ZUS traktuje jak pracownika, a fiskus widzi przedsiębiorcę. Dziś to możliwe. Ustalenia każdego z urzędów są odrębne, a wymiana informacji nie zawsze działa. Eksperci nie są jednak pewni, czy to się zmieni – i czy w ogóle powinno.
DGP
Test przedsiębiorcy rozpalił Polaków do czerwoności. Rząd co prawda zdecydowanie odcina się już od tego pomysłu, ale nie rezygnuje z celu, jaki sobie postawił. Jak zapewniała wczoraj na naszych łamach minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, nie będzie żadnych zmian w prawie, ale weryfikacja „autentyczności” przedsiębiorców będzie się odbywać i tak na podstawie już dziś obowiązujących przepisów. O tym, że trzeba zlikwidować dualizm na rynku pracy polegający m.in. na tym, że obok typowych pracowników funkcjonują fikcyjni samozatrudnieni, którzy na działalność gospodarczą zostali wypchnięci przez swoich pracodawców, mówi z kolei minister finansów Teresa Czerwińska. Tylko czy z tą patologią da się rzeczywiście skutecznie rozprawić?
Dziennik Gazeta Prawna
Dziś jest tak, że dany podmiot dla fiskusa nie jest przedsiębiorcą, ale dla ZUS już tak. Jeszcze inną opinię może mieć PIP. A każdy z tych urzędów działa oddzielnie. Teoretycznie gdyby chcieć likwidować fikcyjne samozatrudnienie, te trzy organy powinny ze sobą współpracować: np. fiskus kwestionuje, ZUS u siebie robi to samo, a PIP występuje z powództwem o ustalenie istnienia stosunku pracy. Tylko czy takie radykalne podejście miałoby sens? Eksperci są pełni obaw. Na pewno trzeba by przebudować cały system prawny, w tym m.in. mocniej pożenić ze sobą procedury kontrolne i zmienić procedury odwoływania się do sądów. Pytanie tylko, czy koszty takiej operacji by nas nie przerosły – również te społeczno-gospodarcze, przejawiające się w ucieczce samozatrudnionych do szarej strefy albo w przenoszeniu działalności za granice kraju. Na pewno hasło: „Zlikwidujemy fikcyjne samozatrudnienie” dobrze brzmi, ale ani test przedsiębiorcy, ani dzisiejsze przepisy, które już pozwalają taką weryfikację przeprowadzić, nie gwarantują w pełni powodzenia tej operacji.

Każdy ma swoją optykę

Testu przedsiębiorcy nie będzie – taka informacja obiegła media pod koniec kwietnia. Ale Ministerstwo Finansów wcale nie rezygnuje z pomysłu oddzielenia rzeczywistych samozatrudnionych od tych, dla których jednoosobowa działalność gospodarcza jest tylko uchyleniem się od wyższych obciążeń podatkowych w stosunku pracy. We wtorkowym wywiadzie dla DGP minister finansów Teresa Czerwińska zapowiedziała poddanie nowych rządowych propozycji pod dyskusję na forum Rady Dialogu Społecznego. Jednak we wczorajszej opinii dla DGP minister przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz dokonała niejako quasi-sprostowania jej słów.
– Zapewniam (…), że nie będzie żadnych dodatkowych instrumentów prawnych, żadnych nowelizacji prawa zmierzających do tego, by weryfikować „autentyczność” przedsiębiorców w Polsce. Zaś wszelkie ewentualne działania o charakterze innym niż zmiany prawa będą konsultowane w Radzie Dialogu Społecznego – stwierdziła minister Emilewicz.
Niemniej i tak wiele wskazuje na to, że rząd będzie kładł większy nacisk na weryfikację, czy samozatrudnienie w danym przypadku jest świadomym i uzasadnionym wyborem czy fikcją. I jak już pisaliśmy w Tygodniku Gazeta Prawna 5 kwietnia (DGP nr 68), wcale zapisanego w prawie testu przedsiębiorców do tego nie potrzebuje. Weryfikacji może dokonywać na podstawie przepisów, które obowiązują już dziś. Pytanie tylko, czy dzisiejszy stan prawny pozwala w pełni osiągnąć postawiony przez rząd cel. Działanie samego fiskusa to przecież za mało, by wykluczyć fikcyjne samozatrudnienie. Do pełnego sukcesu potrzebne jest jeszcze odpowiednie współdziałanie US, ZUS i PIP. Tymczasem dziś każdy z tych organów działa w zasadzie na własną rękę i realizuje swoje cele.