Wiele czasu musiało upłynąć, by nasze cele się uwspólniły - powiedział PAP lider Lewicy Razem Adrian Zandberg odnosząc się do deklaracji o współpracy między jego ugrupowaniem, SLD i Wiosną Roberta Biedronia.

Liderzy trzech ugrupowań: SLD, Wiosny i Lewicy Razem potwierdzili w piątek zamiar budowy bloku (pod szyldem "Lewica") przed jesiennymi wyborami do Sejmu i Senatu. W sobotę ma zostać powołany sztab wyborczy Lewicy, a w kolejnych dniach - odsłaniane kolejne filary jej programu. Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że Lewica ma startować jako koalicja wyborcza.

W rozmowie z PAP Zandberg przyznaje, że aby koalicja ugrupowań na lewicy się powiodła, wszyscy muszą się traktować po partnersku. Podkreśla, że musiało upłynąć wiele czasu, aby do takiego porozumienia w ogóle doszło.

PAP: Jak ważna dla państwa jest decyzja, żeby pójść razem w wyborach jesiennych?

Adrian Zandberg: Dla mnie ważne jest to, żebyśmy wyrwali się z tego zaklętego kręgu, w którym ludzie słyszą, że muszą głosować wbrew swoim poglądom, że muszą łamać swój kręgosłup, bo inaczej się nie da. My jesteśmy po to, żeby powiedzieć: da się. Da się robić politykę, która jest skierowana w przyszłość, a nie w przeszłość. Da się robić politykę, która jest o sprawach zwykłych ludzi, a nie o rozliczaniu się za historie sprzed 20-25 lat, że ktoś komuś nie ustąpił krzesła. Da się robić politykę, w której chodzi o współpracę, w której chodzi o budowanie, a nie o wojnę, niszczenie, pożeranie, zjadanie się wzajemne.

Polacy mają już chyba dość brutalności, do którego wielu polityków ich przyzwyczaiło. Chcą spojrzeć z nadzieją w przyszłość. O takiej przyszłości mówimy. Lewica chce, żeby Polska stała się nowoczesnym państwem dobrobytu.

PAP: Panu wielokrotnie było nie po drodze z SLD, m.in. gdy był pan w Unii Pracy. Jak to wygląda teraz?

AZ: Dla mnie w polityce chodzi o cele. Zależy mi na tym, żeby Polska była krajem, gdzie są godne płace, w którym ludzie mają czas, żeby odpocząć, w którym są tanie mieszkania. Chcę Polski, w której młodzi ludzie nie są zmuszeni, żeby gnieździć się w dzielonych mieszkaniach, nie muszą oddawać 80 proc. pensji na czynsz. Chcę Polski, która szanuje prawa kobiet, w której kobiety mają prawo do decydowania o tym, czy chcą czy nie chcą być matkami. Chcę Polski, w której szanuje się mniejszości, w której mniejszości mają równe prawa. Chcę Polski świeckiej z jasnym rozdziałem Kościoła i państwa. Mnie interesują te cele. Mnie interesuje to, żeby budować sojusze, żeby budować koalicję, żeby budować współpracę dla tych celów.

Pewnie musiało upłynąć trochę czasu, żeby te cele się uwspólniły, bo wszyscy się uczymy i wszyscy się zmieniamy. Dzisiaj mamy uzgodnione wspólne propozycje, o czym będziemy mówić w kolejnych tygodniach - wierzę, że o to chodzi w polityce. Nie o to, żeby wiecznie rozpamiętywać to, co było, tylko dać sobie nawzajem szansę. Zobaczyć w sobie nawzajem tę lepszą wersję i pójść do przodu.

PAP: Czy będą problemem, jeżeli SLD zaproponuje na listach na przykład Joannę Senyszyn czy Jerzego Jaskiernię?

AZ: Nie mówimy dzisiaj o nazwiskach, bo jesteśmy na początku drogi. Żeby to wyszło, kluczowa sprawa jest taka, że wszyscy musimy się traktować poważnie, po partnersku, z pewną wrażliwością i z szacunkiem. To jest przepis na to, żebyśmy tego nie schrzanili. Ja mam zamiar się do tego przepisu stosować.