Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan skrytykował w piątek późnym wieczorem Unię Europejską i inne kraje zachodnie za brak współczucia i solidarności z jego krajem po nieudanej próbie puczu wojskowego.

Erdogan po raz kolejny odrzucił płynącą z zagranicy krytykę działań represyjnych władz w Ankarze wobec podejrzanych o udział w spisku, który - jak podkreślił turecki prezydent - doprowadził do śmierci 237 cywilów i lojalnych wobec władz funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa.

"Zagraniczni krytycy powinni zająć się własnymi sprawami" - powiedział w Ankarze Erdogan. Wytknął im, że stoją po stronie spiskowców.

Wcześniej w piątek szef tureckiej dyplomacji Mevlut Cavusoglu powiedział, że Ankara źle odbiera reakcje Europy na czystki po zamachu i nie chce, by jej dawano "lekcję demokracji". Uznał też za "niefortunne" komentarze Waszyngtonu na temat zwolnień w tureckiej armii.

Cavusoglu odniósł się w ten sposób do uwag szefa wywiadu USA Jamesa Clappera oraz szefa centralnego dowództwa armii USA generała Josepha Votela, którzy powiedzieli w czwartek, że wielkie czystki w tureckich siłach zbrojnych utrudniają współpracę z Ameryką oraz wspólną walkę z Państwem Islamskim (IS).

Dzień po puczu władze rozpoczęły czystki, bezprecedensowe od czasu dojścia do władzy w 2002 roku Partii Sprawiedliwości i Rozwoju na fali poparcia dla powrotu umiarkowanego islamu do polityki tureckiej. Od 16 lipca w Turcji zatrzymano już ponad 18 tys. osób, a 9 677 spośród nich zostało aresztowanych.

W ramach prowadzonej na wielką skalę czystki w siłach zbrojnych zwolniono 1,7 tys. wojskowych, w tym 149 generałów i admirałów; tymczasem według oficjalnych danych pucz poparło 1,5 proc. tureckich wojskowych.