- Skoro banki doprowadziły do globalnego kryzysu finansowego, a wiele z nich zostało uratowanych i wspartych poprzez znaczne środki z budżetów państw, tj. z naszych podatków, wydaje się zasadne, aby instytucje bankowe poniosły tego konsekwencje. Szczegóły naliczania podatku wyglądają różnie w różnych państwach i należałoby rozważać je indywidualnie - mówi Grzegorz Przychodni, doradca do spraw finansów przedsiębiorstw.

Magdalena Sobczak: 1 lutego br. weszła w życie ustawa z 15 stycznia 2016 r. o podatku od niektórych instytucji finansowych (Dz.U. poz. 68). Ustawa ta wprowadza nowy podatek, tzw. podatek bankowy. Na czym ma on polegać?
Grzegorz Przychodni: Zgodnie z ustawą, o której pani wspomniała, przedmiotem opodatkowania są tu generalnie aktywa: banków krajowych, oddziałów banków zagranicznych, oddziałów instytucji kredytowych, spółdzielczych kas oszczędnościowo-kredytowych, krajowych zakładów ubezpieczeń, krajowych zakładów reasekuracji, oddziałów zagranicznych zakładów ubezpieczeń i zagranicznych zakładów reasekuracji, głównych oddziałów zagranicznych zakładów ubezpieczeń i zagranicznych zakładów reasekuracji, instytucji pożyczkowych. Podatek ów wynosi 0,0366 proc. podstawy opodatkowania miesięcznie. Przedmiotowa ustawa znowelizowała również ustawę o CIT. Na podstawie nowego art. 16 ust. 1 pkt 70 tej ustawy, nie uważa się za koszty uzyskania przychodów podatku bankowego.

W Polsce jest to nowy podatek, a jak to wygląda w innych krajach?
Tak, w Polsce jest to nowa instytucja, zaś w wielu krajach europejskich (jak np. w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii) oraz w Stanach Zjednoczonych wprowadzono tę daninę kilka lat temu. Jakkolwiek przyczyny wprowadzania nowych podatków są zwykle dość prozaiczne, to na uwagę zasługuję ciekawe nazewnictwa tego podatku w USA – Financial Crisis Responsibility Fee – co oznacza opłatę z powodu odpowiedzialności za kryzys finansowy. Skoro banki doprowadziły do globalnego kryzysu finansowego, a wiele z nich zostało uratowanych i wspartych poprzez znaczne środki z budżetów państw, tj. z naszych podatków, wydaje się zasadne, aby instytucje bankowe poniosły tego konsekwencje. Szczegóły naliczania podatku wyglądają różnie w różnych państwach i należałoby rozważać je indywidualnie. I jakkolwiek zazwyczaj podstawą do wyliczenia podatku są aktywa lub pasywa banku, to istnieje zróżnicowanie w wyłączeniach z podstawy opodatkowania oraz w stawce samego podatku. Warto wspomnieć, że warunki ustalone w Polsce nie odbiegają istotnie od przeciętnych stawek ustalonych przez inne państwa.

Co do przewidywanych skutków wprowadzenia podatku bankowego w Polsce, to najczęściej wspominaną konsekwencją jest przerzucenie dodatkowego kosztu na klientów banku. Jaka jest pana opinia na ten temat? I jakie mogą być inne skutki?
Jest to bardzo prawdopodobne. Marże bankowe w niektórych bankach już rosną, niemniej jednak tego typu decyzje zazwyczaj nie są podejmowane jednowymiarowo i stanowią pewną wypadkową aktualnej sytuacji rynkowej, popytu i podaży na usługi bankowe oraz jakości konkurencji pomiędzy bankami. Podobnie deklarowali bankowcy 9 lutego przed sejmową komisją finansów publicznych, wskazując, że polityka cenowa ich banków z podatkiem bankowym nie ma nic wspólnego. Według przewodniczącego komisji ma to przeciąć spekulacje medialne w tej sprawie. Chociaż ostatecznie komisja nie przyjęła do wiadomości powodów, dla których marże bankowe rosną, a minister finansów zapowiedział wystąpienie do UOKIK i KNF o zbadanie tej sprawy. Jako kolejny skutek można wskazać próbę zmniejszenia sum bilansowych przez banki (które są podstawą do wyliczenia podatku) chociażby poprzez zmniejszenie liczby udzielanych kredytów. To wydaje się mało prawdopodobne. Ewidentnie w obecnym czasie trwa bardzo intensywna akcja kredytowa banków, a biorąc pod uwagę bardzo niskie stopy procentowe NBP w porównaniu do kosztów kredytów, jakie obecnie funkcjonują na rynku, to rentowność z takiej działalności jest na tyle duża, że dość trudno będzie z niej zrezygnować tylko z powodu dodatkowego podatku. Natomiast może to wpłynąć na ostrożniejszy dobór klientów, którym są udzielane kredyty przez banki, co ostatecznie byłoby racjonalnym posunięciem. Warto jeszcze zwrócić uwagę, że podatek popularnie zwany bankowym, nie dotyczy tylko banków, ale również firm ubezpieczeniowych. Branża ubezpieczeniowa już od długiego czasu narzeka, że obecny rynek jest rynkiem klienta i rzeczywiście ich sytuacja wydaje się być dużo trudniejsza niż branży bankowej. W zaistniałej sytuacji może to osłabić pozycję największych z nich i zmusić do działań zapobiegających.

A jakieś pozytywy?
Inna perspektywa w spojrzeniu na podatek bankowy jest taka, że jak deklarują przedstawiciele obecnego rządu, będzie on przeznaczony na projekty prospołeczne, w domyśle przede wszystkim na program 500+, co w ostatecznej perspektywie przyczyni się do zwiększenia siły nabywczej części społeczeństwa. W przypadku rodzin wielodzietnych takie dodatkowe dochody raczej nie są przeznaczane na inwestycje, tylko na codzienną konsumpcję, a nie od dziś wiadomo, że popyt wewnętrzny jest motorem gospodarki. Ponadto przy takim założeniu rząd może oczekiwać, że ok. 38 proc. tej kwoty wróci do budżetu w postaci VAT i podatku dochodowego.