Ciekawie się równolegle czyta dwa wywiady: Roberta Mazurka ze Zdzisławem Krasnodębskim („Musimy dokończyć rewolucję”, Magazyn DGP z 6 grudnia 2019 r.) i Grzegorza Sroczyńskiego z Agatą Bielik-Robson (Gazeta.pl).
Magazyn DGP 13 grudnia 2019 / Dziennik Gazeta Prawna
Profesor Krasnodębski z entuzjazmem przekonuje, że PiS „robi rewolucję”. Ale nie umie, mimo wysiłków Mazurka, wyjaśnić, na czym ona polega. Polska prowadzi bardziej asertywną politykę wobec Niemiec, zaś elity prawicy rządzącej krajem deklarują niechęć do obecnej na Zachodzie destrukcji podstawowych pojęć, nawet takich jak rodzina. Owszem, ale to żadna „rewolucja”. Poręczne słowo daje za to dobre usprawiedliwienie dla obojętności wobec najbardziej nawet skandalicznych decyzji premiera, rządu, prezydenta czy licznych mianowańców. Cóż, jak rewolucja, to rewolucja. Piotrowicz w Trybunale post-Konstytucyjnym, w szkołach burdel na kółkach? Trudno, rewolucja…
Profesor Bielik-Robson w punkt trafia, mówiąc, że PiS „nie cieszy” budowa państwa dobrobytu, nie cieszy nawet 500+. Cieszy za to robienie na złość elitom, które w latach 1990–2015 robiły na złość prawicy, na ogół skutecznie marginalizując jej przedstawicieli (czego doświadczyła sama Bielik-Robson). I to jest „rewolucja”, właściwie łże-rewolucja, o którą naprawdę chodzi pisowcom. W odwecie za własne upokorzenia upokorzyć bardziej. Pamiętając o własnej marginalizacji, wyrzucać bardziej. Bardziej – bo czasu mało, a i zmagazynowana przez dekady złość wylewa się jak lawa.
Cenię prof. Krasnodębskiego. Problem polega na tym, że nawet on nie potrafi zgodnie z faktami wytłumaczyć, o co chodzi w zmianie zafundowanej Polsce w ostatnich latach. Przecież nie może przyznać prawdy. Okłamuje się zatem, że w neurotycznej i pełnej pomówień szamotaninie PiS naprawdę „o coś chodzi”, a tylko mało rozgarnięci przedstawiciele dawnych elit nie są w stanie TEGO zobaczyć. Nie są, ale nie tylko dlatego, że cechą znacznej części tych elit był narcyzm, który, jak wiadomo, utrudnia rozumienie krytyki. Przede wszystkim nie znajdą głębokiego sensu działań Jarosława Kaczyńskiego i jego nowych elit, bo ten głęboki sens jest tylko mitem.