Przyszłe matki odbijają się od zamkniętych drzwi gabinetów ginekologicznych. Brakuje im wskazówek, gdzie się zgłosić - czytamy w poniedziałkowej "Rzeczpospolitej".

Gazeta przypomina, że mieszkanka Dolnego Śląska w kilkunastotygodniowej ciąży ponad tydzień nie mogła znaleźć gabinetu, który wykona USG. W publicznych nie było miejsc, a wiele prywatnych zamknięto. Bała się, że jeśli nie zrobi tego badania, lekarze coś przeoczą i jej dziecko urodzi się chore.

"Taki strach potrafi paraliżować. Niektóre dziewczyny są tak przerażone koronawirusem, że zamykają się w domu. Boją się iść nawet na pobranie krwi. Przeraża je też wizja samotnego porodu, szczególnie jeśli mają rodzić po raz pierwszy" - powiedziała "Rz" Anna Błażejczyk, lekarka, która za 2,5 tygodnia urodzi trzecie dziecko i regularnie pociesza ciężarne koleżanki. "To naprawdę trudny czas dla kobiet w ciąży" - dodała.

Zgadza się z nią stołeczny ginekolog dr Wojciech Zawalski. "Pewnych badań w ciąży nie da się przesunąć o dwa tygodnie. Należy do nich USG w 11.–13. tygodniu ciąży, badanie obciążenia glukozą czy badanie tuż przed rozwiązaniem" - wyjaśnił gazecie. W ubiegłym tygodniu jednego dnia przyjął 20 "obcych" pacjentek, których lekarze zamknęli gabinety w związku z epidemią koronawirusa. "Część zamyka gabinety, bo nie ma środków ochrony osobistej, inni wiedzą, że w razie kontaktu z zakażoną stracą pracę w kilku miejscach. Jeszcze inni są chorzy i zakażenie może ich zabić" – dodał do tego dr Ryszard Rutkowski, ginekolog "przyjmujący mimo obaw".

"Rz" zwraca uwagę, że nie wszyscy mają takie podejście i sporo ciężarnych zostaje bez lekarza. "Do ginekologa nie potrzeba skierowania, a NFZ refunduje teleporady. Pacjentka może zadzwonić do którejkolwiek poradni" - powiedział "Rz" dr Rutkowski.

Gazeta pisze, że Ministerstwo Zdrowia jest oburzone tym, że ginekolodzy zamykają gabinety, "zwłaszcza że mają pod opieką tak wąską i specyficzną grupę pacjentek". "Jeżeli tak się dzieje, proszę, by pacjentki zadzwoniły na infolinię NFZ, który przekieruje je do najbliższego gabinetu mającego kontrakt z Funduszem" - powiedział dziennikowi rzecznik MZ Wojciech Andrusiewicz. Zdaniem Anny Gołębickiej, stratega komunikacji i doradczyni OZZ Lekarzy, ginekolog, który zamyka gabinet, powinien sam zadzwonić do pacjentek i zapewnić, że jest dostępny pod telefonem. "Warto dać kobiecie w ciąży poczucie bezpieczeństwa, tak jej teraz potrzebne. To też okazja do poprawy opieki nad pacjentem" – podkreśliła.(PAP)