Nic nie stoi na przeszkodzie, by wystąpić o zadośćuczynienie po kilkunastu latach od tragicznego wypadku, w którym zginęła bliska osoba.
Narracja ubezpieczycieli, że w miarę upływu czasu smutek po stracie jest mniejszy, nie zasługuje na aprobatę. Wynika tak z prawomocnego wyroku Sądu Okręgowego w Nowym Sączu. Zdaniem ekspertów orzeczenie to może stać się wzorem dla kolejnych składów orzekających. Bez wątpienia jest niekorzystne dla zakładów ubezpieczeń. Ale zarazem – jak słyszymy od prawników specjalizujących się w prawie ubezpieczeń gospodarczych – trudno wyrokowi cokolwiek zarzucić.
DGP

Powództwo po latach

W 2004 r. doszło do tragicznego wypadku, w którym samochód śmiertelnie potrącił kobietę. W 2017 r. wnuk ofiary pozwał ubezpieczyciela o zapłatę zadośćuczynienia. Ten bowiem wcześniej odmówił wypłacenia żądanej kwoty, wskazując, że żądający nie wykazał, ażeby doszło u niego do silnego wstrząsu psychicznego związanego ze śmiercią babki.
Rozpoznające sprawę sądy – najpierw rejonowy, a następnie okręgowy – nie miały wątpliwości co do tego, że powód był związany psychicznie z babką. W roku jej śmierci chodził do szkoły zawodowej. Widział się z nią często, pomagał jej w gospodarstwie rolnym, a babka dawała mu pieniądze na drobne wydatki. Bez wątpienia była dla powoda jednym z najbliższych członków rodziny.
Istotne dla sądów jednak było to, jak ocenić wystąpienie z powództwem po niemal 14 latach. Ubezpieczyciel przekonywał, że po takim czasie nie sposób ocenić, jakiej krzywdy doznał powód. Dziś jest przecież dorosłym mężczyzną, który zapewne babkę dobrze wspomina, lecz trudno wykazać, by jej brak był dla niego dojmujący.
Sądy obu instancji przyznały jednak rację powodowi. Przyznano mu 15 tys. zł zadośćuczynienia, których się domagał. Sąd okręgowy w uzasadnieniu orzeczenia wskazał, że nie podziela poglądu zaprezentowanego w sprawie przez pozwaną spółkę, jakoby wystąpienie przez powoda z roszczeniem o zadośćuczynienie po niemal 14 latach od zdarzenia wypaczało sens przyznania zadośćuczynienia.
„Stan naruszenia dóbr osobistych powoda w postaci prawa do więzi rodzinnych ma charakter trwały. Powodowi niezmiennie towarzyszy uczucie pustki i straty. Permanentnie dotykają go skutki śmierci babki, kiedy pielęgnuje nagrobek” – wskazał sąd. I dodał, że okoliczność, iż z upływem czasu cierpienia psychiczne powinny maleć, nie oznacza, że na wysokość należnego stronie zadośćuczynienia ma wpływ to, w jakim terminie po zdarzeniu wystąpi się z żądaniem przyznania należnego zadośćuczynienia. Wystarczającym jest bowiem, aby nastąpiło to w okresie nieobjętym przedawnieniem.

Rany zostają na zawsze

Prawnicy spostrzeżenia sądu uważają za trafne.
– Zadośćuczynienie powinno mieć odczuwalną ekonomicznie wartość, a przyznana kwota taką rolę spełnia. Okres, jaki minął pomiędzy zdarzeniem a datą wniesienia pozwu, nie powinien być kryterium decydującym o wysokości przyznanego zadośćuczynienia, a sądy powinny badać okoliczności rzutujące na rozmiar doznanej krzywdy – wskazuje radca prawny Mateusz Wachowski, specjalizujący się w prawie ubezpieczeń. Podkreśla on, że przyczyny zwłoki we wniesieniu powództwa po traumatycznych przeżyciach mogą być bardzo różne, od samej nieświadomości prawnej po obawę przed powrotem traumatycznych przeżyć związanych ze śmiercią osoby bliskiej.
– Stąd też przy miarkowaniu zadośćuczynienia nie należy się kierować datą wniesienia pozwu – zaznacza mec. Wachowski.
Podobnie twierdzi radca prawny Mariusz Kowolik, partner w kancelarii Sadkowski i Wspólnicy. Zdaniem prawnika stanowisko zaprezentowane przez sąd jest prawidłowe.
– Jak słusznie zauważył sąd, nie sposób różnicować pozycji procesowej osób dochodzących zadośćuczynienia od tego tylko, czy wystąpili z nim zaraz po doznaniu krzywdy, czy też po upływie jakiegoś okresu – wskazuje mec. Kowolik. I twierdzi, że o ile prawdziwe pozostaje stwierdzenie, iż czas leczy rany, o tyle nie sposób uzależniać sytuacji osoby poszkodowanej od tego, w jakim terminie po zdarzeniu (o ile nie doszło do przedawnienia) dochodzi swych praw.
– Sąd powinien brać pod uwagę zarówno rozmiar krzywdy w chwili orzekania, jak i rozmiar krzywdy już doznanej przez poszkodowanego oraz tej, którą odczuwać będzie w przyszłości – uważa ekspert.
Także adwokat Michał Magdziak, senior associate w kancelarii Clifford Chance, zgadza się z rozstrzygnięciem nowosądeckiego sądu. Przy czym zwraca uwagę, że z perspektywy działalności towarzystw ubezpieczeniowych ważna jest pewność obrotu prawnego. W szczególności zaś to, aby nowe roszczenia nie pojawiały się po upływie znacznego czasu od wystąpienia zdarzenia uzasadniającego odpowiedzialność ubezpieczyciela. Z punktu widzenia ubezpieczycieli więc wyrok jest niekorzystny nie tylko dlatego, że trzeba wypłacić środki, lecz także dlatego, że kłopotliwe może być szacowanie ryzyka ubezpieczeniowego.
Ponadto – zdaniem mec. Magdziaka – po znacznym czasie od wystąpienia zdarzenia zwiększa się ryzyko, że roszczenie jest pozorne. – Dlatego sądy powinny wnikliwie badać na podstawie wszelkich dostępnych dowodów, czy pomiędzy osobą domagającą się zadośćuczynienia a zmarłym rzeczywiście istniała silna więź. Jak rozumiem, w tej sprawie zostało to dokładnie zbadane – konkluduje.

orzecznictwo

Wyrok Sądu Okręgowego w Nowym Sączu z 3 lipca 2019 r., sygn. akt III Ca 123/19. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia