W żywym łańcuchu przeciw przemocy stanęło w środę wieczorem kilkuset lekarzy, pielęgniarek i studentów uniwersytetu medycznego w Mińsku. „Mamy już dość, trzeba skończyć z biciem ludzi” – mówili medycy. Przy stacji metra Uruczja OMON rozpędził kolejny protest po niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi.

„Mamy dość przemocy” – powiedział PAP Dzmitry. „Mówią, że bardziej niż lekarze boją się tylko nauczyciele, ale jednak jesteśmy tu i chcemy wyrazić swój sprzeciw wobec tego, co się dzieje” – dodał. „Że zaczną nas pakować (do milicyjnych autozaków – PAP)? Proszę bardzo, a potem sami się będą leczyć? Może ktoś im wytłumaczy, że biją ludzi za ich własne pieniądze, pochodzące z podatków” – powiedział Dzmitry.

Medycy w białych fartuchach i trzymając w rękach kwiaty utworzyli szpaler przed budynkiem uniwersytetu medycznego na ulicy Dzierżyńskiego. Przyjechał do nich specjalnie minister zdrowia Białorusi Uładzimir Karanik. Najpierw, jak mówili PAP, próbował namówić, by weszli z nim porozmawiać do budynku. Potem sam wszedł tam z jakimiś mężczyznami. Ostatecznie oświadczył w mediach, że to przykre, iż lekarze dali się wciągnąć w „wyreżyserowaną akcję”.

Milcząca demonstracja medyków była kolejną odsłoną pokojowego protestu w środę. Wcześniej w Mińsku i w innych miastach na ulice wyszły ubrane na biało kobiety z kwiatami, by zaapelować o zaprzestanie przemocy wobec demonstrantów.

W porównaniu z poprzednimi dniami środowy wieczór jest w miarę spokojny, jednak nie obyło się w Mińsku bez starć. Po godz. 22 (godz. 21 w Polsce) przy stacji metra Uruczja rozpoczęła się operacja rozpędzania demonstrantów, wybuchy było słychać w oddalonej o kilka kilometrów dzielnicy Uschod.

W mediach niezależnych poinformowano, że akcja rozpoczęła się, gdy do początkowo spokojnego protestu dołączyła w pewnym momencie grupa agresywnych młodych ludzi w maskach.

Nasza Niwa informuje, że granatów hukowych użyto w dzielnicach Szabany i Malinowka, rozpędzano ludzi w Kamiennej Gorce.

Do protestów dochodzi też punktowo w innych miejscach Mińska. Przypominały one zabawę w ganianego. Grupy ludzi zbierają się np. na placu lub ustawiają wzdłuż ulicy. Gdy nadjeżdża OMON lub wojska wewnętrzne, ludzie rozbiegają się, a potem wracają lub przenoszą się na inne miejsce.