Po serii alarmów bombowych policja rozpoczęła pirotechniczne sprawdzanie kilkunastu obiektów w Polsce – powiedział w piątek st. asp. Robert Opas z Komendy Głównej Policji. W budynkach już sprawdzonych nie znaleziono materiałów wybuchowych.

Jak powiedział Opas, akcja zaczęła się po rozesłanym ok. godz. 13 anonimowym e-mailu do kilkunastu instytucji w całej Polsce, w tym mediów i galerii handlowych. Niektóre obiekty ewakuowano (nie wszędzie było to konieczne), do niektórych po sprawdzeniu już wrócili pracownicy.

Jednobrzmiąca wiadomość dotarła do instytucji m. in. w Krakowie, Katowicach, Olsztynie, Wrocławiu i Warszawie. Sprawcy grozi do ośmiu lat więzienia, a – jak przypomniał Opas – naraża się on także na roszczenia cywilne.

Jedną z zawiadomionych o bombie instytucji była warszawska Giełda Papierów Wartościowych. "Takie zdarzenie miało miejsce, doszło do ewakuacji budynku, w którym znajdują się nasze biura. W konsekwencji zostały wdrożone odpowiednie procedury. Na miejscu były służby, które sprawdziły budynek i pracownicy już wrócili do pracy" - poinformowało PAP biuro prasowe Giełdy. "Nic nie znaleziono, to był fałszywy alarm" - dodano.

"To, co jest najważniejsze to jest to, że nie doszło do przerwania sesji giełdowej i notowania odbywają się w sposób niezakłócony" - poinformowano PAP w biurze prasowym GPW.

Wg policji fałszywe alarmy bombowe stały się w ostatnim czasie bardzo częste. Tylko w stolicy pod koniec marca i na początku kwietnia doszło do dwóch dużych ewakuacji lotnisk - warszawskiego im. Chopina i modlińskiego. W obu przypadkach zatrzymano sprawców.

Pod koniec kwietnia MSWiA zapowiedziało powołanie specjalnego zespołu, którego zadaniem będzie wypracowanie rekomendacji prawno-proceduralnych dot. fałszywych alarmów, angażujących służby i generujących ogromne koszty społeczne i ekonomiczne.