57 proc. Polaków jej doświadczyło, z czego 47 proc. więcej niż raz. Wielokrotnie jej ofiarami padło 19 proc. pytanych.
Takie dane przynoszą najnowsze badania „Diagnoza przemocy w rodzinie” zlecone firmie Kantar przez Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Na pierwszym miejscu tego niechlubnego zestawienia są: przemoc psychiczna, której osobiście doświadczyło 53 proc. ankietowanych, oraz fizyczna – 23 proc.
Resort zlecił analizę w ramach Krajowego Programu Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie na lata 2014–2020. Poza samą diagnozą zjawiska zbadano również skuteczność pomocy udzielanej osobom dotkniętym tym zjawiskiem. Na razie resort nie komentuje jednak wyników, zapowiadając opublikowanie niebawem szczegółowego raportu.
Rezultaty badania odbiegają od liczb, na które powoływano się do tej pory w dyskusji o tym problemie. Na przykład w sondażu (na podstawie ankiet telefonicznych) z 2014 r. również na zlecenie MRPiPS 24,7 proc. respondentów deklarowało, że w ciągu życia osobiście doświadczyło co najmniej jednej z czterech form przemocy (psychicznej, ekonomicznej, fizycznej, seksualnej). Inne badania przeprowadziła w 2014 r. Agencja Praw Podstawowych UE. Wówczas Polska była w grupie państw o najniższym procencie kobiet, które doświadczyły przemocy ze strony obecnego lub byłego partnera (19 proc.).

Liczby realne

– Różnica jest ogromna – komentuje Renata Durda, szefowa Niebieskiej Linii Instytutu Psychologii Zdrowia. – To oznacza, że więcej niż połowa Polaków ma takie osobiste doświadczenia.
Zastrzega, że nie sama przemoc radykalnie przybrała na sile, lecz zmieniła się nasza świadomość. – Działania w ramach krajowego programu przeciwdziałania przemocy w rodzinie, akcje i apele organizacji pozarządowych, większa świadomość na poziomie lokalnym (z niechlubnym wyjątkiem władz Zakopanego) – wylicza. – Najnowsze liczby urealniają zjawisko. Myślę, że dzięki temu przechodzimy mentalnie z grupy krajów zaściankowych, które niewygodne problemy zamiatają pod dywan, do tych bardziej wyedukowanych, które z problemami walczą.
– Po pierwsze świadomość społeczna problemu i jego właściwa diagnoza. Druga sprawa to zmiana metodologii badawczej – mówi Sylwia Bąba z firmy Kantar. Wcześniejsze próby oszacowania zjawiska opierały się na wywiadach telefonicznych. – Zasugerowaliśmy ministerstwu, że rozmowa z ankieterem w sytuacji, gdy np. ktoś obok stoi i słucha, może wypaczać wyniki. Stąd pomysł, by zdecydować się na pogłębione wywiady online. Ogólnopolskie badanie zrealizowano więc z wykorzystaniem panelu internetowego na reprezentatywnej próbie 2 tys. osób powyżej 18. roku życia.

Prawo nie chroni?

Jakie wnioski płyną z badań? Sylwia Bąba mówi o rekomendacjach. Skoro dotychczasowe działania spowodowały, że potrafimy zdefiniować problem, to dalsze, np. kampanie społeczne i zmiany w prawie, powinny nauczyć nas, jak działać, komu zgłaszać problem, jakiej reakcji oczekiwać.
Bo na razie 79 proc. ankietowanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że wiele rodzin dotkniętych problemem przemocy nie otrzymuje potrzebnej pomocy. 72 proc. – że prawo w Polsce w niedostatecznym stopniu chroni ofiary tej przemocy.
– W efekcie przemoc nadal jest ukrywana. Przyczyny takiej sytuacji są różne: przekonanie, że nie dzieje się nic nietypowego, niskie poczucie własnej wartości, pogląd, że „brudy pierze się we własnym domu”, chęć uniknięcia wstydu, lojalność i przywiązanie do osoby dopuszczającej się przemocy oraz wiara, że podobne sytuacje się nie powtórzą – komentuje Sylwia Bąba. Jeśli jednak ofiary decydują się szukać wsparcia, to najczęściej po pomoc zwracają się osoby doznające przemocy ekonomicznej, fizycznej czy psychicznej (od 31 do 24 proc.). Natomiast wśród badanych, których dotknęła przemoc seksualna, jedynie co dziewiąta (11 proc.) próbowała uzyskać wsparcie.
Ofiary stałyby się odważniejsze, gdyby udało się wprowadzić konkretne rozwiązania systemowe i prawne – mówią pytani przez nas eksperci. Nie wdrożono w prawie krajowym postanowień Konwencji Stambulskiej, podpisanej jeszcze za poprzedniego prezydenta. Najpilniejsza jest tu zmiana definicji przemocy tak, by uwzględniała również ekonomiczną. Ustawodawca powinien też zauważyć, że rozstanie czy rozwód nie zawsze kładą kres przemocy. Tymczasem na wsparcie w ramach ustawy o przeciwdziałaniu przemocy może dziś liczyć jedynie ofiara pozostająca ze sprawcą w stałym związku.
Renata Durda wskazuje na konieczność nowelizacji rozporządzenia w sprawie Niebieskich Kart. To obecne jest z 2011 r. i już sam formularz wymaga zmian (brakuje w nim m.in. rubryk, które ułatwiałyby w systemie policyjnym weryfikację, czy ktoś był karany). Kolejna rzecz to większe uprawnienia dla policji tak, by podczas interwencji funkcjonariusze mogli szybko izolować sprawcę od ofiary. – Dziś, jeśli ofiara zdecyduje się złożyć do sądu cywilnego wniosek o nakaz opuszczenia mieszkania przez sprawcę przemocy, to średnio na decyzję czeka 153 dni. Co ma robić w tym czasie? Uciec do rodziny lub znajomych, bo wsparcie państwa nie jest wystarczające. W kraju jest tylko 35 specjalistycznych ośrodków dla kobiet w takich sytuacjach – wylicza Agata Szypulska z Zespołu ds. Równego Traktowania RPO.
Przypomina, że mija właśnie pół roku, odkąd Ministerstwo Sprawiedliwości ogłaszało „przełomowe zmiany”. „Osoba stosująca przemoc fizyczną, stanowiącą zagrożenie dla życia lub zdrowia domowników, będzie musiała bezzwłocznie opuścić mieszkanie. Dostanie też zakaz zbliżania się do domostwa, sankcje natychmiast wyegzekwuje policja, a sądy w błyskawicznym trybie zajmą się sprawą” – obiecywał m.in. minister Romanowski. Na razie jednak zapisy pozostają na papierze, a resort, pytany przez nas, kiedy staną się prawem, nie potrafi podać terminu.
W Biurze RPO, opisując skalę zjawiska przemocy w rodzinie, powołują się na dane z realizacji procedury Niebieskiej Karty. – Policyjne statystyki mówią o 88 tys. ofiarach w 2018 r., z czego prawie 74 proc. to kobiety, a 14 proc. – dzieci – precyzuje Agata Szypulska. I przypomina, że te same zestawienia mówią o niemal 74 tys. sprawców. – Nad nimi również brakuje systemowej pracy. Samo wsadzenie do więzienia nie zamyka sprawy. Po odsiedzeniu wyroku być może wrócą do domów.