Tylko efekt skali sprawiłby, że Polska stałaby się krajem startupów; potrzebujemy więc znacznie większej promocji tej idei, by takie biznesy zakładało jak najwięcej osób - przekonuje w rozmowie z PAP Sebastian Kolisz z Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości.

"Potrzebna jest bardzo duża liczba wygenerowanych pomysłów. W związku z tym potrzebujemy ogromnej liczby ludzi, którzy będą chcieli działać w środowisku startupowym. By taka ogromna liczba osób była, trzeba do tego zachęcić. W związku z tym potrzebujemy w Polsce znacznie większej promocji idei startupów" - powiedział Kolisz, który jest partnerem zarządzającym Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości w Polsce Południowo-Wschodniej.

W jego ocenie, choć młodzi ludzie w naszym kraju są zainteresowani przedsiębiorczością i chcą zarabiać pieniądze, to jednak finalnie większość z nich kończy w pracy najemnej, na etacie. "Należy zachęcać jak największą liczbę ludzi, by jeszcze w trakcie studiów, czy tuż po studiach próbowali realizować swoje biznesy" - przekonuje.

W jednym z wywiadów dla PAP wiceminister rozwoju Jerzy Kwieciński mówił, że rząd chce, by Polska za 10 lat była postrzegana jako kraj startupów. Przekonywał, że aby dogonić gospodarki silnie rozwinięte i uniknąć pułapki średniego dochodu, musimy być bardziej innowacyjni.

Wiceminister Kwieciński podkreśla, że musimy zaakceptować fakt, że zwykle jedna bądź dwie na dziesięć już przygotowanych i realizowanych inwestycji start-upowych odnosi komercyjny sukces rynkowy. Pozostałe albo upadają, albo są na tyle niezyskowne, że nie ma podstaw do ich dalszej kontynuacji. "Tak działa rynek w tej dziedzinie na całym świecie od wielu lat. To oczywiście oznacza, że taka działalność jest bardzo ryzykowna. Ale nie ma innowacji bez ryzyka" - powiedział.

"Nie chodzi też o to, by komercjalizacją wyników prac badawczo-rozwojowych czy wdrażaniem innowacji zajmowały się wyłącznie spółki Skarbu Państwa. Zakładamy, że powstaniem start-upów i nowych technologii będą zajmowały się tysiące polskich firm. Ale duże polskie firmy do tej pory prawie w ogóle się tym nie zajmowały" - zaznaczył wiceminister.

Jak podkreślił, "jedna duża zachodnia firma, jak Volkswagen, Siemens czy Philips wydaje więcej na prace badawczo-rozwojowe niż cała Polska razem wzięta i tworzy wokół siebie środowisko innowacyjnych firm". Dodał, że "w obecnej perspektywie finansowej z pieniędzy unijnych możemy w dużym stopniu wspierać prace badawczo-rozwojowe, które będą prowadziły duże firmy. Aczkolwiek znacznie więcej środków mamy dla małych i średnich przedsiębiorstw".