Gazeta "Financial Times" zwraca w czwartek uwagę przyszłej administracji Donalda Trumpa na konieczność wzmocnienia amerykańskiej obecności w Azji, gdzie trwa wyścig zbrojeń, w obliczu którego USA "powinny potwierdzić swoją rolę gwaranta stabilności i pokoju".

"W Azji trwa groźny wyścig zbrojeń. Od tego, jak przyszły prezydent USA postąpi z amerykańskimi sojusznikami w regionie, zależy wynik tego wyścigu - pisze "FT" w komentarzu redakcyjnym. - USA muszą uspokoić sojuszników, że pozostaną na stałe wiernym przyjacielem".

Brytyjska gazeta przypomina, że Ameryka odgrywała w regionie rolę siły stabilizującej, która pozwoliła na rozwój państw mimo pamięci o okrucieństwach z czasów drugiej wojny światowej. Teraz w regionie rośnie rola Chin, które m.in. zgłaszają roszczenia terytorialne na Morzu Południowochińskim. W tym kontekście gazeta zwraca uwagę, że Filipiny zapowiedziały zakup broni i sprzętu od Chin.

"Taki stan rzeczy powinien być dzwonkiem alarmowym dla Waszyngtonu - pisze "FT". - Fakt, że tak oddany sojusznik jak Filipiny nie czuje już, że może polegać na USA w obronie swoich interesów, jest znakiem, jak bardzo amerykański prestiż i potęga uległy erozji w tej części świata".

Dziennik przestrzega Trumpa przed realizacją zapowiedzi z kampanii wyborczej o ograniczeniu zaangażowania USA za granicą i zdjęciu nuklearnego parasola obronnego znad Japonii i Korei Południowej. "Ten parasol sprawił, że azjatycki wyścig zbrojeń nie stał się wyścigiem nuklearnym" - zauważa "FT".

Według dziennika "zachęcanie Korei Płd. i Japonii do rozwoju własnych zdolności nuklearnych byłoby ze strony nowej administracji beznadziejnie głupim błędem". Do ekipy Trumpa gazeta apeluje, by nie tylko uniknęła tego błędu, ale bardziej zaangażowała się na rzecz zachowania równowagi w regionie.

Pierwszym sprawdzianem będzie to, jak Waszyngton po przekazaniu władzy ułoży sobie stosunki z rządzącym Filipinami prezydentem Rodrigo Dutertem. Administracja Baracka Obamy krytykowała go za łamanie praw człowieka w imię walki z przestępczością narkotykową, która kosztowała życie tysięcy dilerów i narkomanów, co było głównym źródłem napięć we wzajemnych stosunkach. Wydaje się, że Trump - pisze "FT" - odłożył te zastrzeżenia na bok, co może umożliwić bliższą współpracę między Filipinami a USA. (PAP)