś na stepy Kazachstanu. Przecież sprawa repatriacji tych ludzi ciągnie się od lat. Poza tym robi się im egzaminy, testy sprawdzające ich polskość. Przecież to absurd.
Świętej pamięci marszałek Płażyński zajmował się tą sprawą i wygląda na to, że teraz zostanie ona doprowadzona do końca.
Przez ponad 20 lat to trwało.
No, ale się udało.
Jeszcze się nie udało, a zajmujemy się już pomocą innym nacjom, np. Ukraińcom, z którymi mamy problem społeczny.
Do roboty przyjeżdżają.
I zabierają pracę Polakom.
Co pan mówi, pracują w miejscach, w których Polacy nie chcą pracować.
Nie, pracują za mniejsze pieniądze, niż Polacy godziliby się pracować. Gdyby ich nie było, to pracodawcy płaciliby więcej Polakom. Według oficjalnych danych jest ich powyżej miliona, według nieoficjalnych dużo więcej. Ponad 50 proc. studentów obcokrajowców to są Ukraińcy.
I dobrze, płacą za studia, może zostaną w Polsce, będą pracować, płacić podatki.
Nie płacą za studia.
Płacą.
Jeśli mają kartę Polaka, to nie płacą za kształcenie.
Pan się powinien cieszyć z karty Polaka, czym Polaków więcej, tym lepiej.
Byłem w Łucku, na Ukrainie, widziałem, jak się zdobywa kartę Polaka. Kupuje się w samochodzie, przy konsulacie, na lewo. I tak posiadaczami takiej karty stają się ludzie, którzy w żaden sposób nie są związani z Polską.
Mogą mieć polskie korzenie.
To mniejszość. Większość załatwia sprawę nieuczciwie. Mam znajomych Ukraińców i od nich też o tym wiem.
To narodowcy ukraińscy?
Niech pani nie żartuje. To emigranci zarobkowi. Wielu z nich jest w Polsce od dawna. Widzę, jak ta diaspora ukraińska jest w Polsce zorganizowana. A wie pani dlaczego? Bo idą na to ogromne fundusze z Unii Europejskiej i z państwa polskiego. W Przemyślu jest przecież wielki Dom Ukraiński, w którym na spotkaniach jawnie nawiązuje się do banderyzmu.
We Lwowie jest Dom Polski.
Ruinę Polacy dostali, i to po latach próśb. Tam Polacy są wykluczani. Sam też to widziałem.
Jest polski festiwal w filharmonii we Lwowie, knajpy z polskim jedzeniem, jest Festiwal Kultury Polskiej.
Byłem na Ukrainie kilka razy i słyszę od Polaków tam mieszkających, że są wykluczani.
To samo usłyszałby narodowiec ukraiński od Ukraińców mieszkających w Polsce.
Wie pani, ile jest polskich szkół na Ukrainie? Jedna. Ukraińskich w Polsce jest co najmniej kilka. W szkołach na Ukrainie uczy się tego, że Bandera i Szuchewycz to byli bohaterowie, a rzeź wołyńska to wojna polsko-ukraińska i winy leżały po obu stronach.
To jest punkt widzenia ukraińskich narodowców.
Musi pani odróżnić polski nacjonalizm chrześcijański od ukraińskiego szowinizmu.
Oni się nazywają nacjonalistami, narodowcami. Niewiele was różni. Też łyse pały, opaski na rękach.
Czy ja jestem łysy?
Prawie, wystrzyżony.
Nie można powierzchownie oceniać.
Pan ocenia, wystarczy, że ktoś ma inny kolor skóry niż pan i od razu pana zdaniem jest gorszy.
Myli się pani. Pani mówiła o Ukraińcach, a słyszała pani, że ostatnio doszło do profanacji polskich pomników na cmentarzu w Bykowni pod Kijowem?
Po czym sami ukraińscy nacjonaliści myli te pomniki.
Za polskie rządowe pieniądze. RMF podało taką informację. Ten pomnik nie jest postawiony tylko Polakom pomordowanym przez Sowietów, ale i Ukraińcom. Jeśli pani porównuje nas do ukraińskich nacjonalistów, to proszę pamiętać, że Dekalog Doncowa mówi, że naród ukraiński ma prawo do wymordowania każdego, kto jest wrogiem tego narodu, mówi o czystce etnicznej.
Wy też mówicie o czystości etnicznej.
My mówimy o tym, że mamy warunki do tego, by zachować swoją etniczność, a ludzie, którzy do nas przyjeżdżają, powinni się dostosować do zasad obowiązujących w Polsce.
W PiS-ie mają podobne poglądy, dlaczego się pan do nich nie zapisał?
Dlatego, że PiS robi wiele rzeczy pod naciskiem ulicy.
Z posłanką Pawłowicz by się pan dogadał.
W pewnych kwestiach na pewno. Nam chodzi o prawdę, a partie polityczne, wcześniej PO, teraz PiS, to są dwie strony tego samego medalu. One zgadzają się na pomysły stworzenia armii europejskiej, na wciąganie nas w konflikt na Ukrainie. My chcemy innego świata, w którym Polska, oczywiście biorąc pod uwagę możliwości polityczne, społeczne, gospodarcze, będzie prowadzić jak najbardziej samodzielną politykę.
Pręży pan muskuły.
Albo będziemy państwem silnym, albo nas po prostu nie będzie. Pamięta pani, że rząd PO chciał przyjąć siedem tysięcy imigrantów. A PiS wstrzymuje się z tą decyzją, bo...
Bo się was boi?
Nie, opinii publicznej. Z badań wynika, że większość Polaków sprzeciwia się napływowi imigrantów obcych kulturowo.
W latach 90. do Polski przyjęliśmy wielu Czeczenów i wszystko było w porządku, a teraz Czeczeni czekają na naszej wschodniej granicy.
I dobrze, mam nadzieję, że nie zostaną wpuszczeni.
Znam zasymilowane czeczeńskie rodziny.
Nie patrzę na tę sprawę przez pryzmat pojedynczych przypadków. Mieszkam w Pruszkowie, obok jest malutka miejscowość, która nazywa się Moszne, tam przebywali uchodźcy z Czeczenii i było tak, że ludzie po zmroku nie wychodzili na ulice. O tym się nie mówiło, problemy były wyciszane albo ukrywane.
Przez kogo?
Przez instytucje państwowe. Teraz w Dębaku jest wielu Czeczeńców. Mam znajomego, który pracował w tym ośrodku.
Narodowiec?
Nie, nie mam tylko kolegów narodowców. To nie jest odkrycie Ameryki, że dwie cywilizacje nie są w stanie istnieć obok siebie, na jednym terytorium, nie asymilują się. W Polsce też tak było przed wojną – mniejszość żydowska się nie asymilowała.
Duża część się asymilowała.
Niewielka. Czy pani wie, że 80 proc. Żydów nie mówiło po polsku.
No i co z tego, wielu Polaków mieszkających od lat w Chicago czy Nowym Jorku nie zna angielskiego, też się nie zasymilowali, żyją w swoim getcie.
Ale oni nie sprawiają problemów.
A Żydzi sprawiali?
Nie widzi pani, co się dzieje w zachodniej Europie, w której się tworzą getta muzułmańskie? I chyba wszyscy wiemy, że to jest niebezpieczne.
Je pan kebab?
Nie, bo nie lubię. Jemy obce kuchnie. Proszę sobie wyobrazić, że nawet wyjeżdżałem z rodziną na wakacje do krajów arabskich.
„Jedząc kebaba – wspierasz Araba” to wasze hasło?
Dyskusji o multi-kulti nie możemy sprowadzić do kebaba.
Przez takich jak pan wszyscy, którzy mają ciemniejszą skórę, to teraz ciapaci, gorsi, terroryści.
Nie przez takich jak ja. Niech pani nie sprowadza narodowców do ludzi, którzy mają zaciśnięte zęby z nienawiści do innych. Trzeba rozmawiać o zasadach. Trudne to, bo już wiemy, że europejskich zasad uchodźcy z innego kręgu kulturowego akceptować nie chcą i nie będą. Wie pani, że w Turcji są tłumy uchodźców. Wystarczy, że Europa ich wpuści lub Erdogan otworzy granice, to będziemy mieli do czynienia z potopem.