Gabinet kosmetyczny odpowiada za dobranie niewłaściwej mocy lasera podczas zabiegu. Gdyby jednak pacjentka nie poleciała później do USA to nie miałaby blizn, dlatego nie należy jej się 30 tys. zł, tylko sześć razy mniej – uznał sąd.

Przed wylotem na firmowy wyjazd integracyjny do USA kobieta postanowiła skorzystać z możliwości jakie daje depilacja laserowa. W gabinecie zabiegowym poinformowano ją, że wiąże się to z pewnym ryzykiem poparzenia, przeprowadzono próbę, która miała na celu dobranie odpowiedniej mocy lasera, skonsultowano z lekarzem, a na koniec dano do podpisania oświadczenie, w którym wyrażała zgodę na zabieg i jednocześnie potwierdzała, że liczy się z możliwością pewnych komplikacji.

Zabieg się udał, ale nie skończono depilacji wszystkich części ciała. Po pewnym czasie kobieta znów zjawiła się w tym samym gabinecie. Wcześniej jednak użyła specjalnej maści, mającej poprawić wygląd nóg. Do gabinetu przyszła w folii, którą obwiązane były nogi pokryte maścią. Poinformowała kosmetyczkę, że użyła tego specyfiku, ta zresztą musiała mieć tego świadomość, gdyż sama zdejmowała folię z nóg.

Okazało się, że maść miała działanie znieczulające. Dlatego też kobieta nie czuła bólu. Dopiero po zabiegu okazało się, że moc lasera była zbyt wysoka i spowodowała oparzenia (pierwszego stopnia). Już w gabinecie udzielono jej pomocy, przykładając kompresy lodowe. Gabinet zaproponował jej również kurację małymi dawkami lasera, po to by nie miała blizn.

Depilacja to zabieg medyczny

Pacjentka kilka dni później wyjechała do USA na spotkanie integracyjne zorganizowane przez jej firmę. I właśnie ten wyjazd stanowił podstawę jej żądania zadośćuczynienia. Przede wszystkim cierpiała w samolocie, później zaś na słońcu w USA. Po powrocie zaś okazało się, że na jej nogach zostały małe blizny po oparzeniach. Dlatego też wystąpiła z pozwem, w którym domagała się zadośćuczynienia w wysokości prawie 29 tys. zł i odszkodowania w wysokości ponad tysiąca zł (to ostatnie za ubrania, które musiała kupić w USA, żeby nie obcierały jej poranionych nóg).

Sąd przyznał zadośćuczynienie, ale jedynie w wysokości 5 tys. zł. Uznał bowiem, że gdyby powódka nie wyjechała do USA to nie miałaby blizn na nogach. Najpierw jednak stwierdził, że depilacja laserowa to zabieg medyczny. I dlatego też pacjentka powinna podpisać oświadczenie, że zna ewentualne efekty uboczne i godzi się na zabieg. Tymczasem takie oświadczenie podpisała tylko za pierwszym razem, za drugim już nie.

Zdaniem Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa, depilacja laserem jest zabiegiem medycznym. „Sąd dokonując oceny, czy dany zabieg miał charakter zabiegu medycznego, przede wszystkim miał na względzie, że zabieg depilacji laserowej wiąże się z ingerencją w sferę nietykalności cielesnej pacjenta poprzez naruszenie jego tkanki cielesnej oraz ewentualne leczenie ex tempore, czyli leczenie powikłań tuż po zabiegu. Jest to zabieg bardzo inwazyjny i zawsze niesie ze sobą ryzyko powikłań w postaci poparzeń” – napisano w uzasadnieniu wyroku.

Oznacza to, że przed zabiegiem kobieta powinna wyrazić zgodę i oświadczyć, że została poinformowana o ewentualnych problemach z nim związanych. Tymczasem oświadczenie takie dano jej do podpisania jedynie za pierwszym razem. Dlatego też, zdaniem sądu, gabinet ponosi odpowiedzialność deliktową.

Wszystko przez wyjazd integracyjny

Jednocześnie skład orzekający doszedł do wniosku, że choć wina gabinetu kosmetycznego była bezsporna, to pacjentka sama przyczyniła się do tego, że skutki poparzenia były większe, niż mogłyby być. Przede wszystkim dlatego, że nie musiała jechać do USA, gdy już uległa poparzeniom. Wyjazd nie był obligatoryjny, a po analizie jego programu sąd doszedł do wniosku, że miał charakter rekreacyjny. Owszem – udział w wyjazdach integracyjnych jest dobrze widziany przez pracodawców, ale nie obowiązkowy.

Tymczasem to właśnie ten wylot przyczynił się do zwiększenia cierpień i powstania blizn. „Biegły sądowy wyjaśnił, że takie zachowanie powódki mogło negatywnie wpłynąć na proces gojenia się oparzeń, które wystąpiły w trakcie zabiegu, co w dalszej konsekwencji doprowadziło do powstania aktualnie widocznych kilku drobnych blizn i odbarwień skóry. Gdyby powódka zrezygnowała z wyjazdu, wszystkie blizny zagoiłyby się w sposób całkowity. Podczas długiej podróży samolotem powódka naraziła skórę na podrażnienia mechaniczne i obtarcia, co wiązało się również z uciążliwym bólem. Ponadto częste przebywanie na słońcu w trakcie wyjazdu integracyjnego z równoczesnym brakiem zabezpieczenia punktów oparzeń zwiększyło zagrożenie dla zdrowia powódki” - uzasadnił sąd, obniżając wysokość zadośćuczynienia do 5 tys. zł.

Wyrok Sądu Rejonowego dla Warszawy-Mokotowa, sygn. akt XVI C 1286/13.