Europie znudził się model Unii opartej na wspólnotowym systemie decyzyjnym. A instytucjom wspólnotowym znudziła się walka o własną wiarygodność. Świat za bardzo przyspieszył, by w nieskończoność debatować i szukać kompromisów w ramach 27 państw. Trudne sprawy lepiej załatwiać w gronie zainteresowanych stolic. Najlepiej najważniejszych.
Międzyrządowo przyjęto pakt fiskalny. Teraz w tym samym trybie zostanie wprowadzony podatek bankowy. Ten typ współpracy dotyczy też ujednolicania stawek CIT. Francja marzy, by obejmował również opodatkowania pracy.
Renesansowi międzyrządowości towarzyszy postępująca degeneracja instytucji wspólnotowych. To one miały gwarantować spowolnienie rozjeżdżania się Unii na wiele prędkości. Jednak zamiast tego dzielą ją jeszcze bardziej. Dwa przykłady z ostatnich dni. Najpierw Komisja zapowiedziała, że ma w nosie polskie weto w sprawie klimatu. Później zrezygnowała z kary za nadmierny deficyt dla Hiszpanii, a utrzymała radykalne stanowisko w tej samej sprawie wobec Węgier.
Osiem lat po przystąpieniu Polski do UE żyjemy w zupełnie innej Unii. To Europa działająca według zasad, które dla Warszawy nie są korzystne. Powołano do życia specyficzną Wspólnotę matrioszek, czyli małych unii w Unii, na rzecz których pracują wspólnotowe instytucje. W tej konstrukcji peryferie stają się jeszcze mniej ważne. Kraje takie jak Polska czy Węgry konsekwentnie tracą na znaczeniu.
Nadszedł czas na gruntowną debatę o tym, jak w Europie matrioszek funkcjonować. Polska musi określić, jakie ma w niej cele i jak zamierza je osiągnąć. Znaleźć sposób na minimalizowanie strat, które wynikają z dzielenia się Europy.