Iracka armia, wspierana przez lotnictwo USA i szyickie bojówki, kontynuowała we wtorek ofensywę, która ma na celu wyparcie bojowników Państwa Islamskiego (IS) z okupowanej od 2014 roku Faludży. Według mieszkańców walki osłabły w porównaniu z poniedziałkiem.

Natarcie irackich sił rządowych, mające na celu odbicie Faludży z rąk dżihadystów, rozpoczęło się w nocy z niedzieli na poniedziałek, ale armia oblega miasto i jego przedmieścia już od kilku miesięcy.

Mieszkańcy poinformowali we wtorek o prowadzonym sporadycznie ostrzale w centrum miasta; według nich walki są mniej intensywne niż dzień wcześniej. "Nikt nie może opuścić miasta. To niebezpieczne. Wszędzie wzdłuż tras ucieczki rozmieszczeni są snajperzy" - relacjonował jeden z mieszkańców w rozmowie z agencją Reutera.

Irackie wojsko podało, że w nocy z poniedziałku na wtorek wyparło bojowników z wioski Garma na wschód od Faludży. Ani armia, ani miejscowy szpital nie poinformowały o żadnych ofiarach. W poniedziałek według źródeł medycznych zginęło ośmiu cywilów i trzech bojowników islamistycznych, a 25 osób, w większości cywilów, odniosło obrażenia.

ONZ wyraziła "wielkie zaniepokojenie" losem ok. 50 tys. cywili nadal przebywających w Faludży. Rzecznik ONZ Stephane Dujarric oświadczył w poniedziałek wieczorem, że ludność cywilna miasta jest "w wielkim niebezpieczeństwie" i zaapelował do stron konfliktu o utworzenie korytarzy humanitarnych, którymi cywile mogliby opuścić ostrzeliwane miasto.

ONZ informuje, że dostawy z pomocą nie docierają do mieszkańców Faludży od grudnia 2015 roku, gdy bojownicy IS zostali wyparci z pobliskiego Ramadi i przerwane zostały trasy zaopatrzenia. Ok. 10 tys. rodzin w Faludży cierpi z powodu braku żywności, leków i innych niezbędnych artykułów. Ceny towarów w mieście drastycznie wzrosły.

Rzeczniczka ONZ Leila Jane Nassif podała, że ok. 80 rodzin zbiegło z Faludży od piątku; część uciekinierów zginęła. Rzeczniczka wyraziła też obawę o bezpieczeństwo mężczyzn i starszych chłopców, którzy przeżyli ucieczkę, a następnie są przez irackie siły bezpieczeństwa oddzielani od kobiet i innych dzieci oraz kierowani do bazy wojskowej w Al-Habbanii, gdzie są przesłuchiwani. Wielu Irakijczyków podejrzliwie odnosi się do mieszkańców podbitych terenów, którzy nie uciekli, podejrzewając ich o sympatyzowanie z IS.

Także Międzynarodowy Komitet Czerwonego Krzyża w poniedziałek wieczorem opublikował oświadczenie, w którym zaapelował do stron konfliktu o oszczędzenie ludności cywilnej.

W niedzielę irackie wojsko zaapelowało do wszystkich cywili o opuszczenie Faludży, a tym, którzy nie są w stanie uciec o własnych siłach, nakazało, by umieścili białą flagę na swych domach oraz trzymali się z dala od publicznych zgromadzeń i pozycji IS.

Iracki premier Hajder al-Abadi powiedział w państwowej telewizji, że żołnierze zostali poinstruowani, by "chronić życie mieszkańców Faludży oraz własność prywatną i publiczną".

IS wielokrotnie używało cywili jako żywych tarczy, zmuszając całe rodziny do przemieszczania się wraz z bojownikami, cofającymi się pod naporem sił rządowych i nalotów międzynarodowej koalicji.

Faludża, oddalona o ok. 50 km od Bagdadu, została zdobyta przez IS w styczniu 2014 roku, jako pierwsze miasto podczas błyskawicznej ofensywy podjętej przez to islamistyczne ugrupowanie w Iraku i Syrii i najdłużej ze wszystkich miast w obu tych krajach pozostaje pod jego kontrolą.

Kilka dni temu iracka armia wyparła siły IS z miasta Rutba na zachodzie kraju. Dżihadyści nadal kontrolują jednak znaczne obszary Iraku, w tym Mosul na północy. (PAP)

akl/ ap/