Najważniejsze, że spotkanie z udziałem liderów ugrupowań zasiadających w Sejmie się odbyło; szkoda, że nie było na nim szefa PO Grzegorza Schetyny - powiedziała w poniedziałek szefowa gabinetu premier Beaty Szydło Elżbieta Witek.

Odniosła się w ten sposób w Polsat News do inicjatywy marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego mającej na celu zażegnanie kryzysu w parlamencie. W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele wszystkich ugrupowań reprezentowanych w Sejmie z wyjątkiem Platformy Obywatelskiej.

Komentując nieobecność na spotkaniu u Karczewskiego lidera PO Witek dodała, że był to ze strony Schetyny "chyba jakiś taki demonstracyjny sposób okazania niechęci do tego spotkania i do próby rozstrzygnięcia tego niepotrzebnego sporu, który trwa od 16 grudnia".

Podkreśliła, że Polacy wymagają od polityków "czegoś zupełnie innego niż takiego spektaklu, z jakim mamy do czynienia" od grudnia.

Pytana, czy w razie gdyby podczas planowanego na 11-13 stycznia posiedzenia Sejmu część posłów opozycji nadal usiłowała blokować obrady w sali plenarnej Sejmu, przewiduje możliwość zaangażowania BOR albo wyprowadzenia posłów przez Straż Marszałkowską, Wietk odparła, że - jej zdaniem - "o to chodziłoby opozycji, szczególnie tej, której zależy na podsycaniu tego niepotrzebnego sporu, ale są inne metody".

Wskazała, że możliwe jest m.in. ponowne przeniesienie posiedzenia do Sali Kolumnowej. "Mam nadzieję, że to spotkanie, które odbyło się dzisiaj, ale, jak wiemy, zostało przerwane i ciąg dalszy nastąpi jutro, przyniesie jednak takie rozwiązanie, że 11 stycznia wszyscy wejdziemy do sali plenarnej, a pan marszałek Kuchciński będzie mógł usiąść na swoim fotelu i rozpocząć obrady" - powiedziała Witek.

Szefowa gabinetu premier Szydło była też pytana m.in. o to, czy posłowie powinni być ukarani za blokadę mównicy. "Uważam, że po to jest regulamin Sejmu i po to jest komisja etyki poselskiej, żeby za niewłaściwe zachowanie - a to było naprawdę niewłaściwe zachowanie - stosować kary, które obowiązują i w regulaminie, i w zasadach etyki poselskiej" - powiedziała.

"Jeżeli się permanentnie i w sposób, powiedziałabym, bezkompromisowy, blokuje mównicę czy blokuje fotel marszałka, czy uniemożliwia prowadzenie obrad, to każdy poseł musi sobie zdawać sprawę z tego, że może być pociągnięty do odpowiedzialności" - dodała Witek.

Minister odniosła się również do zapowiadanych przez marszałka Sejmu zmian dotyczących obecności mediów w parlamencie, które były jednym z impulsów, które doprowadziły do konfliktu podczas grudniowego posiedzenia. "Myślę, że chyba to zostało źle przeprowadzone, bo trzeba było najpierw porozmawiać z dzienniarzami" - stwierdziła. Dopytywana, czy według niej inicjatywa marszałka Sejmu była błędem odpowiedziała: "Myślę, że to był błąd, że można było to uzgodnić i być może udałoby się to przeprowadzić zupełnie w inny sposób".

Od 16 grudnia 2016 r. w sali plenarnej Sejmu przebywają posłowie PO i Nowoczesnej, którzy rozpoczęli wtedy protest wobec wykluczenia z obrad posła PO Michała Szczerby i wobec projektowanych zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie, domagając się zachowania jej dotychczasowych reguł.

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Opozycja uważa, że głosowania w Sali Kolumnowej były nielegalne, m.in. z powodu braku kworum. Marszałek Sejmu zapewnił, że w głosowaniach 16 grudnia brała udział wymagana w konstytucji liczba posłów oraz, że każdy z posłów mógł wejść do sali głównym wejściem i brać udział w każdym głosowaniu. (PAP)