Zgodnie z oczekiwaniami eurosceptyczni europosłowie wykorzystali okazję, by skrytykować tandem francusko-niemiecki i narzucanie decyzji w Unii Europejskiej.
Dominację Paryża i Berlina skrytykował między innymi brytyjski europoseł Nigel Farage. Komentował też z ironią pozycję Francji, jej uległość wobec Niemiec i głos zabierany w debatach.
"To nie jest głos, to pisk" - mówił Nigel Farage. Wtórowała mu francuska deputowana Marine Le Pen, który prezydenta Francji Francoisa Hollande'a nazwał wicekanclerzem Niemiec.