Z obawy, że przestarzały system informatyczny może łatwo paść ofiarą hakerów, holenderskie władze ogłosiły w środę, że liczenie głosów w najbliższych wyborach parlamentarnych będzie się odbywać ręcznie. Wskazano na ryzyko ataku ze strony Rosji.

W liście do parlamentu (Stanów Generalnych) minister spraw wewnętrznych Ronald Plasterk napisał, że "nie można pozwolić, by cokolwiek położyło się cieniem na wynikach wyborów".

"Doniesienia w ostatnich dniach o słabych punktach w naszych systemach skłaniają do pytań o możliwość manipulacji wynikami" - dodał Plasterk.

W rozmowie ze stacją RTL powiedział następnie, że zagrożenie może płynąć z Rosji. "Istnieją wskazówki, że Rosjanie mogliby być zainteresowani. W kolejnych wyborach musimy polegać na starym dobrym papierze i piórze" - wyjaśnił.

W dotychczasowym systemie głosy były liczone ręcznie w lokalach wyborczych, a następnie przesyłane do komisji szczebla gminnego, gdzie podliczanie wyników odbywało się już z użyciem systemu informatycznego. Ten sam system był wykorzystywany następnie do obliczania wyników na poziomie okręgów i całego kraju. Teraz na każdym szczeblu głosy mają być liczone ręcznie. Szef MSW wyraził przekonanie, że nie zabierze to więcej czasu niż zwykle.

RTL informował wcześniej, że oprogramowanie do liczenia głosów było rozsyłane do komisji na płytach CD-ROM i instalowane na przestarzałych komputerach podłączonych do internetu - co eksperci od cyberbezpieczeństwa uznają za szczególnie niebezpieczne.

AP pisze, że decyzja Holendrów pokazuje, jak silne są w Europie obawy przed ingerencją z zewnątrz w procesy wyborcze. W tym roku poza Holandią ważne wybory odbędą się wiosną we Francji (prezydenckie) i jesienią w Niemczech (parlamentarne). (PAP)