Sąd Okręgowy w Białymstoku zakończył w czwartek proces grupy strażników miejskich, oskarżonych o niedopełnienie obowiązków i poświadczenie nieprawdy przy używaniu fotoradaru. Orzeczenie ma być ogłoszone za dwa tygodnie.

Sprawa dotyczy zarzutów wystawiania mandatów za przekroczenie prędkości na inne osoby, niż rzeczywiście kierujące pojazdami. Śledztwo w tej sprawie zaczęło się od zawiadomienia Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku po kontroli w Straży Miejskiej w ramach nadzoru nad jej działalnością.

Według aktu oskarżenia, w latach 2006-2008 białostoccy strażnicy miejscy kilkanaście razy nie karali sprawców wykroczenia, mimo ustalenia ich personaliów, a poświadczali w dokumentacji, że kierującymi były inne osoby - przeważnie bliscy rzeczywistych sprawców.

Śledczy zakwalifikowali takie zachowanie strażników m.in. jako poświadczenie nieprawdy, tworzenie fałszywych dowodów w postępowaniu o wykroczenia oraz działanie na szkodę interesu publicznego, a także osób, które nie popełniły wykroczenia. Uznali to też za działanie w celu osiągnięcia korzyści osobistej przez sprawców wykroczeń, którzy nie płacili mandatów i nie były im naliczane punkty karne.

W sumie w akcie oskarżenia prokuratura wymieniła osiemnaście takich przypadków. Przypisała je jedenastu strażnikom miejskim.

W listopadzie 2014 r. Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał na kary więzienia w zawieszeniu ośmiu z oskarżonych, trzy kolejne osoby uniewinnił. W postępowaniu odwoławczym zapadły same wyroki uniewinniające, a sąd okręgowy oddalił apelacje oskarżyciela.

Wówczas prokuratura złożyła kasację do Sądu Najwyższego, który w listopadzie 2015 r. uznał niektóre jej argumenty i wyroki częściowo uchylił, a sprawę w uchylonym zakresie przekazał z powrotem Sądowi Okręgowemu w Białymstoku.

Ma on rozważyć, czy oskarżonym - jeśli wystawiali mandaty na osoby, które wykroczeń drogowych nie popełniły - można przypisać przestępstwa tworzenia fałszywych dowodów wobec takich osób.

Ponieważ jednak część zarzutów dotyczy przypadków, które miały miejsce ponad 10 lat temu i uległy przedawnieniu, na czwartkowej rozprawie prokuratura zmodyfikowała swoje apelacje. Dla większości oskarżonych wnioskuje o umorzenie postępowania właśnie z powodu przedawnienia karalności, wobec dwóch osób chce kar więzienia w zawieszeniu zaś w jednym przypadku - uchylenia uniewinnienia i zwrotu sprawy sądowi rejonowemu.

Obrońcy wnioskują o uniewinnienie. Jak argumentowali w wystąpieniach końcowych, to dla ich klientów (którzy nie przyznają się do zarzutów) orzeczenia korzystniejsze, niż umorzenie z powodu przedawnienia karalności. (PAP)