Współpraca Francji i Niemiec z Rosją wcale nie musi być dla Polski szkodliwa, pod warunkiem że Paryż i Berlin nie zaczną traktować Moskwy na równi ze swoimi sojusznikami z NATO czy Unii Europejskiej. Musimy baczyć, by nie wpuścili nam lisa do kurnika.
Rzeczony kurnik to NATO i UE. Rosja niedawno jeszcze próbowała podminowywać obie organizacje. W Unii grała na partykularne interesy jej największych członków – Niemiec, Francji i Włoch – Sojusz zaś próbowała wymanewrować, proponując nową architekturę bezpieczeństwa w Europie i oferując swój udział w tarczy antyrakietowej. Nie udało się. Dmuchając na zimne, warto jednak torpedować wszelkie rozwiązania, które dają Moskwie prawo głosu na polu działalności NATO i UE. Powiedzieć „nie”, gdyby Francja i Niemcy poszły za daleko w rokowaniach z Rosją. Żaden układ bezpieczeństwa nie zastąpi Paktu w roli strażnika Europy, tarcza zaś powinna być dowodzona i obsługiwana wyłącznie przez siły NATO, choć nie przeszkadza to temu, by docelowo chroniła także np. europejską część Rosji.
Współpraca, a nawet przyjaźń z Moskwą – tak, ale tylko jako zwarty blok NATO i UE, bez rozwadniania i przenikania struktur. Takie właśnie przesłanie powinni słyszeć od nas Merkel i Sarkozy przed kolejnymi spotkaniami z Miedwiediewem.