Tym, czym piernik jest dla Torunia, tym wydatki socjalne dla polityków. Sławią imię i osładzają złe wspomnienia. Na dwa tygodnie przed wyborami nikt nie spodziewa się po politykach PO i PiS programów oszczędnościowych. Gorzej, kiedy prezes Jarosław Kaczyński i główny doradca premiera Michał Boni jednym głosem powielają populistyczne hasła o stymulowaniu gospodarki przez pompowanie wydatków.
Jeden mówi o nowelizacji budżetu, drugi o utrzymaniu wydatków socjalnych. Europa od Estonii po Portugalię wprowadza cięcia. Polska jako jedyna mówi o wzroście wydatków. Wyborcom wmawia się, że oszczędności zagroziłyby rozwojowi gospodarki.
To prawda, że w normalnej gospodarce, redukując wydatki, ograniczamy popyt, a z nim rozwój. Ale państwo niczego nie tworzy. Nie generuje żadnych zysków. Państwo to same koszty. Budżet to pieniądze nam odebrane w formie podatków, akcyz i ukrytych opłat. Nie ma lepszego sposobu na stymulowanie gospodarki od odebrania ich politykom i zostawienie w kieszeniach ludzi wydających je efektywnie. Europa wreszcie to zrozumiała. Im dłużej my będziemy do tego dochodzić, tym boleśniejsze będzie przebudzenie.