Śmierć grozi 150 tys. mieszkańców wschodnich dzielnic Aleppo, oblężonych przez siły syryjskiego reżimu wspierane przez Rosję, gdzie nie dociera żadna pomoc humanitarna - alarmował w czwartek w Genewie szef lokalnych władz miejskich Aleppo Brita Hadżi Hasan.

"Dziś 150 tys. ludzi grozi eksterminacja. Wzywamy do powstrzymania bombardowań i zagwarantowania wszystkim bezpiecznego przejścia" - powiedział Syryjczyk.

Jego zdaniem w ciągu ostatnich 26 dni w bombardowaniach w mieście zginęło 800 osób, a 3-3,5 tys. zostało rannych.

Tawfik Szama, reprezentujący organizacje medyczne niosące pomoc ofiarom konfliktu w Syrii, powiedział w Genewie, że 1,5 tys. osób ze wschodniego Aleppo potrzebuje ewakuacji ze względu na odniesione rany albo zły stan zdrowia. Zaapelował, by ewakuacja przebiegała pod nadzorem międzynarodowych obserwatorów, by zagwarantować bezpieczeństwo rannych.

W środę rebelianci w oblężonych wschodnich dzielnicach Aleppo wezwali do natychmiastowego wstrzymania ognia na pięć dni, w celu ewakuacji cywilów i rannych. Sami jednak odrzucają wezwania Damaszku i Moskwy do wycofania się z miasta. Syria i Rosja domagają się od rebeliantów rozbrojenia i całkowitego opuszczenia Aleppo, twierdząc, że bez tego nie ma mowy o jakimkolwiek wstrzymaniu ognia.

Prowadząc intensywne bombardowania, syryjska armia dokonuje szybkich postępów i jest bliższa niż kiedykolwiek przejęcia pełnej kontroli nad całym Aleppo, które przed wojną było najludniejszym miastem Syrii i stolicą gospodarczą kraju. Według różnych danych, od rozpoczęcia ofensywy na wschodnie dzielnice opuściło je od 30 do 80 tys. mieszkańców. W ciągu ostatnich dziesięciu dni rebelianci stracili 75 proc. kontrolowanego przez siebie od 2012 roku obszaru.

Wschodnie dzielnice Aleppo, w których mieszka obecnie - jak się szacuje - 150-200 tys. osób, są od trzech miesięcy oblegane przez siły syryjskie. Od 15 listopada trwa zakrojona na dużą skalę ofensywa sił rządowych na wschodnie Aleppo. Rebelianci ostrzegają, że reżim i Rosjanie chcą wygrać wojnę, całkowicie wyniszczając ludność w rejonach kontrolowanych przez opozycję.

Również organizacje pomocowe alarmują, że miastu, w którym brakuje żywności, paliwa i środków medycznych, grozi katastrofa humanitarna. (PAP)

kot/ mc/