Wniosek płynący z postanowienia prokuratury: instrukcja HEAD w odniesieniu do lotów polskich vip- ów jest martwa.

Prokuratura nie rozpocznie śledztwa wyjaśniającego okoliczności, w jakich organizowano lot premier Szydło z Londynu do Warszawy 28 listopada ub.r. Jak pisaliśmy w DGP, nie mieścił się on w standardach przewozu vip-ów. Michał Dziekański z Prokuratury Okręgowej w Warszawie w odpowiedzi na nasze pytania przekonuje, że „nie mogło dojść do naruszenia instrukcji HEAD, gdyż instrukcja ta nie obowiązywała w odniesieniu do tego lotu. Wiąże ona bowiem tylko lotnictwo Sił Zbrojnych”.

Te słowa mają ogromną wagę. Oznaczają, że od 2013 r., czyli aktualizacji instrukcji HEAD po katastrofie smoleńskiej, funkcjonowaliśmy w prawnej szarej strefie. Większość lotów najważniejszych osób w państwie – prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu – odbywa się na pokładach samolotów cywilnych należących do LOT-u. Są one wynajmowane przez polskie władze od narodowego przewoźnika na podstawie umowy handlowej. Pomalowane w biało-czerwone barwy maszyny pilotują załogi cywilne. Cały personel pokładowy to również osoby zatrudnione w Locie. Jeśli przyjąć za prawdziwą interpretację prokuratury, transport przedstawicieli polskiego państwa w większości przypadków może być realizowany bez zachowania zasad opisanych w instrukcji HEAD. Przyjmując logikę prokuratury, również ostatnia podróż prezydenta Andrzeja Dudy z Warszawy przez Sofię do Tel Awiwu nie musiała się do nich odnosić. Szef państwa poleciał do Izraela embraerem należącym do LOT-u, a nie do wojska.

Deklaracje prokuratury zaskakują również z innego powodu. Tuż po naszej publikacji opisującej kulisy powrotu delegacji z Londynu wiceszef MON Bartosz Kownacki jasno dał do zrozumienia, że transport vip-ów odbywa się na podstawie jednego typu regulacji. Niezależnie od tego, czy chodzi o lot cywilny, czy wojskowy, jest nią instrukcja HEAD. Potwierdził to w rozmowie z Dziennik.pl Tomasz Arabski, były szef kancelarii premiera Donalda Tuska. W przypadku lotów organizowanych przez LOT zapisy tej instrukcji są po prostu załącznikiem do umowy między rządem a narodowym przewoźnikiem. Po deklaracji prokuratora Dziekańskiego pojawiają się pytania. Przede wszystkim o to, jaki był właściwie status lotu pani premier z Londynu do Warszawy. Albo szerzej, jaki jest status lotów najważniejszych osób w państwie, które podróżują maszynami wynajmowanymi od LOT-u i pilotowanymi przez cywilów. Jeśli nie są to loty HEAD, to jakim podlegają regulacjom?

Instrukcja HEAD to zbiór uniwersalnych zasad, które opisują warunki, w jakich mogą być przewożeni przedstawiciele polskiego państwa. W wersji zaktualizowanej, czyli z datą 4 stycznia 2013 r., mówi o „organizacji lotów w lotnictwie Sił Zbrojnych”. Wydał ją ówczesny minister obrony Tomasz Siemoniak i są w niej przepisy, które były efektem refleksji po katastrofie 10 kwietnia 2010 r. W założeniu miały one zwiększyć bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie.
Jeśli przyjąć interpretację prokuratury, która odmówiła rozpoczęcia śledztwa w związku z zamieszaniem związanym z organizacją powrotu premier Beaty Szydło z Londynu, instrukcja HEAD w odniesieniu do lotów polskich VIP-ów jest martwa. Po 10 kwietnia w przypadku większości wizyt zagranicznych zrezygnowano z usług lotnictwa wojskowego. Chyba że był to lot do państwa objętego wojną. W takim wariancie VIP dolatywał cywilną maszyną np. do Uzbekistanu czy Tadżykistanu i stamtąd na pokładzie wojskowej casy leciał np. do afgańskiej bazy Bagram. W 2013 r. podpisano umowę z Lot-em, na podstawie której władze RP wynajmują dwa embraery. 36 pułk specjalny, który latał tupolewami 154-M i jakami 40, rozformowano dwa lata wcześniej.
– Odmówiliśmy wszczęcia postępowania wobec braku znamion czynu zabronionego z artykułu 231 (niedopełnienie obowiązków służbowych i przekroczenie uprawnień). Nie mogło dojść do naruszenia instrukcji HEAD, gdyż instrukcja ta nie obowiązywała w odniesieniu do tego lotu. Wiąże ona tylko lotnictwo Sił Zbrojnych – mówi DGP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Michał Dziekański. Jako pierwszy o decyzji śledczych poinformował serwis Tvn24.pl. Wiceszef MON Bartosz Kownacki 6 grudnia 2016 r. w rozmowie z Radiem Zet, komentując okoliczności lotu premier, odnosił się jednak do instrukcji HEAD. Skąd rozbieżności? Albo prokuratura się myli i regulacje HEAD obowiązują wobec wszystkich lotów prezydenta, premiera, marszałków Sejmu niezależnie od tego, jakim lecą samolotem. Albo instrukcja odnosi się do nieistniejącej rzeczywistości – transportu VIP-ów wojskowymi maszynami. I jest nic niewartym świstkiem papieru.
Po 10 kwietnia zmieniono filozofię lotów najważniejszych osób w państwie. Wprowadzono model brytyjski, czyli transport samolotami narodowego przewoźnika. Przyjmując pierwszy wariant za prawdziwy, instrukcja HEAD od dnia wydania 4 stycznia 2013 r. mogła być stosowana na pokładzie lotowskich embraerów, ale nie musiała. Prokuratura zwróciła uwagę na jeszcze jeden wątek. – Warto dodać, że instrukcja nie byłaby złamana, nawet gdyby teoretycznie obowiązywała w przypadku tego lotu, ponieważ zakazuje ona przelotu jednym samolotem prezesa Rady Ministrów i pierwszego wiceprezesa Rady Ministrów. A taka sytuacja nie miała miejsca – powiedział nam Michał Dziekański.
Wariant, o którym mówi prokurator, w polskim systemie nie mógł się zdarzyć. Ani w konstytucji, ani w ustawie o Radzie Ministrów nie pojawia się funkcja pierwszego wiceprezesa Rady Ministrów. Są jedynie wiceprezesi Rady Ministrów. Jednym z nich jest Mateusz Morawiecki, który 28 listopada wraz z panią premier był na pokładzie embraera wracającego z Londynu do Warszawy. Pod tym względem albo należy uznać, że instrukcja jest nieprecyzyjna, albo przyjąć, że obecność na pokładzie premiera i wicepremiera jest jej naruszeniem.