Rok po wykryciu pierwszych na świecie przypadków zakażenia koronawirusem SARS-CoV-2 w chińskim mieście Wuhan życie wróciło już praktycznie do normy. Czynne są szkoły, atrakcje turystyczne, sklepy i inne firmy, a bary i restauracje wypełniają się klientami.

Obecnie wiele krajów świata wprowadza mniej lub bardziej restrykcyjne lockdowny. W Wuhanie nie ma już natomiast prawie żadnych ograniczeń, ludzie mogą swobodnie wychodzić z domów, spotykać się i podróżować po kraju. Prawie wszyscy zostali co najmniej raz przebadani na koronawirusa w ramach rządowego programu.

Ludzie w Wuhanie mają jednak świadomość, że wirus wciąż może wrócić do miasta, szczególnie w okresie zimowym. Większość osób nadal zakłada w miejscach publicznych maseczki ochronne, w dalszym ciągu są one obowiązkowe w metrze i autobusach. Przy wejściach na osiedla i do niektórych budynków wciąż znajdują się pomieszczenia do kontroli i pomiarów temperatury.

W aptekach nie brakuje obecnie maseczek ochronnych i środków do dezynfekcji. W dalszym ciągu obowiązuje jednak wymóg rejestracji przy zakupie leków przeciwgorączkowych, który wprowadzono w początkowej fazie pandemii, by szybciej wykrywać osoby z objawami zakażenia koronawirusem.

W mieście wciąż widoczne są gospodarcze skutki pandemii. Wiele restauracji i innych firm nigdy nie wznowiło działalności po prawie trzymiesięcznej, surowej kwarantannie. Według mieszkańców kryzys szczególnie mocno dotknął przemysł tekstylny i motoryzacyjny, część zakładów upadła, a ludzie stracili pracę.

Nie wiadomo dokładnie, kiedy i w jaki sposób koronawirus po raz pierwszy zaatakował człowieka. Według najpopularniejszej teorii patogen przeniósł się na ludzi z dzikich zwierząt, być może na wuhańskim targu Huanan, gdzie nimi nielegalnie handlowano.

Z informacji publikowanych przez media wynika, że 16 grudnia 2019 roku do Szpitala Centralnego w Wuhanie przyjęto pacjenta cierpiącego na obustronne zapalenie płuc, którego przyczyna była wówczas nieznana. Według niektórych doniesień u pacjentów objawy pojawiły się już 1 grudnia, a nawet w listopadzie.

31 grudnia chińskie władze poinformowały Światową Organizację Zdrowia (WHO) o wykryciu przypadków nieznanej choroby. Zapadła decyzja o zamknięciu targu Huanan. Tymczasem epidemia rozwinęła się w Wuhanie lawinowo, przeciążając służbę zdrowia. Wkrótce przypadki zakażeń zaczęto wykrywać też w innych miastach Chin, a później – także za granicą.

23 stycznia chińskie władze objęły Wuhan bezprecedensową kwarantanną, praktycznie odcinając go od świata na prawie trzy miesiące. W ciągu kolejnych kilku dni restrykcje rozszerzono na okoliczne miasta prowincji Hubei. Mieszkańcom zakazano wychodzenia z domów, zamknięto sklepy i fabryki.

Lokalnym władzom Wuhanu zarzucano później zaniedbania i zbyt późną reakcję na wybuch epidemii, co przyczyniło się do jej rozwoju w kryzys o randze globalnej. Początkowo urzędnicy twierdzili, że wirus raczej nie przenosi się z człowieka na człowieka, a policja karała lekarzy, którzy ostrzegali kolegów po fachu przed wirusem.

Jeden z nich, okulista ze Szpitala Centralnego Li Wenliang zmarł później na Covid-19 i stał się dla wielu Chińczyków bohaterem walki z pandemią. Pośmiertnie unieważniono reprymendę, jakiej policja udzieliła mu za rzekome „rozsiewanie plotek” na temat koronawirusa.

Według oficjalnych danych chińskiej państwowej komisji zdrowia w Wuhanie wykryto łącznie nieco ponad 50 tys. zachorowań na Covid-19, a 3869 pacjentów zmarło. Międzynarodowe media opisywały również przypadki osób z objawami zapalenia płuc, które w sytuacji przeciążenia służby zdrowia zmarły w domach lub szpitalach bez oficjalnej diagnozy.

Z Wuhanu Andrzej Borowiak (PAP)