- Przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej odwiedza 27 mln Polaków rocznie, dlatego to bardzo dobre miejsce, by popularyzować internetowe konto pacjenta - mówi Janusz Cieszyński wiceminister zdrowia.

Ustawa o zmianie niektórych ustaw w związku z wdrażaniem rozwiązań e-Zdrowia wprowadzi coś na kształt cyfrowej rewolucji w systemie. Część środowiska się jej obawia, część wyczekuje z niecierpliwością. Kiedy projekt może zostać przyjęty?
Dziś ma się nim zająć rząd. Liczę, że parlament się nad nim pochyli bez zbędnej zwłoki. Rzeczywiście jest to największa ustawa związana z e-Zdrowiem w tej kadencji. Zmieniamy nią kilkanaście ustaw, w tym te najważniejsze – zawodowe, o świadczeniach, refundacyjną i prawo farmaceutyczne. Realizujemy postulaty środowiska i wdrażamy funkcjonalności, które pomogą pacjentom. Wprowadzamy też możliwości skuteczniejszej wymiany informacji między instytucjami, co jest niesłychanie istotne z punktu widzenia bezpieczeństwa pacjentów, ale również budowania nowoczesnego systemu ochrony zdrowia.
Jeśli chodzi o postulaty środowiska, to lekarze nie byli do końca zadowoleni z zaproponowanych przez resort zmian związanych z refundacją i określaniem jej poziomu na receptach.
W toku konsultacji lekarze wskazali, że największy problem stanowi określenie, czy dany lek jest w ogóle objęty refundacją. Właśnie dlatego w nowej wersji projektu zaproponowaliśmy model, który pozwoli na podawanie jedynie wskazania z charakterystyki produktu leczniczego lub obwieszczenia refundacyjnego – na tej podstawie system określi, czy i jaki jest poziom odpłatności. Zbudujemy odpowiednie narzędzie, oparte na słowniku wskazań, który będzie zawierał jednoznaczną informację, czy dany lek jest refundowany w danym wskazaniu. Będzie ono do wykorzystania zarówno w ramach aplikacji do wystawiania recept przygotowanej przez ministerstwo, jak i już działających aplikacji gabinetowych.
Ustawa ma zrealizować też inny postulat środowiska, by stworzyć bazę z informacjami o uprawnieniach pacjenta. System ma zbierać je od instytucji, które te rejestry już posiadają (np. ZUS). Chociaż pierwotnie był pomysł, że to lekarze będą je pozyskiwać od pacjentów i wprowadzać do systemu.
Będziemy wykorzystywać te dane, które NFZ już zgromadził (np. przez systemy refundacji), ale nie możemy opierać się wyłącznie na własnych źródłach. Musimy współpracować z innymi podmiotami, dlatego chcielibyśmy, aby instytucje przekazywały sobie dane na bieżąco. Poza tym, że umożliwiamy tę wymianę informacji, dajemy do nich szerszy dostęp Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, która ich potrzebuje, by lepiej wyceniać świadczenia. Dzięki temu Ministerstwo Zdrowia i instytucje, które nadzoruje, będą miały swobodny dostęp do danych, które pozwolą lepiej kształtować politykę zdrowotną. Jeśli mamy podejmować decyzje o wydaniu wielu miliardów złotych, trzeba to robić na podstawie jak najbardziej precyzyjnych informacji.
Temu służy umieszczona w internetowym koncie pacjenta (IKP) ankieta, w której jesteśmy pytani o nałogi i przyzwyczajenia? Można mieć obawy przed jej wypełnieniem, jeśli się nie wie, po co te dane są zbierane.
To jest ankieta zdrowego stylu życia. Wypełniając ją, można się dowiedzieć, z których badań profilaktycznych warto skorzystać. Chcielibyśmy też, aby przez IKP pacjenci mieli możliwość oceniania np. jakości świadczeń, kontaktowania się z rzecznikiem praw pacjenta i innymi instytucjami. Będziemy sukcesywnie rozszerzać możliwości tego kanału komunikacji.
Wszystkie badania pokazują, że najbardziej oczekiwaną funkcją jest zapisywanie się na wizyty przez internet.
E-Rejestracja to projekt, który chcielibyśmy współfinansować ze środków unijnych. Będziemy nad nim pracować w przyszłej kadencji.
Skoro jesteśmy przy e-Rejestracji, spytam o portal NFZ „Terminy leczenia”. Nie jest to część platformy e-Zdrowie, ale jednak element informatyzacji systemu. Czy resort może sprawić, by ta wyszukiwarka była bardziej przyjazna dla pacjentów?
1 lipca wprowadziliśmy zmiany, które wymuszają bardziej dokładne i aktualne raportowanie informacji na temat wolnych terminów. Chcemy, żeby informacje z tej wyszukiwarki były dostępne również w portalu pacjenta. Stale pracujemy nad poprawą jakości danych, które spływają z placówek.
Aktualność to jedna rzecz. Ale podstawową wadą jest to, że w tej chwili trudno cokolwiek tam znaleźć, jeśli się nie wie dokładnie, gdzie tego szukać. Nie wyszukamy np. USG brzucha, jeśli nie wiemy, jaka poradnia wykonuje takie świadczenie.
To prawda, dlatego fundusz pracuje wspólnie z organizacjami pacjenckimi nad poprawą jakości tego portalu. Ale akurat w tej ustawie się tym nie zajmujemy.
Wróćmy zatem do ustawy. Kolejny postulat środowiska, który ona realizuje, to domyślna zgoda na dostęp do danych pacjenta dla lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej (POZ). To jednak niepokoi nieco pacjentów.
Nie widzę powodu do żadnych obaw. Lekarz rodzinny powinien być, zgodnie z założeniami systemu, lekarzem prowadzącym danego pacjenta. Każdy może wybrać sobie tę osobę i do niej złożyć deklarację. Dlatego dajemy lekarzom POZ możliwość sprawdzenia, co na temat ich podopiecznych zostało zgromadzone w systemie e-Zdrowie. To rzeczywiście jest rewolucja, bo będzie się to działo z mocy ustawy i nie ma konieczności wypełniania dodatkowego druczku zgody. Oczywiście jest możliwość wycofania tego dostępu, bo każdy ma prawo do dysponowania swoimi danymi.
To będzie domyślna zgoda dla lekarza, u którego pacjent złożył deklarację?
Tak.
A jeśli jest tam zapisany tylko formalnie, a korzysta z opieki prywatnej przychodni?
Będzie mógł upoważnić i konkretnego lekarza z tej przychodni, i całą placówkę. To już teraz funkcjonuje w ramach IKP. Oprócz tego wprowadzamy możliwość potwierdzania profili zaufanych w POZ. To jest w naszej ocenie kluczowe ze względu na popularyzację IKP, bo widzimy, że jeśli lekarze zachęcają do tego pacjentów, ci znacznie chętniej je zakładają. Każdego roku POZ odwiedza 27 mln Polaków, dlatego wydaje się, że to bardzo dobre miejsce.
To z kolei budzi kontrowersje wśród lekarzy rodzinnych, którzy nie chcą, by był taki przymus, i pytają, kto im za to zapłaci.
Przymusu nie będzie, a jeśli chodzi o pieniądze, jest miejsce na negocjacje przy ustalaniu stawki kapitacyjnej. Warto też wskazać, że w ostatnim czasie sporo środków popłynęło do POZ na wprowadzanie rozwiązań cyfrowych. NFZ ma informatyzację w swoich zadaniach już od zeszłego roku i chcemy, żeby za tym szedł określony strumień pieniędzy. W tym roku dysponujemy środkami, które udało się zaoszczędzić dzięki elektronicznym zwolnieniom (e-ZLA) i zgodnie z naszą deklaracją, że te pieniądze wracają do lekarzy, przeznaczamy je na dotacje na zakup sprzętu, oprogramowania, szkolenia itp.
Zakładać IKP mogliby np. asystenci medyczni. W projekcie poświęcono im wiele miejsca. Są m.in. nowe uprawnienia dla izb lekarskich, które będą mogły wpisywać ich do rejestru. Czy lekarze chętnie korzystają z ich pomocy? Ilu ich jest obecnie?
Już kilka tysięcy osób ma potwierdzone konta w rejestrze asystentów medycznych (RAM). Do tej pory mogli wystawiać tylko e-zwolnienia. W ustawie umożliwiamy im wystawianie w imieniu lekarza e-recepty i e-skierowania. Pojawiają się głosy, by rozszerzyć uprawnienia asystentów na przygotowanie e-dokumentacji, jednak w mojej ocenie nie jesteśmy jeszcze na to gotowi. Elektroniczne recepty i skierowania asystent wystawi na podstawie dokumentów, które przygotował lekarz – to zupełnie inna sytuacja niż ta, kiedy byłby odpowiedzialny za całość dokumentacji. Mogłoby to rodzić wątpliwości, czy jej treść odpowiada temu, co wydarzyło się podczas wizyty. Jestem przekonany, że kiedyś i taką możliwość będzie można wprowadzić, ale trzeba stopniowo budować zaufanie do systemu i systematycznie poszerzać jego funkcjonalności.
Co z finansowaniem? Lekarze rodzinni chcieliby, żeby było to uregulowane systemowo. Tak jak mamy w POZ lekarza i pielęgniarkę, tak powinien być także asystent i powinny być na to zapewnione pieniądze.
Placówki dostają na swoją działalność określone fundusze i resort nie chce decydować za nie, na co zostają przeznaczone. Uważam, że zatrudnienie asystenta powinno być indywidualną decyzją.
Środowisko oczekuje tego wsparcia, ale są też obawy lekarzy przed braniem odpowiedzialności za dokumenty, które wystawi asystent.
Właśnie dlatego jesteśmy ostrożni z wprowadzeniem jakichkolwiek obowiązków w tym zakresie. Jeśli ktoś chce i ma zaufanie, to stwarzamy możliwość skorzystania z takiego rozwiązania.
Wielokrotnie mówił pan, że wsparcie na informatyzację kierowane jest głównie do przychodni, bo szpitale mają na ten cel środki z innych źródeł. Ale nie oznacza to wcale, że wszystkie są dobrze wyposażone. W wielu zdarza się, że jeden komputer przypada na kilku lekarzy. Jak w takich warunkach wprowadzać choćby e-recepty?
Dlatego z dużym wyprzedzeniem informowaliśmy o terminach wprowadzanych rozwiązań, żeby każdy szpital zdążył się przygotować. Resort zdrowia przygotowuje przepisy, przekazuje pieniądze, ale nie może odpowiadać za bieżące zarządzanie placówką. To zadanie dyrektorów. Oni odpowiadają za wyposażenie placówki, w tym za zapewnienie pracownikom sprzętu. Podobne wątpliwości były w przypadku e-ZLA, a teraz 99,9 proc. zwolnień jest wystawianych elektronicznie.
Ale jednak często pacjenci są po nie odsyłani do POZ. Może z powodu braków sprzętowych? Tak samo może być z e-receptą.
Tak się zdarzało jeszcze przed elektronizacją, ale jest to skandaliczna praktyka. Nie można wysyłać pacjenta do lekarza rodzinnego tylko po zaświadczenie. Jeśli dostajemy takie sygnały, to natychmiast na nie reagujemy.
Dzięki tej ustawie nie będzie trzeba natomiast odsyłać pacjentów do POZ po receptę na leki 75+, co teraz dzieje się w majestacie prawa, bo tylko lekarze rodzinni mogą je wystawiać. Po zmianach wypiszą je również inni specjaliści. Kiedy kilka miesięcy temu rozmawialiśmy o takim pomyśle, mówił pan, że nie jesteśmy na to gotowi. Co się zmieniło?
Będzie to możliwe, kiedy e-recepta osiągnie pełną funkcjonalność, bo każdy lekarz będzie miał wgląd do IKP i tym samym opcję kontrolowania, jakie leki zażywa pacjent. Warunkiem jest, że ten upoważni lekarza do wglądu w swoją dokumentację medyczną. Elektroniczna recepta wprowadza wiele udogodnień dla lekarzy i pacjentów, a my cały czas staramy się ułatwiać z niej korzystanie. Jednym z pomysłów jest uzyskanie e-recepty przez e-dowód. Nie będzie trzeba mieć kodu ani podawać numeru PESEL, wystarczy się wylegitymować. Oprócz tego umożliwimy pobranie swoich e-recept w aplikacji e-Obywatel, już dostępnej na komórki. Będzie można się nią także legitymować w placówkach medycznych.