Mieszkańcy kolejny raz – ale już na podstawie zmienionych przepisów – zasypali urzędy swoimi pomysłami. Choć procedury wciąż trwają, to już wiadomo, że częściej niż w latach poprzednich stawiali na rekreację i ekologię, rzadziej – na projekty typowo remontowe.
W tym roku, za sprawą nowelizacji ustawy o samorządzie gminnym (t.j. Dz.U. z 2019 r. poz. 506), wszystkie budżety obywatelskie dla miast na prawach powiatu są tworzone według nowych jednolitych zasad. Najważniejsza z nich to odgórne określenie, ile środków trzeba przeznaczyć na taki budżet. Przypomnijmy: jest to co najmniej 0,5 proc. wszystkich wydatków zawartych w ostatnim przedłożonym sprawozdaniu z wykonania budżetu gminy. Ustawa wprowadziła też konieczność dołączenia list z głosami poparcia dla zgłaszanych projektów. Pierwszy etap pracy nad budżetami obywatelskimi według nowych zasad miasta mają już za sobą. W wielu jednostkach właśnie kończy się lub już zakończył nabór wniosków od mieszkańców, przeanalizowaliśmy więc, czego dotyczą. Niestety, przy okazji się okazało, że nowe ustawowe zasady tworzenia budżetów obywatelskich nie do końca się sprawdzają. Część samorządów krytykuje brak możliwości podziału kwoty budżetu na poziomy niższe niż jednostki pomocnicze, czyli dzielnice. Z kolei inne zwracają uwagę, że znowelizowane przepisy są różnie interpretowane przez np. przez organy nadzoru.

Sierpniowy czas weryfikacji

W Poznaniu projekty będą kontrolowane aż do 23 sierpnia. – Pomysły zarekomendowane pozytywnie trafią na kartę do głosowania. Potem każdy poznaniak będzie mógł zagłosować na nie od 27 września do 21 października. Tak jak w poprzednich latach możliwe będzie oddanie maksymalnie trzech głosów – jednego na projekt ogólnomiejski i dwóch na projekty rejonowe. Wyboru można będzie dokonać drogą elektroniczną. Ale możliwe, że nie tylko. Jak tłumaczy Joanna Żabierek, rzeczniczka urzędu miasta, rady osiedli i gabinet prezydenta miasta mają możliwość stworzenia specjalnych punktów do głosowania i jeśli z niego skorzystają, będzie można oddać głos na obywatelski projekt bezpośrednio. W Warszawie ostateczna lista ocenionych pozytywnie wniosków zostanie ogłoszona pod koniec sierpnia. Głosowanie odbędzie się od 6 do 23 września, zaś listę tych wybranych już do realizacji ratusz ogłosi 3 października.
Jakiego rodzaju projekty zgłaszali w tegorocznej edycji mieszkańcy? Urzędnicy z Torunia (gdzie wstępne listy projektów do głosowania będą znane już 13 września, a torunianie zagłosują na budżet w październiku) twierdzą, że dominowały te związane z rekreacją (ścieżki rekreacyjne, tężnie solankowe), rozwojem terenów zieleni, sportem (boiska, siłownie), tworzeniem oferty dla najmłodszych mieszkańców – głównie place zabaw, a także zatrudnienie na nich i na boiskach animatorów. Jak słyszymy, coraz mocniej przebijają się także projekty miękkie, polegające na organizowaniu festynów osiedlowych oraz miejsc spotkań ze stałą ofertą dla osób w różnym wieku oraz działaniach szkoleniowych. – Silne są również tematy ekologiczne, szczególnie związane z ochroną zwierząt, np. doposażenie schroniska dla bezdomnych zwierząt, sterylizacja kotów czy wzmacnianie sprzętowe i zwiększanie ilości miejskich ekopatroli oraz działań edukacyjnych w tej materii – podaje Maria Wesoła z wydziału komunikacji społecznej i informacji w Urzędzie Miejskim w Toruniu. Podobnie sytuacja wygląda w stolicy. Wśród dominujących kategorii zazwyczaj występują projekty dotyczące obiektów sportowo-rekreacyjnych, tzw. projekty zielone (nasadzenia drzew, krzewów, kwiatów), a także projekty drogowo-rowerowe, tj. remonty i budowy chodników, ścieżek rowerowych, doświetlanie przejść dla pieszych.
Z kolei urzędnicy z Gdańska twierdzą, że w ostatnich edycjach mieszkańcy zgłaszają coraz więcej projektów związanych z rekreacją, spędzaniem wolnego czasu, np. na zajęciach sportowych, a także projekty aranżujące tereny zielone i związane z dbaniem o zdrowie (np. czujniki jakości powietrza). – To zdecydowana zmiana i odejście od typowo remontowych projektów typu drogi, chodniki, które nadal są zgłaszane, ale już nie dominują – mówi Jędrzej Sieliwończyk z gdańskiego magistratu.
Także w Poznaniu widać silny trend ekologiczny. Jeden z wniosków zakłada instalację 10 miejskich ekoautomatów do zbiórki butelek PET oraz aluminiowych puszek po napojach (szacowany koszt 1,2 mln zł). Inny dotyczy przeprowadzenia kampanii mającej na celu rezygnację z plastikowych toreb przez sprzedających na poznańskich rynkach (zmiana regulaminu targowisk, wydawanie darmowych toreb dla mieszkańców, kampanie informacyjne). Koszt tych działań oszacowano na 700 tys. zł.

Oryginalne i kontrowersyjne

Są też zgłoszenia dość „nieoczywiste”. I tak np. we Wrocławiu jest wniosek o montaż… jednej lampy. „Małe podwórko na Nadodrzu. Ciemno, nic nie widać w nocy. Podwórko było remontowane przez gminę. Jednak podczas remontu zapomniano o podstawowej rzeczy – światło w nocy przydałoby się! Tak mało, a tak dużo!” – argumentują pomysłodawcy. Projekt, wyceniany na raptem 2 tys. zł, został wstępnie pozytywnie oceniony przez urzędników. Inne zgłoszenie dotyczy ustawienia plenerowych, wielkogabarytowych szachów w centrum Wrocławia (koszt realizacji to ok. 750 tys. zł).
Oryginalnych projektów nie brakuje i w Krakowie. Jeden z nich – „Krakowianie mówią sprawdzam” – zakłada, że miasto wyda specjalny numer dwutygodnika Krakow.pl w nakładzie 350 tys. egzemplarzy i rozdystrybuuje go do lokali mieszkalnych. Publikacja miałaby być w całości poświęcona wydatkom urzędu miasta, m.in. na biuro i obsługę prezydenta oraz jego zastępców i pełnomocników, koszty utrzymania wszystkich zarządów i rad nadzorczych w spółkach z udziałem gminy, floty samochodowej prezydenta i jego zastępców.
Choć część projektów może budzić uśmiech na twarzy, to jednak zdarzają się takie – głównie o charakterze ideologicznym – które wywołują dyskusję. Tak jest z wartym prawie 4,7 mln zł zgłoszeniem „Edukacja seksualna – dobrowolne warsztaty dla dzieci, młodzieży i dorosłych” w ramach warszawskiego budżetu obywatelskiego. Projekt zakłada „przeprowadzenie warsztatów, działań teatralnych, artystycznych i animacyjnych, które posłużą jako narzędzie edukacji seksualnej różnych grup wiekowych”. Warsztaty będą obejmować m.in. zagadnienia: mowy nienawiści, in vitro, życia uczuciowego, chorób przenoszonych drogą płciową, tożsamości płciowej, pornografii, adopcji, przeciwdziałania przemocy, seksu w internecie, stawiania granic i bliskości. Ponadto w każdej dzielnicy mają być dyżury (minimum 200 godzin rocznie) „Latającego latarnika” – terapeuty lub psychologa, do którego młodzież będzie mogła się zgłosić ze swoimi problemami dotyczącymi „sfery intymnej”. W sytuacji gdy wiele JST w Polsce przyjmuje uchwały przeciw ideologii LGBT (pisaliśmy o tym w Tygodniku Gazeta Prawna nr 149 z 2 sierpnia br.), jest to temat dość wrażliwy. Świadczy o tym m.in. wypowiedź warszawskiego radnego PiS Jacka Ozdoby. – Budżet obywatelski jest na projekty, które nie budzą żadnych kontrowersji. Edukacja seksualna to projekt ideologiczny, powinien być wyłączony z możliwości zgłaszania – grzmiał na antenie Polskiego Radia 24.

Więcej pieniędzy

Ile miasta wydają na budżety obywatelskie? Coraz więcej, niektóre wręcz przekraczają ustawowe minimum. I tak na przykład w stosunku do poprzedniego roku kwota przeznaczona na szczeciński budżet obywatelski została zwiększona niemal o jedną trzecią – z 9 mln zł na ponad 12,7 mln zł. Środki rokrocznie zwiększa Opole – w ubiegłym roku było to 2,5 mln zł, w tym roku już 4,3 mln, a w przyszłorocznej edycji zaplanowano 5,2 mln zł. Na wyróżnienie zasługują jednak najbardziej Katowice, które w aktualnej VI edycji budżetu obywatelskiego mają do wydania 30 mln zł. – Są to środki zdecydowanie większe niż rok temu, gdzie kwota na projekty wynosiła 22,8 mln złotych – zaznacza Krzysztof Kaczorowski z urzędu miasta.
Wszystkich jednak zdecydowanie dystansuje Warszawa, gdzie do dyspozycji mieszkańców jest ponad 83 mln zł, prawie 20 mln zł więcej niż w poprzedniej edycji.
Niestety, właściwie normą jest, że pieniędzy, jakie miasta rezerwują na funkcjonowanie budżetów obywatelskich, jest za mało w stosunku do potrzeb. Przykładowo w Lublinie złożono w sumie 201 projektów o łącznej wartości ponad 89 mln zł (a do wydania jest tylko 15 mln zł). W Katowicach zgłoszono 388 projektów o łącznej wartości 71,6 mln zł. Z kolei w Krakowie szacunkowe – wskazane przez wnioskodawców – koszty realizacji wszystkich zadań, zarówno ogólnomiejskich, jak i dzielnicowych, można określić na niecałe 250 mln zł. To ponad ośmiokrotnie więcej niż to, co realnie miasto jest w stanie wydać w tegorocznej edycji.
Oczywiście jedynie część zgłaszanych wniosków przechodzi przez urzędnicze sito, reszta jest odrzucana w trakcie oceny formalnej i później na etapie głosowania. Samorządowcy wyciągają też wnioski z poprzednich edycji, tak by pieniądze były zagospodarowane w sposób maksymalnie zróżnicowany. Na przykład w Opolu nie można zgłaszać projektów oświatowych. To efekt tego, że rok wcześniej niektóre szkoły rękami głosujących rodziców wywalczyły sobie nowe boiska.

Propozycje gmin

Samorządowcy mają już pierwsze obserwacje dotyczące tego, jak sprawdziły się nowe przepisy dotyczące funkcjonowania budżetów obywatelskich. Zdaniem władz Warszawy ustawodawca powinien zostawić samorządom większą swobodę w decydowaniu o formie i sposobie realizacji budżetu obywatelskiego na ich terytorium. – Wystarczające byłoby wprowadzenie budżetu partycypacyjnego – jako oddzielnego mechanizmu dialogu społecznego, który wynikałby literalnie z przepisów prawa. W pozostałym zakresie decyzje dotyczące głosowania lub jego braku, wysokości przeznaczanej kwoty na budżet obywatelski czy obowiązku wpisywania wybranych projektów do uchwały budżetowej powinny zostać delegowane na najniższe szczeble administracji samorządowej – wskazuje Justyna Michalak ze stołecznego ratusza. Jak słyszymy, podstawowym problemem jest konieczność odejścia od podziału kwoty budżetu obywatelskiego na poziomy niższe niż jednostki pomocnicze, czyli dzielnice. Do tej pory każda z nich przeznaczała pewną część swojego budżetu do dyspozycji mieszkańców. Na potrzeby budżetu partycypacyjnego dzielnice mogły być dzielone na mniejsze obszary, tzw. obszary lokalne, po to, by zapewnić bardziej sprawiedliwą dystrybucję środków. Dla przykładu największa dzielnica Warszawy – Wawer – była dzielona na 13 obszarów lokalnych. Każdemu przypisano pewną część ogólnej kwoty wyznaczonej na budżet obywatelski, dzięki czemu w każdym z nich zrealizowany był co najmniej jeden projekt zgłoszony i wybrany przez mieszkańców w głosowaniu. Obecne zapisy ustawy (art. 5a ust. 6) dopuszczają możliwość dzielenia kwoty przeznaczonej na budżet obywatelski najniżej na poziom jednostek pomocniczych (w przypadku Warszawy – dzielnic). Przeglądu przepisów życzyłyby sobie także władze Gdańska. To, co urzędnikom nie podoba się najbardziej, to wprowadzanie zasady głosowania jako obowiązkowej formy wyboru projektów. – Nie pozwala to na inne, bardziej partycypacyjne rozwiązania – ocenia Jędrzej Sieliwończyk. Jego zdaniem wprowadzona minimalna kwota budżetu obywatelskiego także nie jest dobrym rozwiązaniem. – Narzuca wysokość budżetu obywatelskiego niezależnie od kondycji finansowej i potrzeb miasta – przekonuje.
Władze Lublina wprost mówią o kroku wstecz. – Nasz budżet obywatelski wprowadzaliśmy w 2014 r., po każdej edycji konsultowaliśmy z mieszkańcami jego kształt, wprowadzając wspólnie drobne korekty. Kilka lat temu ustaliliśmy m.in. rezygnację z list poparcia przy składaniu projektów. Ustawa nakazała je nam z powrotem wprowadzić – mówi Anna Machocka z biura partycypacji społecznej w lubelskim urzędzie miasta. – Najważniejszą rzeczą, która powinna zostać rozważona, są szerokie konsultacje na poziomie ogólnokrajowym z udziałem doświadczonych organizacji i samorządów. Ten proces powinien zakładać wspólne wypracowanie rozwiązań, które powinny w dalszej kolejności stać się podstawą do nowelizacji ustawy – dodaje.
Z kolei władze Białegostoku zwracają uwagę na „bardzo nieostry charakter” znowelizowanych przepisów, co spowodowało przyjęcie przez samorządy w Polsce bardzo różnorodnych sposobów rozumienia tych regulacji. Jednolitej linii nie przyjęły też organy nadzoru, takie jak regionalne izby obrachunkowe czy wojewodowie. – Skutkuje to tym, że na podstawie tej samej ustawy samorządy podjęły uchwały zawierające przepisy, które w ocenie jednych organów nadzoru są zgodne z prawem, a w ocenie organów nadzoru z innych województw uznane za sprzeczne z prawem i uchylone – zwraca uwagę Eliza Bilewicz-Roszkowska z urzędu miejskiego w Białymstoku.