Zgodnie z zawartym porozumieniem, Polska ma pozyskać w ramach funduszu odbudowy ponad 124 mld euro w grantach, a łącznie z uprzywilejowanymi pożyczkami – 160 mld euro
DGP
Uzgadnianie Wieloletnich Ram Finansowych Unii Europejskiej nigdy nie było procesem łatwym. Wieloletnie budżety narodziły się wtedy, gdy wspólnota europejska, która zaczęła się od finansowania rolnictwa, uznała potrzebę wyrównywania szans poprzez fundusz spójności – po przyjęciu Grecji i państw iberyjskich w latach 80. Fundusze strukturalne finansują na ogół wieloletnie inwestycje, dlatego potrzebna była przewidywalność finansowania w dłuższym horyzoncie czasowym. Stąd budżety wieloletnie, które wyróżniają Unię na tle rocznych budżetów krajowych.
Uzgodnienie budżetów UE jest trudne, gdyż jest to spór o pieniądze, które decydują nie tylko o bilansie korzyści poszczególnych krajów, ale także definiują wizję Unii na następne 7 lat. Od czasu naszej akcesji uzgodnieniom budżetowym zawsze towarzyszą nadzwyczajne okoliczności.
Perspektywa 2007–2013 rodziła się po historycznym rozszerzeniu Unii o kraje względnie biedne, czyli beneficjentów budżetu, co utwardziło stanowisko tych państw, które są płatnikami netto. Perspektywa 2014–2020, którą projektowałem jako komisarz UE, rodziła się w atmosferze głębokiego kryzysu finansowego oraz szantażu ze strony premiera Davida Camerona, który warunkował swoją zgodę cięciami rzędu 100 mld euro, szykując nieszczęsne referendum co do obecności Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. W efekcie budżet unijny zmalał po raz pierwszy w historii wspólnoty. Jakim cudem największy beneficjent – Polska – zyskał więcej, to materiał na inną opowieść. Prawdopodobnie był to ostatni budżet, który był wyrazem solidarności ze Wschodem, poszkodowanym przez pojałtański podział Europy.
Trzeba przyznać, że tym razem mamy nadzwyczajną kumulację nadzwyczajnych okoliczności.
Propozycja Komisji Europejskiej na lata 2021–2027, ogłoszona w maju 2018 r., była wnioskiem z kryzysu migracyjnego, który miał swoje apogeum w roku 2015 i ożywił antyeuropejski populizm. Dlatego w propozycji Komisji pojawiły się fundusze migracyjne i azylowe oraz finansowanie służby ochrony granic zewnętrznych UE. Perspektywa 2021–2027 była więc aktem solidarności z Południem, najbardziej narażonym na falę uchodźctwa.
W grudniu 2019 r. pojawił się nowy priorytet – Zielony Ład, zadeklarowany przez Ursulę von der Leyen, nową szefową Komisji Europejskiej. Miało to oczywisty wpływ na budżet, który musiał się „zazielenić”.
W roku 2020 do tych nadzwyczajnych okoliczności dołączył koronawirus. Nowym priorytetem stało się wydobycie gospodarki europejskiej z recesji. Unia Europejska po raz kolejny zdaje egzamin ze swej użyteczności w kryzysowej sytuacji.
Roszczeniowe „Południe” uważa, że Unia zawodzi. Ja uważam, że Unia reaguje na krawędzi swoich możliwości traktatowych i bud- żetowych. Dotyczy to zarówno interwencji Europejskiego Banku Centralnego, mocno kwestionowanych w Niemczech, jak i propozycji Komisji Europejskiej. Już w styczniu Komisja ostrzegała o zagrożeniu pandemią, a w marcu przyzwoliła na użycie niewykorzystanych jeszcze funduszy strukturalnych z budżetu 2014–2020 (w całej Unii 60 mld euro, w Polsce ok. 13 mld) na walkę ze skutkami pandemii, i to bez krajowego współfinansowania. W kwietniu uzgodniono pakiet pomocowy rzędu 540 mld euro, w tym pożyczki Europejskiego Mechanizmu Stabilności dla strefy euro, ale też pożyczki Europejskiego Banku Inwestycyjnego i unikalny program SURE, który pozwala uzupełniać ubytki w płacach ludzi zatrudnionych w sektorach najbardziej poszkodowanych przez zamrożenie gospodarki – dostępny dla Polski.
W tym kontekście należy oceniać porozumienie międzyrządowe, szczęśliwie zawarte w nocy z 20 na 21 lipca 2020 r. Oczywiście premier Morawiecki odtrąbił sukces, chociaż nie jest to proces zakończony. Uzgodniono pakiet, który składa się z Wieloletnich Ram Finansowych 2012–2027 oraz awaryjnego programu odbudowy na lata 2021–2023. Oceniając ten pakiet na gorąco, warto zauważyć, że porozumienie międzyrządowe jest mocno spóźnione. Poprzednie, na lata 2014–2020, zapadło w lutym 2013 r., co i tak oznaczało spóźnione wdrożenie nowych programów, czyli stracony rok 2014. Teraz szykuje się jeszcze większe opóźnienie, bo porozumienie międzyrządowe nie kończy procesu.
W tej części, która dotyczy budżetu 2021–2027, potrzebna jest zgoda Parlamentu Europejskiego, który ma stanowisko dalekie od 1,07 bln euro uzgodnionych między rządami. Co zwiastuje trudne negocjacje.
To, co uzgodnili liderzy 27 państw, oceniam jako zgniły kompromis, który prorokowałem. Mniej pieniędzy dla Polski kosztem zapisów broniących europejskich wartości. Jest to wyraz desperacji szefa Rady Europejskiej Charlesa Michela i prezydencji niemieckiej, by uzgodnić układ, który wymaga jednomyślności. Także zgody Polski i Węgier. Niemniej art. 23 konkluzji Rady wyraźnie zapowiada, że Komisja Europejska zaproponuje rozwiązanie łączące fundusze ze stanem praworządności, które będzie przyjęte kwalifikowaną większością głosów. Zatem warunkowość pozostaje, wbrew oświadczeniom premiera Morawieckiego, który nie grzeszy prawdomównością.
W perspektywie 2021–2027 Polska traci ok. 90 mld zł. Nie ma takiej możliwości, by awaryjny program odbudowy UE po recesji, pomniejszony z 500 mld euro bezzwrotnych dotacji do 390 mld, wyrównał te straty. Nawet w nadzwyczajnych okolicznościach roku 2020, kiedy Unia Europejska, nazywana przez prezydenta Dudę „wyimaginowaną wspólnotą”, spieszy ze szczodrym gestem solidarności z Polską, rządy PiS oznaczają nie tylko straty wizerunkowe, ale także dotkliwe straty materialne!