Na samochody nisko- i zeroemisyjne stawiają kolejne przedsiębiorstwa. Także państwowe.
DGP
Od stycznia do czerwca zarejestrowano w Polsce 1836 samochodów z napędem całkowicie elektrycznym oraz hybryd typu plug-in. To o 850 więcej niż przed rokiem. Po polskich drogach jeździ obecnie 6092 tego rodzaju aut – wynika z danych Polskiego Stowarzyszenia Paliw Alternatywnych oraz Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Zdaniem ekspertów coraz szybsze tempo wzrostu to zasługa firm.
– Dziś to one napędzają rynek. Z uwagi na brak odpowiedniego systemu wsparcia klienci indywidualni kupują znacznie mniej samochodów tego typu – mówi Maciej Mazur, dyrektor zarządzający PSPA.
Na razie wśród użytkowników elektryków dominują przedsiębiorstwa z prywatnym kapitałem. Dla nich to sposób na budowanie wizerunku firmy dbającej o środowisko, na co klienci i konsumenci coraz bardziej zwracają uwagę. Przykładem jest Nestle Polska, która właśnie podjęła decyzję, że w ciągu trzech lat zastąpi wszystkie swoje auta służbowe hybrydowymi. Tylko do końca 2019 r. wymieni 216 z 700 posiadanych aut. – Polska jest pierwszym rynkiem dla Nestle, który na tak dużą skalę wprowadza samochody hybrydowe. Podobne rozwiązanie jest rozważane w Szwajcarii, Portugalii, Belgii i w krajach Europy Południowo-Wschodniej – informuje Edyta Iroko z działu komunikacji polskiego oddziału.
InPost, który korzysta już z samochodów elektrycznych w Krakowie, planuje ich wymianę w Warszawie. Plan jest taki, by do 2020 r. 30 proc. floty firmy stanowiły auta na prąd.
W tym samym kierunku podążają Żabka, DHL, InPost czy Ikea. W firmach tych testowane są też dostawcze samochody elektryczne. To pierwszy krok w kierunku wymiany floty. – Przeprowadzamy test zeroemisyjnego e-Craftera należącego do koncernu Volkswagen Polska, podczas dostaw do sklepów w Poznaniu. Zakończymy go w połowie sierpnia br. i wtedy przeanalizujemy, czy auto spełnia oczekiwania naszej sieci – mówi Adam Manikowski wiceprezes zarządu ds. operacyjnych sieci Żabka. Dodając, że z wizją floty aut elektrycznych firma wpisuje się w nowoczesną politykę zrównoważonego transportu w miastach. – Dzięki autom elektrycznym będziemy też w stanie dotrzeć do lokalizacji o ograniczeniu tonażowym i architektonicznym, a także korzystać z buspasów – dodaje Adam Manikowski. Ikea planuje, że do 2025 r. wszystkie dostawy będzie realizować takimi pojazdami. W przypadku DHL decyzja o testach wynika z przyjęcia proekologicznej polityki, polegającej na zmniejszaniu emisji zanieczyszczeń. – Chcemy wprowadzić do naszej floty kurierskiej samochody napędzane paliwami alternatywnymi. Naszym celem jest posiadanie 7 proc. floty samochodowej tzw. GoGreen do 2025 r. – mówi Agnieszka Błaś z zarządu DHL Express Poland.
Elektrycznymi samochodami są też zainteresowane spółki z udziałem Skarbu Państwa. Na przykład Poczta Polska, dysponująca 5 tys. aut. Mają być stopniowo zastępowane nieszkodliwymi dla środowiska. Pierwszych kilkadziesiąt pojawi się jesienią. – Samochody będą wymieniane stopniowo, w zależności od ich zużycia. Właśnie jest finalizowana umowa na wynajem długoterminowy. Uznaliśmy, że nie chcemy ich kupować czy brać w leasing – tłumaczy Justyna Siwek z biura prasowego. Poczta ma w planach również wymianę ciągników siodłowych na bardziej ekologiczne. – Chodzi o te z napędem gazowym – dodaje Justyna Siwek.
Zdaniem Macieja Mazura spółki państwowe, jednostki samorządu terytorialnego czy administracji państwowej zaczną chętniej inwestować w tego rodzaju auta, gdy rząd zacznie udzielać dopłat z Funduszu Niskoemisyjnego Transportu. Jest uchwalony, ale ciągle nie jest uruchomiony. Brakuje bowiem rozporządzeń. – Budżet funduszu wynosi 6,7 mld zł. Projektowane przepisy przewidują m.in. dopłatę w wysokości 150 tys. zł w przypadku, gdy nabywany pojazd elektryczny ma służyć realizacji zadań komunalnych. To znaczna pomoc, dlatego przedsiębiorstwa państwowe wstrzymują się obecnie z działaniami na rzecz wymiany floty do czasu, gdy odpowiednie regulacje zaczną obowiązywać – mówi Mazur. Niestety, na realne wsparcie nie będą mogli liczyć klienci indywidualni. Projekt rozporządzenia przewidującego dla nich wsparcie został oceniony przez orgamnizacje branżowe krytycznie.
– Ci mogą liczyć na dofinansowanie do zakupu na poziomie 37,5 tys. lub 30 proc. wartości auta, przy czym nie może ona przekraczać 125 tys. zł. To wyklucza możliwość zakupu najpopularniejszych modeli w tym segmencie. Dlatego ujęta w projekcie kwota maksymalna powinna zostać podwyższona do co najmniej 170 tys. zł – twierdzi Mazur.
6092 pojazdów elektrycznych jeździ po polskich drogach